Życie za granicą ma na nas ogromny wpływ. Nawet jeśli tego nie odczuwamy na co dzień, stopniowo się zmieniamy. Obcy kraj sprawia, że już nigdy nie będziemy osobą, która dopiero co wyprowadziła się z Polski. Jaki wpływ ma na mnie Skandynawia? Czego uczy mnie życie w Norwegii? O tym opowiadam w dzisiejszym wpisie.
1 LIPCA MINIE MÓJ TRZECI ROK W NORWEGII, KIEDY TO ZLECIAŁO?
Doskonale pamiętam dzień przeprowadzki i przylotu do Bodø. Wylądowałam tutaj dokładnie dzień po obronie licencjatu. Mieszanka uczuć, która mi wtedy towarzyszyła, mnóstwo nadziei, ale również i lęków. Wyobrażenia, które i tak zweryfikowała codzienność oraz życie tutaj. Szybko przekonałam się, że nawet najdoskonalszy plan na życie, nie zawsze jest możliwy do zrealizowania. Szczerze? Mogę wręcz śmiało stwierdzić, że nigdy. No dobra, przynajmniej w moim wykonaniu. Ostatnio zaczęłam robić mały rachunek sumienia z życia tutaj, w Norwegii. Pojawiło się sporo negatywnych myśli i poczucia, że kurczę, ułożenie sobie codzienności w obcym kraju, wcale do najłatwiejszych nie należy. Wiem, że jestem wyjątkowym przypadkiem, bo od życia chcę naprawdę sporo, mam swoje cele oraz wizje, ale… szybko zatrzymałam samą siebie i pomyślałam: Klaudia, czy aby na pewno? Czy na pewno nie wyciągasz z tej niedoskonałej codzienności niczego dobrego? I wtedy zrozumiałam, że jest wiele aspektów, które w moim życiu się zmieniły. Chciałabym opowiedzieć Wam o mojej perspektywie, o tym, czego tak naprawdę uczy mnie życie w Norwegii.
CZEGO UCZY MNIE ŻYCIE W NORWEGII? 13 SUBIEKTYWNYCH SPOSTRZEŻEŃ.
DOCENIENIE KORZENI, POLSKI
Punkt, od którego muszę zacząć. Myślę, że większość z nas miewa okresy, w których obraża się na Polskę. Łatwo dostrzegać tylko te negatywne aspekty życia w naszej ojczyźnie i nieustannie marzyć o przeprowadzce do lepszego miejsca na ziemi. Takie momenty miewałam i ja. I wiecie co? To właśnie życie w Norwegii sprawiło, że w Polsce rozkochałam się tak maksymalnie. Wiem, że nasz kraj doskonały nie jest na pewno. Jednak śmiało możemy być z niego dumni i ja jestem, bardzo. Dopiero w Norwegii doceniłam wszystko, co przez 23 lata mojego życia miałam na wyciągnięcie ręki. Dopiero teraz dostrzegam to, co kiedyś było oczywistością. Choć obecnie mieszkam w kraju, który uznawany jest za ten najszczęśliwszy, za Polską tęsknię naprawdę często. Jestem dumna z bycia Polką i mimo że staram się asymilować z norweską kulturą, sposobem bycia i językiem, wiem, że Polska to mój dom oraz kraj, w którym można żyć spokojnie, szczęśliwie, po prostu dobrze. A ja… chciałabym się w nim zestarzeć.
PAŃSTWO TO PRZYJACIEL, A NIE ZŁODZIEJ
Powyżej tak pięknie rozpisałam się o Polsce, ale polityka i wzajemne stosunki obywateli z państwem to aspekt, nad którym Polska musi jeszcze popracować. To właśnie żyjąc w Norwegii mam poczucie, że Państwo naprawdę chce dla mnie dobrze. Mimo że Norwegowie (ja także) płacą bardzo wysokie podatki, wiedzą, że mogą liczyć na pomoc zwrotną. Darmowe uniwersytety i szkoły, symbolicznie płatna służba zdrowia, pomoc w razie choroby, utraty pracy czy macierzyństwa, o pewnej emeryturze nawet nie wspominając. Norwegowie nie czują się okradani. Mają świadomość, że podatki są potrzebne, by kraj funkcjonował na odpowiednim poziomie. I to jest pięknie. Jasne, że i w Norwegii istnieje wiele niedociągnięć, paradoksów, na które można narzekać, ale ogólny zarys i idea państwa opiekuńczego bardzo mi się podoba (choć nie wszyscy mają takie zdanie, jak ja). Dobrze wiedzieć, że tak się da, że istnieją kraje, w których obywatel może zaufać władzom.
