Jak to jest, że mimo problemów zdrowotnych, z którymi na co dzień żyję, nie poddaję się? Dlaczego gorsze samopoczucie i nie zawsze idealna forma, motywują mnie do nieustannej walki o siebie? Jak to jest, że po prosto MI SIĘ CHCĘ?
Skąd czerpię motywację do zdrowego stylu życia? No właśnie, skąd?
Nie, nie jestem obłożnie chorą osobą. Mam dwie ręce i dwie nogi, zdrowy umysł (chyba!) i codziennie, o własnych siłach, wstaję z łóżka. Wiem, że dom obok, ulicę dalej czy w mieście, w którym mieszkam, jest wiele osób, które mają gorzej, dużo gorzej. Jednak czy powinniśmy to porównywać? Ja to ja, Ty to Ty, a Pani ze spożywczaka, to Pani ze spożywczaka. Każdy z czymś się boryka. Ja od kilku lat zmagam się z mniejszymi i większymi dolegliwościami, które nie raz działają na mnie demotywująco. Moją największą bolączką jest Hashimoto i niedoczynność tarczycy. Przerażające jest to, jak wiele osób ma podobny problem do mnie!
Słabszy i wrażliwy układ trawienny, dająca wiele do życzenia odporność, permanentne zmęczenie. Wielokrotnie, zaraz po wstaniu z łóżka, czuję się tak, jakby ktoś uderzył mnie w głowę rurą od odkurzacza! Po treningu na siłowni, potrafię mieć całotygodniowe zakwasy, a przeziębienie ciągnie się czasami trzy tygodnie. Często mam cholerny problem z koncentracją i ciężko mi się skupić, choć to wynika raczej z mojej wrodzonej nadpobudliwości! Nie raz Mateusz ma ze mną ciężki kawałek chleba, sinusoida humorów potrafi doprowadzić mnie do szału, jego w sumie też.
Jednak wiesz co? Jestem cholernie wdzięczna za to, co mnie spotyka. Każda choroba, każdy gorszy dzień, każdy dołek i upadek, tak jakby mnie umacnia i pozwala bardziej docenić to, co już mam. Po prostu wierzę w to, że może być tylko lepiej. Mam dopiero 24 lata, a mój młodziutki móżdżek zrozumiał już rzeczy, które bez tych wszystkich przeszkód, pewnie długo by jeszcze do mnie nie docierały.
Piszę o tym dlatego, że chcę podpowiedzieć Ci, jak sobie z tym wszystkim radzę. Jak się motywuję, jak pokochałam zdrowe odżywianie i jak stało się ono moją codziennością. Jak znaleźć motywację do zdrowego odżywiania? Poniżej dzielę się z Tobą zasadami, które u mnie sprawdzają się idealnie.
Jak znaleźć motywację do zdrowego odżywiania?
Przede wszystkim, daję sobie czas.
Wiem, że najwygodniej byłoby od razu zobaczyć efekty zmian, które wprowadzamy. Jednak tak to nie działa. Na wszystko potrzebny jest czas, na zmiany w swojej diecie również. U mnie wszystko zaczęło się, jak miałam 19 lat. Niedługo minie 5 lat, odkąd zaczęłam wprowadzać jakiekolwiek zmiany w odżywianiu, uczyć się nowych rzeczy, poznawać, czytać, smakować, robić świadome zakupy, gotować. 5 lat! Prawda, że dużo? Nawet nie pytaj, ile błędów w tym czasie popełniłam, a ile nadal popełniam! Nadal szukam optymalnych dla siebie rozwiązań, wciąż walczę z jakimiś słabościami. Chociaż nie, walczę to złe słowo, bo…
Pozwalam sobie, od czasu do czasu, na coś, czego nie jem na co dzień.
