W tym wpisie opowiem Ci o moim podejściu do aktywności fizycznej. Pokażę, że naprawdę można być aktywnym robiąc to, co się lubi, choć czasami trzeba zacisnąć zęby, zmotywować się do pokonania lenistwa i dać z siebie więcej, niż mielibyśmy na to ochotę. Powiem też, dlaczego moda na sport nie zawsze musi być dla nas dobra.
Dlaczego aktywność fizyczną utożsamiamy tylko z naszym ciałem?
Dużo ostatnio o tym myślę. Zastanawiam się, dokąd zmierza nasze społeczeństwo. Sami sobie robimy krzywdę. To jest pomieszanie z poplątaniem, co można ostatnio zaobserwować w sieci. Ludzie potrafią marnować swój cenny czas na komentowanie tego, jak wygląda brzuch czy pośladki słynnej blogerki. Zawsze znajdą się osoby, które wbiją szpilkę, przeleją swoje rozgoryczenie i brak samoakceptacji na inną osobę, która wygląda naprawdę dobrze. Pytam, po co? Czy nie lepiej zająć się swoim życiem, które nam przemija, skupić się na sobie, własnych słabościach i zacząć pracować, ale nad samym sobą?
Chorobliwe podejście do ciała i wyglądu przekłada się również na niezdrową relację z aktywnością fizyczną.
Kiedy zaczynam zapominać, co tak naprawdę jest najważniejsze w treningu i dbaniu o siebie, wracam do lat, kiedy trenowałam Taekwon-do ITF i przypominam sobie swoją 12-letnią przygodę z tym sportem. Zaczynałam w wieku 8 lat. Byłam wtedy malutką Klaudią ze słodkimi warkoczykami, która nawet nie pomyślała, że sport należy uprawiać po to, by nasze ciało wyglądało idealnie. To była dla mnie zabawa, spotkanie z innymi dzieciakami, nowe znajomości, pierwsze zdane egzaminy, wyzwania, zajęcie po szkole, które później, przerodziły się w prawdziwą pasję. Pasję, która jest w moim sercu aż do dziś.
Sztuki walki ukształtowały mój charakter. To nie była łatwa przygoda. W sezonie treningi były niesamowicie ciężkie, a kiedy walczyłam na macie, w moim nosie czasami lądowały waciki tamujące krew. Pamiętam momenty, kiedy biegałam w środku zimy, mając śnieg po kolana tylko po to, by poprawić swoją kondycję. Wielokrotnie pojawiały się łzy, nie tylko te szczęścia. Ekscytacja, niesamowita adrenalina i zapominanie o otaczającym mnie świecie. To jest prawdziwa pasja i oddanie, które oznacza coś więcej, niż tylko dążenie do wymarzonej sylwetki.
Pamiętam treningi, kiedy przez godzinę musiałam szlifować jeden ruch. To uczyło mnie pokory i cierpliwości, mimo że wielokrotnie miałam dość i zastanawiałam się, po co to wszystko. Nie zawsze rozumiałam ten sport, jednak gościł on w moim życiu mimo wszystko. Wspaniali ludzie, przyjaźnie, które trwają aż do dziś, chęć walki ze swoimi słabościami, stawania się lepszą wersją samej siebie.
Dajmy sobie szansę na próbowanie nowych rzeczy, ale nie podążajmy ślepo za trendami.
Po zaprzestaniu mojej kariery w sztukach walki pojawiła się cholerna pustka. Zaczęłam próbować różnych aktywności fizycznych, ale nie robiłam tego dla siebie, a po to, by schudnąć. I to było najgorsze, co mogłam zafundować sobie samej. Zmiana sposobu myślenia sprawiła, że przestałam zwracać uwagę na to, co odpowiada mnie samej, a chłonęłam wszystko, co ma do zaoferowania otoczenie. Naprawdę długi czas trenowałam z Ewą Chodakowską, czego nie żałuję, bo dzięki temu zdobyłam naprawdę sporą wiedzę, jeśli chodzi o domowy trening na własną rękę. Później zaczęła się moja przygoda z bieganiem, pojawił się również Crossfit, Spinning, a na końcu, trening siłowy. Gubiłam się w tym, czego naprawdę chcę, a co robię na siłę. Zmuszałam się do wielu rzeczy, tłumacząc to sumiennością i chęcią bycia lepszą wersją samej siebie. Mimo że sporo treningów naprawdę dawało mi satysfakcję, kompletnie nie widziałam w tym siebie.