OTWARTOŚĆ W ROZMOWACH O PIENIĄDZACH I ZAROBKACH
W Norwegii rozmowy o pieniądzach nie są tajemnicą czy tematem tabu. Oczywiście nikt nie pyta sąsiada o jego zarobki, ale osoby, które zarabiają dużo, wcale się z tym nie kryją. Nie chodzi tutaj o poczucie wyższości i obnoszenie się tym, że na naszym koncie jest o kilka zer więcej, niż u przeciętnej osoby. Mam na myśli raczej otwartość i taką przejrzystość, nie tylko w odniesieniu do osób prywatnych, ale również władz. Obywatele mają np. dostęp do dokładnego sprawozdania finansowego, z którego dowiedzą się, na co, każdą koronę, przeznacza ich państwo. Istnieje również strona www, na której każdy może sprawdzić, jak przedstawia się np. sytuacja finansowa naszej ulubionej kawiarni. W Norwegii można również przejrzeć listę osób, które zapłaciły najwyższe podatki, co jest równoznaczne z tym że zarobiły najwięcej. Możliwe jest również sprawdzenie zapłaconych podatków przez każdą, wybraną przez nas osobę prywatną, ale dostanie ona wiadomość o tym, że próbowaliśmy taką informację uzyskać i jaki był tego powód. Podoba mi się taka otwartość w rozmowach o pieniądzach. Zauważam, że również i w Polsce, coraz więcej osób mówi o swoich finansowych sukcesach, ale to właśnie życie tutaj pokazuje mi, że nie ma nic złego w zarabianiu nieprzyzwoicie dużych pieniędzy. Tylko… kto poda mi na to receptę?!
SZACUNEK DLA CZASU WOLNEGO I ŻYCIA 'PO PRACY’
Długo żyłam w przekonaniu, że Norwegowie są strasznie leniwi. Sama z natury jestem osobą bardzo pracowitą i wiem, że Polacy mieszkający na emigracji, dają się łatwo wykorzystywać, również w Norwegii. I tak, są Norwegowie, którzy faktycznie żerują na opiekuńczym systemie swojego państwa. Jednak większość z nich po prostu potrafi postawić grubą krechę pomiędzy życiem w pracy i tym poza nią. Żyjąc w Norwegii uczę się, że praca to nie jest całe życie, a jedynie dodatek. Wielu Norwegów bardzo mocno ceni sobie czas z rodziną i ogólnie, czas wolny. Oczywiście wszystko zależy od osoby, branży, w jakiej pracujemy i podejścia do życia. Jednak widać, że Norwegowie poważnie traktują czas wolny i wychodzą z założenia, że nie, nie wszystko musi być zrobione już, dziś.
Istotne jest również to, że wielu Norwegów bardzo późno przechodzi na emeryturę. Mimo że nie poświęcają całego życia, tylko i wyłącznie pracy, jest to bardzo ważny element codzienności. Widać, że większość Norwegów ma ochotę pracować jak najdłużej, bo pracą nie są po prostu wykończeni.
