Nie martw się, to nie jest kolejny wpis z kategorii: Nowy rok, nowa ja. Nie chcę ślepo doradzać i przekonywać, że 2018 będzie dla Ciebie wyjątkowy. Raczej namawiam do chłodnej analizy minionego roku i wynagrodzenia siebie samego za to, co udało nam się osiągnąć. Nawet jeśli wydaję Ci się, że nie zrobiłeś ze sobą kompletnie nic, ja w to nie wierzę. Zatem, jak dobrze zacząć rok?
Z sentymentem (ale również smutkiem) wspominam swoje noworoczne postanowienia z czasów, kiedy byłam jeszcze nastolatką.
Jakiś czas temu w moim domu rodzinnym, odnalazłam notatniki, a w jednym z nich widniały właśnie moje postanowienia. Oprócz obietnic w stylu: będę regularnie się uczyć czy znajdę sobie drugą połówkę, pojawiała się także… schudnę 5 kilogramów. Mimo że wspominam to wszystko z sentymentem, w sercu pojawia się smutek, że już od najmłodszych lat miałam w głowie obraz siebie, jako dziewczyny z niedoskonałym ciałem, które wypadałoby zmienić. I tak najczęściej nic z ty nie robiłam, ale obietnice i oczekiwania wobec samej siebie były… Smuci mnie to cholernie, a nawet złości! I zastanawiam się, skąd to wszystko brało się w mojej głowie, bo na pewno sama na to nie wpadłam. Pamiętacie swoje postanowienia z młodszych lat? Praktykowaliście coś takiego? Ja byłam ogromną fanką notesów, pamiętników i wszelakich list, więc zdecydowanie było u mnie tego dużo.
Dziś chcę świadomie zdecydować, jak podchodzę do tej całej otoczki związanej z nowym rokiem!
Wiem, że dla niektórych z nas, taka przełomowa data, jaką jest nowy rok, stanowi świetny impuls do zmian. Może faktycznie znajdą się osoby, dla których coś takiego funkcjonuje, bo przecież, każdy moment jest dobry, aby wyznaczyć sobie nowe cele. No właśnie… każdy. Wierzę, że jeśli człowiek naprawdę całym sercem chcę dokonać zmian, zacznie stawiać malutkie kroczki, ale już dziś. Nie będzie czekał do 1 stycznia 2018 roku.
Kochany, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś swoją czystą kartkę, zaczął zapisywać już dzisiaj.
Mam wrażenie, że my, niedoskonali ludzie, potrzebujemy takiego ukojenia i pocieszenia, że nowy rok będzie faktycznie lepszy, łatwiejszy i zrealizujemy w nim wszystko, co sobie zaplanujemy. To jest normalne, szczególnie jeśli ostanie miesiące dały Ci mocniej w kość. Tylko wiesz co? Takie obietnice mogą jeszcze bardziej Cię rozczarować. Oczywiście życzę Ci tego i mam szczerą nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli, ale nauczona doświadczeniem wiem, że w zderzeniu z rzeczywistością, plany, cele i oczekiwania wobec samego siebie mogą zmieniać się o 180º i to nie raz.
Co zatem zrobić, by dobrze wejść w nowy rok?
Według mnie, zdecydowanie warto zacząć od małej analizy tego poprzedniego i pogłaskania siebie samego za to, co udało nam się zrobić. I nie uwierzę, jeśli pomyślisz teraz: Ejj, Klaudia, ale mi naprawdę nic do głowy nie przychodzi! Ten rok był najgorszym z najgorszych. Nie, nie nie. Ja tak łatwo się nie poddam. Proszę, abyś wziął kilogram mandarynek, kubek ciepłej herbaty, długopis i zwykłą kartkę. Nie musi to być Twój najnowszy i piękny notes czy planner, na który zerkasz z nadzieją i pragnieniem wpisania w nim pierwszych, przełomowych postanowień na nowy rok. Naprawdę, wystarczy biała kartka i długopis. Dużymi literami napisz: WSZYSTKO, CO UDAŁO MI SIĘ ZREALIZOWAĆ W 2017 ROKU. I zaczynamy! Spróbuj przeanalizować każdy miesiąc, tak po kolei i zupełnie szczerze. Nie robisz tej listy na pokaz, a jedynie dla samego siebie. Potraktuj ją jako fajną pamiątkę, do której z sentymentem zajrzysz za rok.
