Stęskniłam się, po prostu. Za takim wpisem od serca, szczerym, zwyczajnym. Za poopowiadaniem co u mnie… o zwykłej codzienności, która potrafi być zmienna, jak pogoda w kwietniu. Telegraficzny skrót tego, co obecnie robię, jak trenuję, pracuję, studiuję i co knuję w wolnych chwilach. O zmianach też będzie oraz o rozterkach, które czasami i mnie męczą.
Daaawno nie było wpisu z cyklu Moja codzienność, który ostatnio pojawił się w lutym. Nadrabiam zaległości i już nie mogę się doczekać, bo mam Ci naprawdę sporo do opowiedzenia. Moja codzienność w Skandynawii nie zawsze jest idealna, a wręcz do ideału brakuje jej naprawdę dużo!
KONIECZNIE DOTRWAJ DO KOŃCA WPISU, CZEKA NA CIEBIE PORZĄDNA DAWKA ZDJĘĆ!
Wszystkie pochodzą z mojego InstaStory, na którym staram się być całkiem aktywna i dzielę się urywkami z mojej codzienności.
CO U MNIE?
Szczerze? Bywa różnie, nie chcę Cię okłamywać, że wciąż płynę na fali idealnego życia. Jednak mam wrażenie, że z dnia na dzień, daję sobie samej coraz więcej zrozumienia, akceptacji i cierpliwości. Mimo że należę do grona osób, które nie lubią narzekać na pogodę, zmienna aura na północy Norwegii zdecydowanie daje mi w kość. Z zazdrością słucham o wiośnie, która na dobre zagościła już w Polsce. Chętnie wyrzuciłabym zimową kurtkę w kąt! Dwa dni temu było pełno śniegu, a dziś za oknem obserwuję deszczowy, jesienny dzień.
ZMIANY, ZMIANY, IDĄ ZMIANY!
Pisząc na ten temat, zaczynam czuć dziwne motylki w brzuchu i lekki niepokój. W zeszłym tygodniu podjęłam ostateczną decyzję odejścia z mojej obecnej pracy i poinformowałam o tym kroku mojego pracodawcę. W lipcu minął dwa lata, odkąd pracuję w jednej z lokalnych restauracji. Bardzo długo biłam się z myślami, a osoby, które mieszkają w Norwegii i w ogóle poza granicami Polski, na pewno wiedzą, o czym piszę. Boję się jak cholera. Odchodzę z pracy, nie wiedząc, czy znajdę coś innego. Mimo że porozumiewam się po norwesku w stopniu komunikatywnym i nie mogę narzekać na swój angielski, wylądowanie na bezrobociu jest jak najbardziej prawdopodobne.
Ta myśl była już ze mną od dłuższego czasu. Bardzo chciałam dokonać zmiany, jednak wciąż odkładałam ostateczną decyzję w nieskończoność. W restauracji będę pracowała do końca czerwca, z przerwą na wakacje w Chorwacji. Co dalej? Dobre pytanie i chętnie poznam odpowiedź, wiesz? Będę czekała na wyniki egzaminów oraz rekrutacji na studia w języku norweskim, a w międzyczasie, postaram się powoli rozglądać za czymś nowym. Nie chcę więcej pracować w gastronomii, chciałabym sprawdzić się w zupełnie czymś innym. Wiem, że w niewielkim mieście, które liczy 50 tys. mieszkańców, możliwości są nieco ograniczone, jednak nie przekonam się, jeśli nie spróbuję.
I tutaj odzywa się moja niepewna, pozbawiona wiary w swoje możliwości część Klaudii, która, zanim spróbuje, już pisze czarny scenariusz. Mam nadzieję, że rok 2017 się do mnie uśmiechnie i znajdę pracę, która da mi nieco satysfakcji, nie będzie psuła zdrowia i pozwoli na rozwój, ale więcej o tym… innym razem. Kiedy niepewność bierze górę i próbuje mnie przekonać, że mi się nie uda, w głowie powtarzam sobie słowa… just try!
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE ORAZ ROZTERKI NA EMIGRACJI
Właśnie teraz, powinnam pakować się do Sztokholmu. W planach była samochodowa podróż do stolicy Szwecji, jednak ostatnie wydarzenia, skutecznie ją pokrzyżowały. Sporo o tym myślę. O tym, że ciężko czuć się bezpiecznie na tym cudownym świecie. Oczywiście nie można zamykać się w klatce i bać, że za rogiem spotka nas coś złego. Jednak o ile łatwiej żyłoby się każdemu z nas, gdyby na świecie ludzie byli po prostu… dobrzy dla siebie nawzajem. Dziecięca naiwność wciąż każe mi wierzyć w drugiego człowieka. I wierzę, choć jednocześnie, niektóre wydarzenia nie mieszczą mi się zwyczajnie w głowie. Serca pęka, kiedy myślę o niewinnych ludziach, którzy giną w tak wielu miejscach na świecie i mocniej doceniam to, że mogę do Ciebie pisać z ciepłego łóżka, mając dach nad głową i widząc bezpiecznego Mateusza, który zajada się tortillą i gra właśnie w ukochaną Fifę.