PRYWATNOŚĆ
Od razu wyjaśniam, o jakiej prywatności tutaj mówię. Jeśli choć trochę interesujecie się Norwegią, na pewno słyszeliście historię o Norwegach, którzy raczej nie obdarzą Cię soczystym uściskiem, a jadąc autobusem, będą robili wszystko, by trzymać się w bezpiecznej odległości od drugiego człowieka. I nie, to nie są stereotypy. Znam wielu Norwegów, którzy nad wymiar cenią sobie swoją prywatną strefę, której lepiej nie przekraczać. I ja, osoba, która przez całe życie otaczała się przyjaciółmi, z którymi przytulasów, kuśtykańców, zaczepek, głaskania, miziania i ogólnej czułości końca nie było (nadal nie ma), szybko musiałam się przestawić na tę nieco nową sytuację. Czy to źle? I tak i nie. Myślę, że zachowanie równowagi w stosunkach z drugim człowiekiem jest bardzo ważne. Dobrze mieć takie dwie perspektywy i wiedzieć, że nie każda osoba, z którą mamy nawet porządną, koleżeńską relację, ma ochotę być przez nas głaskana, dotykana, przytulana.
MULTIKULTUROWY KRAJ MOŻE IŚĆ W PARZE Z DBANIEM O SWOJE KORZENIE
Żyję w stosunkowo małym (50 tys. mieszkańców), norweskim miasteczku, które wysunięte jest daleko na północ, ale i tutaj multikulturowości nie brakuje. Na ulicy widzimy osoby przeróżnych narodowości, co związane jest również z tym że w Norwegii można spotkać naprawdę sporo par o różnych narodowościach. Życie tutaj uczy mnie akceptacji w stosunku do drugiego człowieka, niezależnie od tego, jaki ma kolor skór, pochodzenie, korzenie. Norwegia jest bardzo atrakcyjnym krajem dla innych, dlatego tak wielu tutaj ludzi z przeróżnych części świata. Jednocześnie, kraj bardzo mocno wspiera swój lokalny rynek, mieszkańców, wszystko, co rodzime. Bardzo podoba mi się takie połączenie otwartości na nowe kultury, a jednocześnie, przywiązania do tego, co norweskie. Muszę tylko dodać, że i w Norwegii zdarzają się przykre sytuacje związane z brakiem równości oraz nietolerancją. To nie jest raj na ziemi, a mnie samą spotkało sporo sytuacji, w których dostało mi się po tyłku za to, że nie jestem Norweżką.
PATRIOTYZM, DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI I JEGO OBCHODY
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam, w jaki sposób Norwegowie obchodzą Dzień Niepodległości i podpisania Konstytucji, byłam pod ogromnym wrażeniem. 17 maja to Świętno Narodowe, na które Norwegowie czekają całym rokiem. Na ulicach widzimy parady, pięknie ubranych Norwegów, którzy bardzo często mają na sobie bunad, czyli strój narodowy (potrafi kosztować nawet 30 tys. koron), który dla każdego regionu Norwegii jest inny. Norwegowie są niesamowicie dumni ze swojego kraju, a 17-stego maja widać to szczególnie. Flagi, które wywiesza się w prawie każdym domu, uroczyste śniadanie z szampanem, huczne obchody i radość z tego, że jest się Norwegiem. Czuć ten patriotyzm, choć jak zawsze powtarzam, nie można wrzucać wszystkich do jednego worka i oceniać jedną miarą. Mimo wszystko, życie w Norwegii pokazuje mi, że swój kraj można traktować z ogromnym szacunkiem i wiarą, że jesteśmy szczęściarzami, żyjąc tu, gdzie żyjemy.
SZACUNEK I BLISKA RELACJA Z NATURĄ
Ten punkt chyba nikogo nie zdziwi. Choć od zawsze lubiłam spędzanie czasu na świeżym powietrzu, życie tutaj tę relację tylko pogłębia. Mam w sobie pierwiastek mieszczucha, ale jednocześnie wychowałam się na wsi oraz, przynajmniej raz w roku, jeździłam w polskie góry, skąd pochodzi mój tata. Natura i czas na świeżym powietrzu od zawsze były mi więc bliskie. Jednak wiecie, żyjąc w Norwegii trudni nie lubić się z naturą, bo jej piękno jest na wyciągnięcie ręki. Bardzo podoba mi się szacunek do natury oraz fakt, że jest ona dostępna dla każdego. Na terenie Norwegii znajdziemy wiele schronisk, w których można się zatrzymywać praktycznie za darmo (niewielka opłata na rzecz stowarzyszenia, które o te drewniane chatki dba). Jeśli chcecie poczytać więcej o norweskiej naturze, koniecznie zajrzyjcie na bloga mojej koleżanki Gosi Gazela w Laponii, która razem ze swoim mężem, co chwila odkrywa Norwegię! Tam to dopiero można się zachwycić!