Jak mam sobie przypomnieć, co robiłem przez cały rok?
Wiem, że często wspomnienia z poprzedniego roku są nieco zamglone. Ciężko usystematyzować sobie w głowie, co my właściwie robiliśmy i na co zmarnowaliśmy te 365 dni. A może wcale nie zmarnowaliśmy? Postaraj się nie być dla siebie aż tak bardzo krytyczny. Jeśli masz problem z przypomnieniem sobie wydarzeń z upływającego roku, może z pomocą przyjdzie galeria w Twoim telefonie? Zerknij na zdjęcia, robimy ich naprawdę sporo, często próbując upamiętnić ważniejsze dla nas chwile, a nawet te z pozoru błahe. Jeśli nie zdjęcia, może Facebook czy Instagram? Sprawdź swoją facebookową tablicę, przejrzyj instagramowe posty, na pewno przypomną Ci o tym, o czym mogłeś zapomnieć, a co okazuje się małym sukcesem. Świetnym rozwiązaniem jest także przejrzenie swojego kalendarza (o ile taki posiadasz). To jest naprawdę cudowny pamiętnik, w którym można znaleźć wiele cennych informacji. Przykład? Od sierpnia zapisywałam sobie wszystkie treningi, jakie udało mi się danego dnia wykonać. Każdą aktywność, domowy trening, praktykę jogi, dłuższe spacery czy bieganie. Dzięki temu mogę śmiało stwierdzić, że ruszałam się naprawdę systematycznie, co obiecywałam sobie robić w tym roku! No i mam, pierwszy punkt na mojej liście.
Dla osób, które prowadzą bloga, to właśnie on jest świetnym pamiętnikiem i kopalnią wiedzy na swój temat! Sama nie piszę podsumowań każdego miesiąca (próbowałam z tą formą, ale jakoś nie mogę się przełamać), ale przeglądając wpisy z całego, 2017 roku, mam ogólny zarys tego, gdzie byłam, co robiłam, co mnie spotykało. Nie chcę mówić, że bloga piszę dla siebie, bo nie, ale w pewnym sensie, jest on dla mnie pamiętnikiem, który daje mi wgląd na własne życie, emocje, wybory, zmiany, wydarzenia itp.
Analiza poprzedniego roku, tak krok po kroczku, to naprawdę świetne podsumowanie i rozliczenie się z samym sobą.
Nie chodzi o to, by wyłapać tylko swoje sukcesy. Mam wrażenie, że takie przyjrzenie się poprzednim, dwunastu miesiącom sprawia, że człowiek wsłuchuje się w swoje potrzeby i prawdziwe pragnienia. Często, z dnia na dzień, ciężko zauważyć, że zdecydowanie ciągnie nas do pewnej zmiany, decyzji, ale wciąż ją odwlekamy, bo zawsze znajduje się jakieś ale. Przykład z mojego życia? Rezygnacja z pracy w restauracji. Przez długi czas znajdowałam tyle powodów, przez które nie mogłam podjąć ostatecznej decyzji. Gdy już raz podjęłam, później znów wylądowałam w tym biznesie, mając nadzieję, że coś się zmieni, ale nie zmieniło się nic! Dopiero znalezienie nowej pracy sprawiło, że moją decyzją podzieliłam się ze światem, bo w moim sercu i głowie, podjęłam ją już bardzo dawno temu. Brakowało mi jedynie odwagi, by do niej się przyznać i pewności siebie, by coś z nią zrobić, a także uwierzyć, że sobie poradzę.
W 2017 roku miałam wiele dni, kiedy myślałam, że ten rok jest już dla mnie przekreślony.