W moim życiu pojawiały się także momenty, kiedy starałam się przekonać samą siebie, że aktywność fizyczna nie jest dla mnie, bo problemy zdrowotne mi na nią nie pozwalają.
Tak, jest mi ciężej, nie ukrywam. Spore problemy z tarczycą sprawiają, że moje ciało nie funkcjonuje, tak jak funkcjonowało jeszcze kilka lat temu. Wielokrotnie łapałam się na nierozumieniu, dlaczego mam pod górkę. Jest mi ciężej, moje ciało słabo się regeneruje, często bolą mnie stawy, plecy, odzywają się stare kontuzje. Co robiłam? Użalałam się nad sobą! Z fanatycznego i obsesyjnego uprawiania sportu przeszłam do etapu dawania sobie zbyt dużych forów! Powoli do mojego życia wkradało się odpuszczanie, lenistwo mieszające się z wyrzutami sumienia, niechęcią i poczuciem, że to i tak nie ma sensu. Do tej pory nie jest idealnie, wciąż mam dni, kiedy nie potrafię wsłuchać się w swój organizm i dopasować aktywności fizycznej do obecnego stylu życia, który się wciąż zmienia. Nie jestem osobą, która spędza 8 godzin dziennie przy biurku. Jeśli idę do pracy, jestem tam w nieustannym ruchu i ciało domaga się odpoczynku, a nie kolejnej dawki wysiłku fizycznego.
Dziś dochodzę do etapu, kiedy sport to część mojego życia, a ja znajduję na niego miejsce, bo tego sama chcę!
Może warto zacząć od najmniejszych rzeczy? Płacimy duże pieniądze za karnety na siłownię, a już niewielkie zmiany i bardziej świadoma codzienność sprawi, że poprawimy naszą kondycję i sprawność! Mój Mateusz zawsze się ze mnie śmieje, kiedy zamiast ruchomych schodów, wybieram te klasyczne. Aktywność fizyczna to nie tylko treningi, które kosztują nas naprawdę sporo. Aktywny człowiek to osoba, która zmiany zaczyna od niewielkich, codziennych, czynności! Wspomniane już wyżej schody zamiast windy, spacer do sklepu, zamiast komunikacji miejskiej czy samochodu. Więcej roweru, domowe porządki, mycie okien, przechadzki z psem, zwiedzanie nowego miasta na pieszo, rolki z przyjaciółką. Jeśli dopiero próbujesz swojej przygody z aktywniejszym życiem, zacznij od małych rzeczy, to naprawdę działa! Nie musisz ślepo podążać za obecnymi trendami, a wręcz kompletnie Ci tego nie polecam. Nie bój się szukać. Niektórzy lubią zaczynać zmiany od ogromnych rewolucji, jednak u mnie to nie działa. Zmiany wolę wprowadzać powoli, bo wiem, że w ten sposób zostaną ze mną na długo. Moda na sport jest fajna, ale do wszystkiego trzeba podchodzić z głową, bo każdy z nas jest kompletnie innych człowiekiem.
Tak, mi też zdarzają się leniwe dni, a także momenty, w których ciało kompletnie nie ma ochoty ze mną współpracować.