Tak przy okazji… dobrze uświadomić sobie, że tych najpiękniejszych rzeczy w życiu kupować wcale nie trzeba!
NIE MA ZŁEJ POGODY, SĄ TYLKO ZŁE UBRANIA
Jak ja lubiłam narzekać na pogodę mieszkając w Polsce! Codzienność tutaj sprawia, że potrafię docenić każdy, słoneczny dzień. Uczę się, że choć samopoczucie może być uzależnione od pogody, nie można zrzucać na niej wszystkich trosk naszej codzienności! W Norwegii nie ma czegoś takiego jak zła pogoda. Bardzo popularne jest powiedzenie: Det finnes ikke dårlig vær, bare dårlige klær (nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania). I to nie są jedynie puste słowa. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy pierwszy raz zobaczyłam maszerujących przedszkolaków w ogromną ulewę, na których twarzach wcale nie brakowało uśmiechów. Deszcz czy śnieg nie jest przeszkodą dla naszych planów i czasu spędzanego na świeżym powietrzu, który Norwegowie cenią sobie szczególnie. Pogoda jest ważna, ale dzień trzeba brać takim, jakim jest. I właśnie za to jestem wdzięczna Norwegii. Musicie wiedzieć, że nie raz marzę o wyprowadzce do cieplejszego kraju, gdzie nawet zimą możemy zrzucić z siebie zimową kurtkę, ale wiem, że po kilku latach spędzonych tutaj, żadna pogoda nie będzie mi już straszna!
NIE MUSZĘ BYĆ NAJLEPSZA WE WSZYSTKIM, A STUDIA I TYTUŁY WCALE MNIE NIE DEFINIUJĄ
Wielu Norwegów nie ma wykształcenia wyższego. Mam wrażenie, że tutaj nie ma aż tak ogromnej presji i pogoni za tym, by zdobyć ten przysłowiowy tytuł magistra. Wielu młodych Norwegów robi sobie tzw. gap year, a w szkołach uczniowie nie są oceniani jako lepsi czy gorsi. Wiem, że takie podejście w edukacji ma wiele minusów (tracą na tym szczególnie najlepsi uczniowie, którzy być może, nie wykorzystają w pełni swojego potencjału), ale mi osobiście bardzo podoba się idea nie musisz być najlepsza we wszystkim. Dlaczego? Niestety, przez całe życie byłam właśnie osobą, która była dobra trochę w tym, trochę w tamtym. Może i miałam swoje ulubione przedmioty, ale zawsze starałam się mieć dobre oceny ze wszystkiego. Halo, przecież to jest niepotrzebne! Szkoda, że nie nikt mi o tym nie powiedział parę lat temu. Znam wiele inteligentnych osób, które studiów nie skończyły. Sama mam tylko tytuł licencjata i powiem szczerze, że przestało mi to przeszkadzać. Mam w sobie głód wiedzy i rozwoju, a na studia na pewno jeszcze wrócę, ale dopiero w momencie, kiedy będę pewna, jaki kierunek chciałabym obrać. Właśnie pobyt tutaj sprawił, że przestałam się przejmować tym, co stoi przed moim nazwiskiem. W Norwegii super jest to, że możesz prowadzić godne życie będąc sprzątaczką, kierowcą, kelnerką czy panią za kasą. Jasne, że osoby z wyższym wykształceniem czy np. dyplomem danego zawodu, automatycznie zarabiają więcej, ale to Cię nie definiuje.
