I jest! Czwarty już wpis z cyklu: Norway, show Your face! Myślałam, że potrzebuję więcej czasu, żeby uzbierać kolejną garść nowinek, którymi będę mogła się z Wami podzielić. Jednak żyjąc poza granicami swojej ojczyzny, człowiek łatwo widzi sporo różnic i cech charakterystycznych innego państwa. To jak, gotowy na informacje o Norwegii, których nie znajdziesz w przewodniku?
W ramach przypomnienia, na blogu pojawiły się już trzy części tego cyklu. Jeśli przegapiłeś którąś z nich, poniżej umieszczam linki, polecam nadrobić, bo pisałam o wielu ciekawych aspektach życia w Norwegii.
- Wpis pierwszy, a w nim informacje związane z aktywnością, sportem oraz zdrowiem ludzi w Norwegii.
- Ceny w Norwegii, sklepy i wszystko, co z tym związane!
- Charakterystyczne zjawiska, specyficzne zachowania w Norwegii.
W tym wpisie informacje nie będą dotyczyły jednego, konkretnego aspektu życia. Trochę taki miszmasz. Przez ostatni miesiąc spisywałam po prostu wszystko to, co ciekawego zaobserwowałam, a że lubię obserwować i analizować, uzbierało się kilka punktów. Więc, zaczynajmy! Kolejne informacje o Norwegii, których nie znajdziesz w przewodniku.
Zamknięty rynek
Na własnym tyłku przekonałam się, że Norwegia ma naprawdę zamknięty rynek i bardzo wspiera handel wewnątrz państwa. Na początek ciekawostka, kilka lat temu w norweskich sklepach zabrakło… Masła! Produkowane było z lokalnych surowców i z jakichś przyczyn, na sklepowych półkach przez pewien czas masła i innych, tego typu produktów po prostu nie było. No przecież chleb z masłem to podstawa, rence opadajo!
Teraz kolej na mnie, pierwszy raz przekonałam się o wysokich podatkach/cłach, zamawiając paczkę kurierem z Polski. Wartość paczki wynosiła 250 zł, a mi przy odbiorze na poczcie naliczono dodatkowe… 150 zł. Na szczęście firma, z której zamawiałam produkty kosmetyczne zwróciła mi pieniądze, gdyż na paczkę czekałam prawie 5 tygodni, a oni zgodnie stwierdzili, że powinni uprzedzić mnie o ewentualnych, dodatkowych kosztach. Podobną sytuację miałam zamawiając rzeczy ze znanej, brytyjskiej strony ASOS.com. Mimo że przesyłka była darmowa, ja spodziewałam się, że będę musiała coś dopłacić. ALE… Wyszło na to, że kupiłam najdroższe buty w moim życiu, właśnie przez naliczony podatek. Serce pękło, ale cóż, szybko trzeba było je posklejać!
Mało znaków drogowych
Fakt, który bardzo mnie zaskoczył to mała ilość znaków drogowych! Przykładowo, w Polsce naprawdę ciężko znaleźć skrzyżowanie, gdzie nie będzie znaku Ustąp Pierwszeństwa. W moim mieście prawie na żadnym skrzyżowaniu równorzędnym, nie ma tego typu znaków. Wydaję mi się, że stosowana jest reguła prawej ręki, ale kierowcy zawsze nawzajem się przepuszczają i wszystko jakoś tak płynnie się odbywa. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale oczywiste jest, że np. w Oslo wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ja całe wakacje przemieszczałam się na rowerze, teraz robię to znów i… Żyję! Świecę z daleka zębami i zawsze ktoś mnie przepuści.
Popularność trampolin i hulajnóg
W Norwegii bardzo popularne są trampoliny i hulajnogi. W Bodø, gdzie mieszkam, prawie na każdym podwórku, po którym biegają dzieciaki, stoi duża trampolina. Często nie mogę się nadziwić, co te małe szkraby potrafią na nich wyczyniać. Wstyd mi, ja umiem tylko fikołka… Co do hulajnóg, też jest spory BOOM. Bardzo dużo dzieciaków na nich się przemieszcza. Pamiętam z dzieciństwa, że też był okres w Polsce, kiedy moda na hulajnogi opanowała wszystkich. Sama taką miałam, to było coś!
Samodzielne dzieciaki
Zostając przy tematyce młodszych osobników, w Norwegii bardzo łatwo spotkać małe dzieci bez żadnej opieki. Odkąd tu mieszkam, mam wrażenie, że w Polsce rodzice, szczególnie teraz, chuchają i dmuchają na swoje pociechy, jak tylko się da. Tutaj wygląda to nieco inaczej. Widok 4-5 letniego dziecka, które samotnie jeździ na hulajnodze po dosyć ruchliwej, osiedlowej drodze to codzienność. Bardzo łatwo spotkać małe dziewczynki, które samotnie wracają z przedszkola/szkoły. Da się to odczuć, naprawdę. Ja bardzo to popieram, ponieważ sama zostałam w takich warunkach wychowana. Byłam bardzo niezależnym dzieckiem, ale wspominam to pozytywnie i cieszę się, że uczyłam się samodzielności, już od najmłodszych lat.