Zdarza mi się zjeść coś przetworzonego i nie do końca zdrowego. Czasami wypiję Pepsi Max, zjem Oreo czy kupne, wegańskie lody z niezbyt ciekawym składem. I nie jest tak, że mam po tym ogromne wyrzuty sumienia, ale wiem, że im mniej tego jem, tym mniej mnie do takich produktów ciągnie. Nie wiem, czy mój organizm już tak mocno odzwyczaił się od przetworzonej żywności, a może mój układ trawienny jest na tyle słaby, że nie radzi sobie z takimi produktami, ale odczuwam fizyczne dolegliwości i skutki zjedzenia/wypicia czegoś, czego nie jem prawie w ogóle. Nawet po małej butelce Pepsi Max, moja cera drugiego dnia jest w gorszym stanie, a ostatnio, po trzech ciasteczkach Oreo, nocą obudził mnie okrutny ból brzucha. Przypadek? Może, ale to nie zdarzyło się pierwszy raz.
Powtarzam sobie, że robię, co w mojej mocy i nie obwiniam siebie za to, co mnie spotyka.
Każdy z nas jest inny i każdy inaczej znosi dane dolegliwości. Ja, mimo że staram się zdrowo żyć, nie jestem do końca zdrowa. Jasne, że nie raz pojawiają się myśli: I co Klaudia, na co Ci te wszystkie starania? Wtedy powtarzam sobie, że mój organizm już mi się odwdzięcza i jak już wspomniałam, nieustannie wierzę, że będzie tylko lepiej. A zresztą jak napiszę w kolejnych akapitach, to jest po prostu moja codzienność!
Na moją dietę nie patrzę przez pryzmat zakazów czy „tego mi nie wolno”. Ja po prostu dokonuję świadomych wyborów, nie czując się w żaden sposób ograniczona!
To, w jaki sposób się odżywiam, jest dla mnie tak naturalne, że zupełnie nie czuję się ograniczona! Ktoś, kto nigdy nie spróbował odżywiać się wegańsko, a do tego, w dużej mierze bezglutenowo, na pewno pomyśli, że jem głównie sałatę i piję wodę. Jednak ja, naprawdę przestałam się tym przejmować. Mam tyle możliwości, że czasami ciężko się zdecydować! Wegańskie jedzenie jest coraz łatwiej dostępne, nie wspominając nawet o produktach wegańskich i bezglutenowych z natury. Zajrzyj do wpisu, w którym dzieliłam się wegańską i bezglutenową listą produktów, które warto mieć w kuchni. Na samą myśl o okresie świątecznym w Polsce mam motylki w brzuchu, bo wiem, że odwiedzę kilka ukochanych knajpek, gdzie zjem wegańskie pyszności! Do tego bigos mamy ze śliwką, babcine pierogi z kapustą i grzybami, ziemniaczki z podsmażaną cebulką, ciasto marchewkowe… Stop, robię się głodna! Wracając do sedna, mój sposób odżywiania, wcale, ale to wcale mnie nie ogranicza! Sprawia wręcz, że nieustannie odkrywam nowe smaki i połączenia, oh!
Znalazłam alternatywy dla produktów, których nie jem.
W mojej diecie nie brakuje mi naprawdę niczego. Piję mleko, jem jogurty, zrobię ser z ziemniaka czy orzechów nerkowca, a w sklepie kupię jego gotowy, wegański odpowiednik. Jem pizzę, burgery, spaghetti, pierogi, gołąbki, sernik, tofucznicę, która smakuje jak klasyczna wersja jajecznicy, piję kawę latte ze spienionym mlekiem, mogę kupić przepyszną białą czekoladę, lody, które smakują lepiej niż BigMilk i tak mogłabym bez końca. Uwierz mi, że wszystko jest kwestią czasu, nauki, przestawienia się na nieco niestandardowe produkty, a przede wszystkim, otworzenie swojego umysłu i wyjście ze schematów, które przez całe życie nam wpajano.