Na szczęście mogliśmy bezpłatnie odwołać rezerwację hotelu i Święta spędzę na miejscu. Bilety do Polski niestety kosmicznie drogie, podobnie wygląda to z podróżą do innych miast w Europie.
Kolejną rozterką, która mnie męczy, jest właśnie kwestia podróżowania. Mieszkając w Bodø, czuję się nieco ograniczona. Gdziekolwiek chcemy polecieć, zawsze czeka nas przesiadka, a co za tym idzie, wysoka cena biletów. Czasami lecąc do Polski, muszę przesiadać się dwukrotnie. Jednak staram się widzieć pozytywne aspekty miasta, w którym mieszkam, jednak coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że chciałabym spróbować życia w innej części Norwegii, szczególnie w Oslo.
Oprócz rozterek i smutnych wydarzeń, w tym sezonie udało nam się aż trzy razy wyskoczyć na stok! Moje umiejętności związane z jazdą na desce odświeżone i radość nieziemska! W Wielkanoc jest plan na ponowny, jednodniowy wypad. Zaglądaj na moje InstaStory, na pewno podzielę się kwietniową, zaśnieżoną Norwegią!
STUDIA I JĘZYK NORWESKI
Mam za sobą pierwszy egzamin z socjologii i lżej mi na serduszku, bo zaliczyłam i to całkiem nieźle. Zaraz po Wielkanocy, czeka mnie najważniejszy egzamin z norweskiego, później wakacje, a po powrocie jeszcze ustny oraz kolejna część socjologii. Jednak na koniec maja będę miała już wszystko za sobą. Wierzę, że podołam i zdobędę potrzebny papierek! Tak poza formalnymi sprawami, całkiem nieźle idzie mi gadanie po norwesku. W pracy z klientami rozmawiam już tylko w tym języku. Zazwyczaj rozumiem i zostaje zrozumiana, choć nie zawsze jest tak kolorowo. Moim znienawidzonym pytaniem jest: Hva sa du? czyli Co powiedziałaś?, które zdarza mi się usłyszeć od Norwegów całkiem często. Jednak nauczyłam się nie poddawać i nie przeskakiwać na angielski, chyba, że zrobi to sam Norweg lub naprawdę nie wiem, jak coś powiedzieć.
Jest ciężko, bardzo. Z pracy wracam zmęczona zarówno fizycznie, ale przede wszystkim, psychicznie. Jednak czym byłoby życie bez wyzwań?! I choć często w mojej głowie pojawia się pytanie: po co ja to wszystko robię i czasami nie umiem na nie odpowiedzieć, wierzę, że powoli, stopniowo, wszystko się ułoży.
ZDROWIE, LEPSZY SEN ORAZ MOJA TRENINGOWA RUTYNA
Jak ja się cieszę. że od października nie byłam przeziębiona! Jasne, zdarza mi się przelotny katar czy chrypa. Jednak moja odporność zdecydowanie się poprawiła i mam nadzieję, że tak zostanie. Ostatnio śpi mi się też całkiem dobrze. W ostatnim wpisie dzieliłam się z Wami tym, że moje problemy ze snem wracają jak bumerang. Od prawie 2 miesięcy suplementuję melatoninę, która naprawdę mi pomaga. Nie wiem, może to placebo, a może wpływ czegoś innego, ale zasypiam znacznie szybciej i nie mam okropnych kryzysów, które miewałam wielokrotnie. Myślę, że na pewno napiszę o tym nieco więcej. Znacie melatoninę? Ja pytałam o nią moją zaufaną ginekolog i dała mi zielone światło, jeśli chodzi o używanie tego suplementu.
Choć by się waliło czy paliło, na siłowni dwa razy w tygodniu być muszę! Ciężka, fizyczna praca nie zawsze pozwala mi na regularniejszy trening, jednak staram się tak zaplanować tydzień, żeby znaleźć siłę również na trening z ciężarami. I wychodzi mi to całkiem nieźle. Nie wywieram na sobie presji, że muszę robić to częściej. Jak uda się być 3 razy, genialnie, jednak nic na siłę. I co najważniejsze, zaczęłam zapisywać swoje treningi i dokładnie widzę, czy robię jakiś postęp.