I właśnie tutaj opowiem Ci o najważniejszym pierwiastku zmiany, która we mnie zaszła. Wiem, że moje ciało jest bardzo sprytne i często daje mi jasne sygnały. Klaudia, czas odpocząć. Klaudia, każdy ma prawo do dnia nic nie robienia, kompletnego lenistwa i bezproduktywności. Różnica jest taka, że kiedyś te sygnały uznawałam za moją słabość. Stwierdzałam, że to wkradające się lenistwo, brak samozaparcia i chęci dbania o siebie. Dziś, mimo wciąż wkradających się wyrzutów sumienia, zaczynam rozumieć, że to normalna, ludzka rzecz, a odpoczynek jest najważniejszą częścią naszego życia. Tak, lubię odpoczywać aktywnie, ale czasami to nie jest dobre rozwiązanie. Czasami trzeba po prostu spędzić spokojny dzień w domowym zaciszu, gdzie najdłuższą trasą do pokonania, będzie ta do lodówki i łazienki!
Wróciłam do biegania, trenuję siłowo w domu, pamiętam również o jodze. Jednak staram się słuchać organizmu i uczę się odpuszczania sobie samej.
Mimo że byłam osobą, która cały czas miała do czynienia ze sportem, czerwiec był dla mnie ciężkim miesiącem, bo bardzo dużo pracowałam i kompletnie nie miałam siły na żadne treningi. I wiesz co? Trzy tygodnie pobytu w Polsce zaowocowały tym, że w lipcu wróciłam do biegania! Nie chciałam tego odkładać na po wakacjach. W Polsce miałam więcej luzu, czasu dla siebie i chciałam go wykorzystać tak, jak lubię, czyli aktywnie. Pierwszy bieg był tragiczny, nie biegałam bardzo długo i nie było mowy o przebiegnięciu dłuższego dystansu bez żadnej przerwy. Jednak nie poddawałam się, zrobiłam naprawdę sporo treningów, zarówno tych biegowych, jak i siłowych, w domu. W sierpniu również biegałam, jednak intensywność zależy od tygodnia i ilości godzin w pracy. I ogromnie się cieszę, że przebiegnięcie 5 km nie stanowi już dla mnie problemu! Zaczęłam od zera i zobacz, udało się. Tobie też się uda, wiem to!
Fajna ta moda na sport, faktycznie. Jednak jeszcze fajniejsze jest szukanie swojej własnej drogi, zaczynając od rzeczy najprostszych.
Życie mamy tylko jedno! Uwielbiam aktywność fizyczną, ale jeszcze bardziej lubię, kiedy jest ona dla mnie, choć częściowo przyjemnością. Nie chcę podążać ślepo za modą. Chcę robić to, co służy mojemu organizmowi. Trening ma nas uskrzydlać, dodawać energii na resztę dnia. Jeśli jesteśmy po nim wycieńczeni, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, czy na pewno wszystko jest w porządku? Oczywiście, że początki mogą być cięższe. Ja też zaciskałam zęby nie raz, żeby później było z górki. Jednak nie zaciskajmy tych zębów zbyt długo, dając się pochłonąć modzie i temu, co obecnie jest na fali.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak zacząć regularnie uprawiać sport?
A jakie jest Twoje podejście do sportu? Zgadzasz się z tym, co napisałam?
Bardzo podziwiam ludzi, którzy pasjom potrafią podporządkować całe życie. Jednak wszystko zależy od naszej sytuacji i nigdy nie możemy porównywać się z innymi. Ja się porównuję, ale z samą sobą. A Ty? Napisz, czy potrafisz znaleźć tę zdrową równowagę między aktywnością fizyczną a chorobliwym podejściem do swojego ciała. Ja się nie dam i wszechobecnej modzie mówię głośne nie! Chcę dbać o siebie, ale z głową, w swoim tempie.
Wiesz, gdzie mnie szukać, prawda?
Jestem na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. Dajcie znać, że jesteście, czytacie, zaglądacie. Bądźmy w kontakcie, po prostu! Jeśli mój wpis okazał się dla Ciebie pomocny, podziel się nim ze swoim otoczeniem. Będę wdzięczna, bardzo, z całego serca!