Nie staraj się dokonywać od razu drastycznych zmian w swoim sposobie odżywiania. Staraj się zastępować stare, niezdrowe nawyki, nowymi, nieco stjuningowanymi. Chcesz pić mniej kawy? Kup sobie tę zbożową i podmień filiżankę małej czarnej na pyszną Inkę. Chcesz jeść mniej? Zapełnij swój talerz większą ilością warzyw zamiast ciężkiego sosu czy podwójnej porcji ryżu i tłustego mięcha. Nie możesz zrezygnować ze sklepowych słodyczy? Zrób swoje, domowe, ale nie takie z białej mąki, cukru i masła. Zacznij od prostych rzeczy, pieczony banan z gorzką czekoladą, cynamonem i wiórkami kokosowymi jest banalny do przygotowania, a smakuje wyśmienicie! I tak w nieskończoność.
Nie istnieje dla mnie wymówka typu „szkoda mi czasu, komu by się chciało”.
Wiesz, ile zajęło mi przygotowanie ostatniego lunchboxa, który zabrałam ze sobą na uczelnię? 5 minut. Do pudełka wrzuciłam kaszę gryczaną, którą ugotowałam dzień wcześniej, dorzuciłam dobrze przepłukaną fasolę z puszki, 2 garści miksu sałat, skroiłam pomidora i paprykę, dodałam łyżkę koncentratu pomidorowego, a wszystko posypałam przyprawami i orzechami włoskimi. Halo, 5 minut i pełnowartościowy posiłek gotowy! Kaszę można ugotować w trakcie malowania, kąpieli, porannego krzątania się po domu, żadna filozofia.
To, że komuś brakuje czasu na zdrowe odżywianie, jest naprawdę słabą wymówką. To, czym karmisz swoje ciało, powinno być naprawdę istotne!
Brakuje Ci czasu rano? Przygotuj nocną owsiankę, która będzie czekała na Ciebie w lodówce. Spędzasz cały dzień poza domem? Żaden problem! W Polsce otwiera się coraz więcej miejsc, gdzie można zjeść lokalnie i zdrowo. Dokonuj po prostu świadomych decyzji, każdy mały kroczek jest istotny.
Po prostu sprawia mi to radość!
Tak, jedzenie jest dla mnie radością i przyjemnością. Uwielbiam odkrywać nowe smaki, uwielbiam zastanawiać się, co będzie dobrym źródłem białka, węgli i tłuszczy w moim posiłku, uwielbiam kombinować, a najbardziej kocham minę bliskich, którzy próbują czegoś, co dla nich przyrządziłam. Zaskoczenie zmieszane z chęcią powiedzienia: dawaj więcej tego ciacha! To najlepszy sygnał, że da się, że można, że warto!
Wierzę, że robię co w mojej mocy, żeby dbać o siebie i swoje ciało. Staram się sobie powtarzać, że w przyszłości będzie tylko lepiej.
Choć wielokrotnie dopadają mnie negatywne myśli, staram się nie ulegać im na zbyt długo. Cholera, jesteśmy tylko ludźmi! Każdy popełnia błędy, każdy potrzebuję odskoczni i troszkę luzu od sztywnych zasad. Jednak jeśli wiem, że staram się karmić moje ciało pełnowartościowym, nieprzetworzonym żarciem, nie mogę mieć żadnych wyrzutów sumienia, że moje gorsze samopoczucie to moja wina. Dieta może zdziałać naprawdę dużo, ale pamiętajmy, że nie załatwia wszystkiego. Mój organizm jest, jaki jest i nie mogę z tym walczyć, nawet jeśli czasami nie chcę ze mną współpracować. Nie staram się robić nic na siłę, choć nie zawsze mi wychodzi. Słuchajmy siebie i wierzmy, że będzie tylko lepiej! To jest naprawdę klucz do sukcesu, wiara i pozytywne nastawienie, których tak bardzo nam brakuje.
Polubiłam prostotę i łatwe połączenia.