Było dużo łez, życiowych decyzji, walki z samą sobą, smutku, przerażenia i prób poskładania wszystkiego, co się sypało, do kupy. Jednak… mimo tych wielu złych chwil i bumeranga, który wracał do mnie całkiem często, 2017 był rokiem, którego nie żałuję, a wręcz powoli zdaję sobie sprawę, jak wiele małych marzeń, celów i pragnień, udało mi się zrealizować! I wiesz co? Postanowiłam, że podzielę się z Tobą moją osobistą listą. Nie po to, by się chwalić. Nie po to, byś poczuł, że Ty, w porównaniu do mnie, nie zrobiłeś niczego. Nie po to, by było Ci smutno, źle. Robię to dlatego, że jestem cholernie dumna z samej siebie! Dlaczego? Mimo lęku, smutku i wielu przeciwności, szłam dalej. I da się Mój Drogi, naprawdę się da. W tym roku na własnej skórze przekonałam się o tym, że idealny moment nigdy nie nadejdzie. Nigdy nie będziemy w 100% gotowi na nic. Zawsze da się znaleźć jakieś ale, by zatrzymać siebie samego i nie dać sobie prawa do… życia. Życia po swojemu, realizując małe cele, pragnienia, czy pracując nad sobą, by stać się po prostu lepszym człowiekiem.
1. Byłam na wakacjach w pięknej Chorwacji, które zorganizowaliśmy na własną rękę, odwiedzając jednocześnie kilka pięknych miast.
2. Odwiedziłam polski Toruń, co zawsze było w mojej głowie.
3. Udało mi się spędzić cudowny, babski weekend w Oslo i poznać stolicę Norwegii od nieco innej strony.
4. Skończyłam roczne studia na lokalnym uniwersytecie z naprawdę dobrymi ocenami.
5. Dostałam się na studia po norwesku, o co walczyłam jak lwica (popełniono błąd przy ocenie moich dokumentów, jednocześnie przekreślając moją kandydaturę, ale ja ten błąd wyłapałam i dzięki temu, szybko zmieniono decyzję)…
6. … i z nich zrezygnowałam po miesiącu studiowania. Podejmując własną, świadomą decyzję, która przyniosła mi cholerną ulgę i satysfakcję.
7. Zrobiłam króciutki kurs fotograficzny online od Madzi Mizery, który sprawił, że…
8. … wreszcie zaczęłam używać programu Adobe Lightroom i fotografować w formacie RAW, czego tak bardzo unikałam.
9. Starałam się regularnie robić zdjęcia.
10. Podjęłam decyzję o wizualnych zmianach na blogu i to małe marzenie szybko stało się rzeczywistością!
11. Ruszyłam z Newsletterem, o czym myślałam od dawna.
12. Napisałam i stworzyłam mojego pierwszego e-booka, którego możecie pobrać zupełnie za darmo.
13. Zdecydowałam się na powrót do psychoterapii, którą tak długo odwlekałam w czasie. Tym razem postanowiłam spróbować e-porady, czyli spotkań online, co dla osób mieszkających za granicą, jest naprawdę świetnym rozwiązaniem.
14. Podjęłam decyzję o ślubie i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem (no wiecie, życie to życie, różnie bywa, hihi), w 2019 będę żoną, choć nadal to do mnie nie dociera. Klaudia, żoną. Żoną, która ma męża. To tak poważnie brzmi! 🙂
15. Zrezygnowałam z dwóch prac, które miały na mnie zły wpływ.
16. Udało mi się znaleźć dużo spokojniejszą pracę w kawiarni, do której regularnie zaglądałam, odkąd przeprowadziłam się do Bodø.
17. Poprawiłam swój norweski, przełamałam się do komunikowania na co dzień.
18. Wróciłam do regularnej nauki tego języka na własną rękę, w domu.
19. Regularnie praktykowałam domową jogę i nie tylko.
20. Zorganizowałam pierwszy konkurs na blogu.
21. Pierwszy raz wzięłam udział w konferencji dla twórców internetowych w moim ukochanym Trójmieście.
22. W lipcu spędziłam kilka leniwych dni u mamy, w moim domu rodzinnym.
23. Odświeżyłam jazdę na snowboardzie i udało mi się parę razy wyrwać na lokalny stok!
24. Zrobiłam mój pierwszy, wegański i bezglutenowy tort, który okazał się strzałem w dziesiątkę!
25. W 2017 roku obchodziłam 3 rocznicę mojego związku z Mateuszem.
26. Dwukrotnie wzięłam udział w lokalnym, norweskim markecie, na którym sprzedawałam swoje wegańskie i bezglutenowe słodkości.