Może pomyślisz: Aaaaa, bo Norwegia to taki bezpieczny kraj, gdzie nikt o nic się nie boi, nic złego się nie wydarzy, nikt nikomu nic nie ukradnie. Nieprawda! Oczywiście, da się odczuć dużą różnicę pomiędzy Polską i Norwegią, jednak i tu zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Może Was zaskoczę, ale po wakacjach ktoś ukradł mój rower. Stary i zardzewiały, jednak zniknął ze stojaka w bardzo ruchliwym miejscu. Tak, podpięty nie był, ale jestem przekonana, że była to bardziej forma głupiego żartu ze strony młodych dzieciaków z gimnazjum. Jednak fakt jest taki, że roweru nie odzyskałam.
Drogie usługi
W Norwegii wszelkiego rodzaju usługi są bardzo drogie. Przykładowo, znajoma z pracy była u dentysty na konsultacji odnośnie do usunięcia ósemek. Sama wizyta kosztowała ją 3000 kr (1500 zł). Wyrwanie zęba koszt dwu/trzykrotnie większy. To samo dotyczy fryzjerstwa, zabiegów/usług kosmetycznych, fotografów…
Kawa na mieście nie na każdą kieszeń
Przyjeżdżając do Norwegii, musisz liczyć się z tym, że wypicie kawy na mieście to koszt minimum 25-30 zł. O cenach jedzenia już wspominałam, ale pierwszy przyjazd do Norwegii może być dużym szokiem, dla każdego.
Lekarz i przywitanie uściskiem dłoni
Mam bardzo pozytywne wrażenia odnośnie służby zdrowia. Z racji tego, że systematycznie muszę badać moją tarczycę, kilkukrotnie odwiedzałam miejscową przychodnię. Ceny badań krwi oscylują na podobnym poziomie jak w Polsce, jednak zachowanie lekarzy zdecydowanie odbiega od polskiej normy. Za każdym razem oczekując na swoją kolej, byłam wywołana przez lekarza, który otwierał mi drzwi, witał szerokim uśmiechem na twarzy, do którego dorzucał serdeczny uścisk dłoni. Drugą, podobną sytuację miałam, kiedy dzwoniłam do przychodni, chcąc dowiedzieć się, jakie są wynik moich badań. Pani z recepcji obiecała, że skonsultuję się z lekarzem i odpowie, czy muszę przychodzić osobiście. Tak też się stało, ale zadzwoniła do mnie sama lekarka, która zrobiła to dwukrotnie, tak była przejęta moją osobą.
Popularne kabiny
Tak jak w Polsce niektórzy mają domki letniskowe poza miastem, tak Norwegowie często posiadają tzw. kabiny (hytta). Najczęściej są one drewniane, ale bywają również niesamowicie nowoczesne, także z zewnątrz. Najlepiej, kiedy położone są z dala od jakiejkolwiek innej zabudowy. Wielu Norwegów uwielbia spędzać wolny czas w swoich domkach poza miastem, zaszywając się w nich na dobre kilka dni. Kabiny cieszą się także popularnością wśród turystów, którzy często wynajmują je od właścicieli, by spróbować tego, co Norwegia ma najlepsze- niesamowita przyroda i czas spędzony z daleka od miasta.
Po trzeciej części ciekawostek o Norwegii byłam przekonana, że cykl zakończy się z prostej przyczyny- braku kolejnych pomysłów. Jednak udało mi się stworzyć powyższą listę. Liczę, że za jakiś czas znów będę mogła podzielić się z Wami jeszcze innymi wzmiankami oNorwegii.
Dajcie znać, czy są tu osoby, które interesuje ta tematyka. Piszcie, zadawajcie pytania, a właśnie one będą dla mnie inspiracją do tworzenia kolejnych postów! Postaram się kontynuować cykl: Informacje o Norwegii, których nie znajdziesz w przewodniku, ale może są aspekty, które interesują Was jeszcze bardziej.
Dodam tylko, że jakiś czas temu, miałam okazję odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie życia osób na diecie wegańskiej w Norwegii. Całą rozmowę możecie znaleźć tutaj, na blogu Mortycji. Polecam zajrzeć, nie tylko osobom zainteresowanym tym stylem żywienia. Z rozmowy dowiecie się m.in. jakie zdrowe przekąski można znaleźć w każdym kiosku, co zdrowego warto przywieźć z Norwegii, a także, ile kosztuje kasza jaglana i czego na półkach norweskich sklepów nie uraczycie.