Zaufaj mi, jeśli w dużej mierze odstawisz przetworzoną, gotową żywność, zaczniesz używać różnych, naturalnych przypraw, Twój organizm pokocha prostotę. Pieczone ziemniaki z mnóstwem przypraw, do tego surówka z marchewki i prażonego słonecznika, świeża fasolka szparagowa, dużo fasolki! Proste, nieskomplikowane, a jakie pyszne! Dopiero pozbywając się ze swojej diety intensywnych, przesolonych i napakowanych sztucznymi dodatkami produktów, docenisz prostotę. Brukselka będzie smakowała obłędnie, a świeży daktyl zastąpi najlepszą czekoladę, serio! Nie wspominając o kiszonych ogórkach mamy, buraczkach czy słodkich, jesiennych jabłkach.
Mam już swoje proste, awaryjne połączenia, które zajmują naprawdę niewiele czasu, a smakują wyśmienicie!
Nie chłonę wszystkiego, co polecają inni i o czym trąbią internety.
Mam swój rozum, prawda? Nie przyjmuję do siebie wszystkiego, co próbuje mi wcisnąć świat zewnętrzny. Dużo osób twierdzi, że przy Hashimoto nie powinno się jeść tego, tego i tamtego. Wiem, że w wielu przypadkach to się sprawdzi, ale wiem także, że każdy jest inny i dużą rolę odgrywa tu… psychika! Pamiętam konsultację z pewną dietetyk, która opowiedziała mi historię kobiety. Kobieta nie jadła pomidorów (należą do roślin psiankowatych, które są niewskazane przy Hashimoto), glutenu, nabiału i wielu innych rzeczy, właśnie ze względu na choroby tarczycy. Jednak wiecie co? Pojechała na wakacje do Włoch, gdzie kompletnie odpuściła dietę. Jadła zdrowo, ale nie zwracała uwagi na zakazy, które sobie wyznaczyła. I co? Po powrocie jej wyniki badań niesamowicie się poprawiły. Bezstresowe wakacje, cudowna pogoda i błogie lenistwo sprawiły, że zregenerowała się, ale psychika.
Pewnie, że są przypadki, w których silne alergie są naprawdę niebezpieczne i przestrzeganie diety jest naprawdę ostatecznością. Jednak nie dajmy sobie wmówić za dużo! Zacznijmy od początku, a nie od końca, bo ktoś tak powiedział czy coś jest właśnie na topie.
Przestałam przejmować się tym, co powiedzą i pomyślą inni o tym, w jaki sposób się odżywiam.
Kiedyś brałam do siebie naprawdę dużo, uszczypliwości innych, dogryzanie, że Klaudia wiecznie z pudełkami itp. Wiem, że tak naprawdę dużo osób mi po prostu… zazdrościło? Obecnie bardziej wierzę w to, co robię. Ufam swojemu organizmowi, wiem, że to, co robię i jak jem, na pewno nie wyrządzi mi krzywdy. Nie robię tego pod publikę, nie chcę niczego nikomu udowadniać. Jestem JA, sama ze sobą i swoimi prawdziwymi potrzebami i zasadami.
Kiedyś moim problemem były restauracje. Wieczne zawstydzenie tym, że znów muszę pytać kelnera, czy mogą przygotować coś np. bez glutenu. Zastanawiałam się, co pomyślą inni, że uznają mnie za dziwaczkę, która nawet na spotkaniu ze znajomymi, nie umie zjeść normalnie. Teraz mam to naprawdę gdzieś! To jest moja decyzja i uwierzcie mi, że w każdej restauracji, bez problemu znajdę coś dla siebie. Nie wstydzę się już pytać, poznawać, upewniać się.
Mam nadzieję, że podpowiedziałam, jak znaleźć motywację do zdrowego odżywiania.
Wszystko pisałam na podstawie własnych, życiowych i prawdziwych doświadczenia! Koniecznie dajcie znać, jak to wygląda u Was. Jakie jest Wasze podejście do diety? Macie własne sposoby na znalezienie motywacji do dbania o siebie? Co jest dla Was motorem do działania? Obserwuj mnie na Instagramie, Facebooku i Bloglovin i bądź na bieżąco z nowościami, a przede wszystkim, dodatkowymi treściami, które nie pojawiają się na blogu!