27. Zaakceptowałam fakt, że nie jestem robotem, moje zdrowie jest bardzo kruche i mam prawo do odpoczynku. I uwierz mi, że to chyba najbardziej przełomowa rzecz, której udało mi się dokonać w 2017 roku. Dodając do tego świadomość, że lepsze zrobione niż perfekcyjne i zaczyna być naprawdę dobrze!
28. Publicznie zaczęłam opowiadać o moich przejściach z depresją i nieco więcej pisać o zaburzeniach psychicznych na blogu, co było dla mnie ogromnym przełomem.
29. Poznałam nowe, cudowne osoby, które niesamowicie pozytywnie wpływają na moje codzienne życie.
30. Utrzymywałam kontakt z przyjaciółmi, z którymi dzieli nas ogromna odległość. Jak widać, dla chcącego, nic trudnego.
31. Chodziłam na szczudłach, które znalazłyśmy z moimi towarzyszkami w stodole na pewnej, norweskiej i uroczej wysepce.
32. Spędziłam krótkie wakacje w Jastrzębiej Górze, co przypomniało mi, ile pięknych miast mamy w Polsce.
33. Zachwycałam się zorzami polarnymi, których w tym roku było wyjątkowo dużo.
Do listy mogłabym dopisać jeszcze nieco więcej, ale część przemyśleń zostawię po prostu dla siebie, kończąc na tej symbolicznej trzydziestce.
Nigdy nie da się tak po prostu odciąć od tego, co robiliśmy w zeszłym roku.
To takie dobre uczucie, kiedy człowiek zaczyna rozumieć, jak wszystko jest ze sobą powiązane. Nasze małe cele, marzenia, kroki, z czasem mogą przerodzić się w coś większego. I tak właśnie starałam się funkcjonować w 2017 roku. Starałam się stawiać nawet te najmniejsze kroczki do przodu, bo wiem, że każdy musi jakoś zacząć. Nie mam zamiaru oczekiwać od siebie zbyt wiele. Wiem, że to u mnie nie działa. A co zatem się sprawdza? Zdecydowanie uświadomienie sobie, że życie, noworoczne postanowienia i obietnice wobec samego siebie, to nie jest żaden wyścig ani obowiązek. Oprócz listy wszystkiego, co udało mi się zrealizować w 2017, przygotowałam również krótkie zestawienie głównych celów na 2018 rok. I wiesz, co zauważyłam? Nic nie znalazło się tam przypadkiem. Wszystkie te rzeczy są ze sobą mocno powiązane. I chyba właśnie tak powinniśmy działać.
To co, zapominamy o przełomowych postanowieniach i zmiany zaczynamy od tego, co na wyciągnięcie ręki?
Wierzę, że taka analiza zeszłych miesięcy, zdecydowanie ułatwi Ci zaplanowanie 2018 roku. Ja, do wszystkich moich planów, postaram się podchodzić z rezerwą i spokojem. Nie chcę zaliczać się do osób, które znowu zaczynają wszystko od nowa. Kurczę, jest dobrze tak, jak jest. Staram się zaakceptować, co obecnie przynosi mi życie. A reszta na pewno powoli się ułoży, u Ciebie również.
Śmiało, opowiadaj! Jaki był dla Ciebie ten 2017 rok? Dał Ci w kość, a może wszystko poszło po Twojej myśli?
Koniecznie napisz w komentarzu, czy zgadzasz się z moim podejściem. Chętnie przeczytam również, z czego jesteś najbardziej dumny/dumna. Jak widzisz, na mojej liście znalazły się przeróżne doświadczenia. No właśnie, umieściłam na niej głównie doświadczenia! Bo tego chyba pragnę mieć w życiu najwięcej. Rzeczy, pieniądze, dobra materialne są ważne, ale nie najważniejsze. Mam wrażenie, że to wszystko zawsze się znajdzie, a my po prostu nie możemy zapominać, że w życiu bardziej liczą są uczucia, rozmowa, przeżycia, wspomnienia, praca nad sobą… Przynajmniej ja tak myślę, a Ty?