Święta to czas wybaczania. Wybaczania innym, ale przede wszystkim, sobie. Napisałam do siebie list, który pomógł mi ubrać w słowa wszystkie smutki i radości 2018 roku. Czas pożegnać się z tym, co było. Nie zapomnieć, a przetrawić, poukładać, wyciągnąć wnioski i zakasać rękawy na kolejne 8 765,81277 godziny w 2019.
Jesteś cudem
Blog przeżył ze mną już naprawdę sporo, ja przeżyłam z blogiem jeszcze więcej. Od dłuższego czasu to miejsce nie powala moich czytelników ilością nowych tekstów, a ja mniej chętnie opowiadam o tym, co jeszcze jakiś czas temu, przychodziło mi z łatwością. Jednocześnie ciepło mi w serduchu, kiedy widzę, że bloga czytacie i cały czas pojawiają się tu nowe osoby.
W tym wpisie głos oddaję Oli, mojej dobrej znajomej jeszcze z czasów studiów. Kiedy zapytała mnie, czy mogłabym opublikować to, co ma do przekazania, na moim blogu, byłam pozytywnie zaskoczona. Tym tekstem poruszyła moje serce, mam nadzieję, że na Was zadziała on podobnie. Bo o oczywistych rzeczach trzeba przypominać, aż do znudzenia.
Reklama na Instagramie podsuwa mi kolejny poradnik o tym, jak osiągnąć sukces. Może kupię, a nie, zaraz, nie zdążyłam jeszcze wdrożyć zmian z poprzedniej książki, którą nabyłam parę tygodni temu. Tu kolejna osoba przed 30-stką z dumą opowiada o swoim biznesie, a tam fotograf, którego zdjęcia wgniatają mnie w fotel. I jeszcze tamten, co podróżuje, utrzymując się z pracy zdalnej. I w ogóle same sukcesy dookoła. A zaraz obok ja, z moim lekko niepoukładanym życiem i poczuciem, że jestem w tyle.
Dawno nie było krótkich zapisków, a w tym zabieganym świecie, jak tlen potrzebna jest chwila na refleksję. Mam nadzieję, że znajdziecie ją właśnie tutaj. Dwie minuty lektury, nie dłużej, obiecuję!
Mamy przechlapane. Widzę, że nie tylko ja czuję się przytłoczona możliwościami, które daje nam obecnie to, co dookoła. Możemy tak wiele, ale paradoksalnie, coraz więcej osób nie robi z tym nic. Bo nie wie, co wybrać, a jak już wybiera, męczy się ze swoim życiem niemiłosiernie. Przecież z opowieści innych ten wybór miał sprawić, że zaczniemy lepsze życie. Nie zaczniemy, dopóki będziemy naśladować, podglądać, spełniać oczekiwania innych, zamiast być sobą.
Mówią, by nie patrzeć na świat w szarych barwach. Czy zawsze? Ja codziennie staram się wybierać właśnie tę szarość, bo w życiu nic nie jest czarne albo białe. Przynajmniej dla mnie. Staram się widzieć kompromis, wybieranie mniejszego zła, działanie w zgodzie z własnym sumieniem. Robienie tego, co na dany moment jestem w stanie zrobić. Dziś o zbyt pochopnym ocenianiu innych i wyciąganiu bolesnych wniosków, którymi krzywdzimy drugiego człowieka.
Po ostatnim wpisie ciężko było mi cokolwiek ubrać w słowa. Kiedy publicznie opowiesz o tak intymnych, osobistych i trudnych doświadczeniach, wszystko inne przestaje mieć wartość. I w taką pułapkę myślenia właśnie wpadłam, dlatego dziś wracam z nieco luźniejszym wpisem.
Nie sądziłaś, że kiedykolwiek stracisz kontrolę. Trzymałaś życie w garści, byłaś bombą pozytywności, a ludzie po prostu do Ciebie lgnęli. Przyjaciółki śmiały się, że to Ty zawsze namawiałaś do robienia głupich rzeczy. Miałaś kompleksy, ale łatwiej było zamiatać je pod łóżko. Niech się kurzą, niech ludzie nie widzą.
Ach te zapiski. Trudno nie spisywać myśli, kiedy głowa swoje, a my swoje. Mam tyle do przekazania, do powiedzenia. Czasami nie nadążam za swoimi emocjami, które uprawiają swoje harce bez mojej zgody. W efekcie powstają kolejne zapiski, które chyba trochę lubicie.