KULTURA JAZDY I SPOKOJNA PODRÓŻ SAMOCHODEM
Wiem, że nie mam się czym chwalić, ale w 2-3 lata po odebraniu Prawa Jazdy, byłam szalonym kierowcą. Lubiłam szybką, dynamiczną jazdę autem i czułam się (zbyt) pewnie na drodze. Zawsze mi się śpieszyło, łatwo się denerwowałam, nie lubiłam, gdy ktoś jechał 80 km/h, kiedy spokojnie mógł nieco przyśpieszyć. Odkąd mieszkam w Norwegii, zdecydowanie nauczyłam się spokojnego prowadzenia auta, ale przede wszystkim, kultury na drodze. W Norwegii przepisów przestrzega się naprawdę mocno (tak, mandaty są bardzo wysokie i łatwo stracić Prawo Jazdy), a kultura jazdy do dziś mnie zachwyca. Wypadki? Zdarzają się, ale jakoś rzadziej. W miastach i w terenie zabudowanym przepisów przestrzega się szczególnie, a przejście dla pieszych to świętość. Do dziś mam ten problem, że kiedy wracam do Polski, nie mogę się przestawić na większą ostrożność, kiedy chcę przejść przez jezdnię. Tutaj kierowcy przepuszczą mnie nawet w miejscu, gdzie przejścia dla pieszych brak.
PROSTE, DREWNIANE DOMY BEZ PRZEPYCHU SĄ NAJPIĘKNIEJSZE
Wychowałam się w kraju, w którym sąsiad zaczyna zmieniać dach, kiedy tylko widzi, że drugi sąsiad zza płotu odnowił swoje cztery ściany. Trochę się teraz śmieje, ale czy nie jest tak, że dla wielu osób, szczególnie liczy się wygląd zewnętrzny domu? Posiadłości, podwórka, ogrodu, działki. Jasne, że to jest ważne, ale życie w Norwegii pokazuje mi, że drewniane, praktycznie identyczne domki, mają niesamowity urok. Odkąd tutaj mieszkam, sama zaczęłam o takim marzyć. Bardzo często w tych drewnianych chatkach kryją się wnętrza rodem z magazynu. Norwegowie bardzo lubią odnawiać, odświeżać swoje domy, dlatego tak łatwo kupić używane meble za grosze, czasami wręcz za darmo. Jednak świetne jest to, że wygląd zewnętrzny domu nie jest najistotniejszy, a to, co mamy w środku, jest przecież dla nas. W Norwegii jakby mniej rzeczy robi się na pokaz, nikt się z nikim nie ściga o tytuł ładniejszej posesji.
OTWARTOŚĆ W ROZMOWACH O CHOROBACH PSYCHICZNYCH
Gdzieś tam, między wierszami, już Wam o tym wspominałam, ale w Norwegii dużo łatwiej rozmawia się o zaburzeniach psychicznych i nie są one tematem tabu. Mimo że sytuacja w Polsce zmienia się bardzo na plus, to właśnie wyjazd do Norwegii sprawił, że przestałam wstydzić się swoich doświadczeń, że otworzyłam się na drugiego człowieka i zaczęłam rozmawiać o tym, co się ze mną działo/dzieje. Nadal do najprostszych to nie należy, ale wierzę, że dzielenie się moimi doświadczeniami nie tylko dla mnie samej ma terapeutyczną moc, ale również dla innych, których to spotyka (lub kogoś z ich otoczenia). Widzę, że w Norwegii psychika nie jest czymś wstydliwym. Wizyta u psychiatry czy psychoterapia to coś, o czym się mówi, a nie, co próbuje się ukryć przed całym światem ze względu na lęk przed opinią innych.
WSZĘDZIE DOBRZE, GDZIE NAS NIE MA, WIĘC SPRÓBUJMY DOSTRZEC PLUSY MIEJSCA, W KTÓRYM OBECNIE MIESZKAMY.
Opowiedziałam Wam, czego uczy mnie życie w Norwegii, zbierając pierwsze myśli, które przyszły mi do głowy. Wiem, że po pewnym czasie, ta lista ulegnie zmianie, bo i ja się zmieniam. Zresztą… jak każdy z nas. Mimo że mam tutaj nie raz pod górkę, jestem bardzo wdzięczna za to doświadczenie. Mam nadzieję, że tym wpisem chociaż trochę przybliżyłam Wam moje postrzeganie Norwegii i tego, jak się tutaj żyje.
A może podzielisz się swoimi doświadczeniami?