Ostatnimi czasy mniej eksperymentuję w kuchni, stawiam na proste jedzenie. I dlatego nie mogę się doczekać Wielkanocy! W planach nieco bardziej kreatywne podejście do gotowania. Jednak mimo prostoty na co dzień, staram się, żeby każdy posiłek naprawdę mi smakował. Dodaję mnóstwo ulubionych przypraw, a dzięki nim, nawet najzwyklejsze warzywa czy gotowany ryż, zmieniają swoje oblicze. Masz swoje ulubione przyprawy, a może przeczytałbyś na ten temat nieco więcej?
CO CZYTAM, CO OGLĄDAM, JAK MA SIĘ MOJA ORGANIZACJA?
Nie wiem czemu, ale nie raz mam uczucie takiego rozmemłania, jeśli wiesz, o czym piszę. Są dni, że potrafię być niesamowicie produktywna, ale często, wychodzi zupełnie na odwrót. I czasami, zamiast odciąć się od świata i naprawdę poświęcić wieczór na czytanie książki, ja próbuję zająć się obowiązkami. Finał jest taki, że marnuję wieczór np. z telefonem w ręku. Pracuję nad tym, ale wciąż daleko mi do ideału. Ciężko mi postawić granicę między prawdziwym relaksem i pracą, a wyrzuty sumienia nie raz dają o sobie znać. Myślę, że jest to problem wielu osób, które próbują rozwijać swoją pasję. Mimo że jest dla mnie coś przyjemnego, nadal zabiera sporo energii i czasu.
Obecnie czytam książkę Bóg w wielkim mieście, a raczej spokojnie ją sobie dozuję. Pięknie wydana, ale to nie jest najważniejsze. Czuję, że ta lektura jest mi potrzebna. Nie rozpisuję się za dużo na jej temat, bo na pewno jeszcze o niej wspomnę, a jeśli chcesz poznać autorkę, zajrzyj na jej bloga. Często moją lekturą są po prostu notatki z norweskiego i nauka. Nie mogę się doczekać czerwca, uwielbiam to uczucie po egzaminach, kiedy głowa może naprawdę odpocząć!
W zeszłym tygodniu skończyłam oglądać drugi serial How to get away with murder. Co to był za sezon, polecam przez duże P!
MAŁE PRZYJEMNOŚCI
Na zdjęciach poniżej zobaczysz, że sporo tam kawy. Jednak nie piję jej aż tak dużo, towarzyszy mi ona najczęściej podczas spotkań towarzyskich w kawiarniach. Obiecałam sobie, że chociaż raz w tygodniu, wychodzę na kawę w miłym towarzystwie. Mam tu również na myśli… siebie samą! Nie ma nic lepszego niż randka z samym sobą, wiesz? Ja najbardziej lubię usiąść przy oknie z ulubionym latte i przyglądać się ludziom za oknem. Co robią, gdzie idą, jak może wyglądać ich dzień. Strasznie mnie to odpręża, zawsze tak miałam.
Oprócz tego daje sobie więcej przestrzeni na lenistwo. Takie zwykłe, najprostsze marnowanie czasu i łapanie oddechu. Uwierz mi, że należę do grona osób, które lubią, kiedy ich grafik jest mocniej wypełniony, jednak stopniowo, powoli, w moim życiu następuje przełom i mam nadzieję, że będzie to zmierzało w dobrym kierunku!
NA SAM KONIEC SPORA DAWKA ZDJĘĆ Z MOJEGO INSTASOTRY!
Kadry spontaniczne i nieplanowane. A jeśli jeszcze nie obserwujesz mojego profilu na Instagramie, czekam na Ciebie z niecierpliwością! Sporo kawy, choć nie piję jej wcale tak dużo, domowego szlafroczka w serduszka, pięknego Bodø, mniej poważnych min i smacznego jedzenia. Ze specjalną dedykacją dla mojej mamy, która czyta każdy wpis, przegląda wszystkie zdjęcia i bardzo się o mnie martwi.
HEJ, A CO U CIEBIE?
Daj znać, jak Tobie mija wiosenny czas. Znajdziesz chwilę na przedświąteczny relaks? Mam nadzieję, że wpis z serii: Moja codzienność w Skandynawii, chociaż odrobinę Cię zainspirował!
BĘDĘ SUPER WDZIĘCZNA, JEŚLI PODZIELISZ SIĘ MOJĄ TWÓRCZOŚCIĄ ZE SWOIM OTOCZENIEM.
Znajdziesz mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. Social media to taki ważny element dla każdego twórcy. Nie chodzi o zbieranie wiecznych pochwał, podziwianie kogoś, ilość lajków czy poczucie wyższości nad innymi. Chodzi o zwykłe poczucie, że to robię, ma sens i mogę, chociaż w niewielkim stopniu, komuś pomóc, kogoś zainspirować.