Przeżywam trudny czas, jeśli chodzi o moją kreatywność. Nie chodzi wcale o to, że brakuje pomysłów, jest wręcz odwrotnie, mam ich bardzo dużo. Jednak co z tego, kiedy większość z nich ląduje w zakładce niewystarczająco dobre, do kosza, to już było. W tym tekście opowiem Wam o zmaganiach fotografa-perfekcjonisty w Norwegii.
SYNDROMIE OSZUSTA, JAK NIEMIŁO CIĘ MIĘC W MOIM ŻYCIU!
Słyszałeś kiedyś o syndromie oszusta? Jest to zjawisko w psychologii, które mówi, że mimo wielu pozytywnych sygnałów z zewnątrz, my wciąż uważamy, że nie jesteśmy wystarczająco kompetentni. Mimo że osoby z naszego otoczenia czy każdy, z kim współpracujemy są przekonani, że nasza praca jest wartościowa oraz że są zadowoleni z naszych usług, nieustannie czujemy, że oszukujemy wszystkich dookoła. Czujemy, że nasze kompetencje wcale nie są takie, jak postrzegają je inni, a każdy sukces często tłumaczymy szczęściem czy sprzyjającym losem, odejmując sobie jednocześnie własną zasługę oraz ciężką pracę. Syndrom oszusta przewija się w moim życiu od bardzo dawna. Zaczęło się to już podczas zawodowej kariery w Taekwon-do ITF, kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy na arenie krajowej. Ja Mistrzynią Polski? Była radość, była satysfakcja, ale zaraz pojawiała się fala wyrzutów sumienia oraz poczucie, że przecież są lepsze zawodniczki ode mnie, a to, że tym razem wygrałam, wynika tylko i wyłącznie z faktu, że innym poszło gorzej, mieli kontuzję… Moja głowa zawsze potrafiła znaleźć mnóstwo powodów na wytłumaczenie mojego sukcesu w taki sposób, by odebrać sobie wszystkie zasługi. Podobnie było na studiach, jeszcze w Polsce czy już tutaj, w Norwegii.
Mimo że mam za sobą mnóstwo pracy na psychoterapii, która nie raz pojawiała się w moim życiu, syndrom oszusta towarzyszy mi nadal. Idzie ze mną ramię w ramię wraz z rozwojem fotograficznym. I niestety, im dalej w las i im większe wymagania wobec samej siebie, tym bardziej potrafi on uprzykrzać życie. To jest trudne, bardzo ciążące poczucie z tyłu głowy, które podpowiada Ci, że oszukujesz innych. Syndrom oszusta potrafi blokować w działaniu. U mnie wygląda to tak, że często po prostu porzucam jakiś pomysł czy podchodzę bardzo sceptycznie do tego, by o fotografii opowiadać innym. I mimo że bywa to męczące, cieszę się, że mam szacunek do tej dziedziny i nie próbuję kreować się na specjalistkę, która wie więcej, niż w rzeczywistości, bo przede mną wciąż długa droga.
Pomyśl o tym i Ty, masz w sobie czasami takie odczucia? Pamiętaj, że czym innym jest pokora, a czym innym może okazać się chorobliwe odbieranie sobie wszystkiego, co osiągnęliśmy. Tym bardziej, jeśli jest to zasługa tylko i wyłącznie naszej ciężkiej pracy oraz poświęcenia.
WIDZĘ MORZE ZDOLNYCH FOTOGRAFÓW, WIDZĘ OCEAN PIĘKNA, KTÓRE TWORZĄ. CZASAMI FALA TEGO WSZYSTKIEGO ZALEWA MNIE PO SAM CZUBEK GŁOWY.
Inspiracja, czy działa na Ciebie tylko pozytywnie? Zerkanie na prace innych, chłonięcie treści, które nam serwują, podziwianie, a nawet lekkie uszczypnięcie zazdrości, że na ten pomysł nie wpadliśmy my. Inspirowanie się innymi może być zgubne, tak naprawdę w każdej dziedzinie kreatywnej. Ja już dawno świadomie kontroluję np. to, kogo obserwuję na Instagramie. Jednak wciąż miewam dni, kiedy jestem tym pięknem przytłoczona. Wiesz, to takie poczucie, że wszyscy są o trzy kroki przed Tobą. Takie chwile zdarzają mi się rzadko, bo mocno już to przepracowałam, ale nadal muszę bacznie obserwować siebie i to, co konsumuję w sieci. I myślę, że to nieustanne przyglądanie się temu, co nam służy, a co potrafi działać toksycznie, jest kluczowe, szczególnie w branży kreatywnej. Nie tylko u osób, które dopiero zaczynają, ale również u bardziej doświadczonych ludzi. Tak, wiele rzeczy już zostało zrobionych. Nie jest łatwo stworzyć coś, na co nikt jeszcze nigdy nie wpadł. Jednak czy o to chodzi? Zdecydowanie nie. Liczy się to, że w każdej swojej pracy, twórczości, przemycamy cząstkę siebie, bo nikt nie widzisz świata tak, jak widzimy go my.
ROBIĘ RÓŻNE RZECZY, CZY JEST W TYM COŚ ZŁEGO?
Bycie fotografką Polką w Norwegii nie jest proste. Budowanie swojej marki za granicą, w innej kulturze, również do najprostszych nie należy. Wymaga czasu, cierpliwości, pokory, ale także mówienia tak różnym zleceniom, szczególnie na początku. Potrafię zrobić cudowną, sensualną sesję, kobiecą, zaraz po niej sesję brzuszkową, jeszcze później zdjęcia dla firmy, która produkuję cydry z własnej uprawy owoców, bo pojawiła się przede mną taką możliwość. Innym razem biorę aparat i fotografuję moją codzienność, zwykłe życie, robię sobie autoportrety, a nawet uwieczniam naturę czy krajobraz. To wzbudza we mnie poczucie winy, że powinnam się określić, powinnam wybrać jeden kierunek, w którym chciałabym działać. Jednak na ten moment, każda okazja na robienie zdjęć jest dla mnie na wagę złota, również pod kątem finansowym. Oczywiście, że w przyszłości chciałabym iść w bardziej określonym kierunku, ale obecnie wkładam serce w każde zlecenie, które pojawia się na moim horyzoncie. To pozwala mi również próbować różnych rzeczy. Ważne jest to, by nie bać się różnorodności. By nie zamykać się w szufladkę bycia jakimś, mimo że marzymy o obraniu konkretnego celu. Te ograniczenia i poczucie, że chwytamy się wszystkiego, istnieje tylko w naszej głowie.
NIE WIEM, W JAKIM KIERUNKU ZMIERZAM,
ALE WIEM, JAK PATRZĘ.
Nie bój się tego, że nadal nie wiesz, w jakim kierunku D O K Ł A D N I E chcesz zmierzać. To jest zupełnie normalne, szczególnie na początku rozwoju Twojej działalności, kiedy każde zlecenie mocno się ceni. Z mojej perspektywy, jaką jest oczywiście perspektywa fotografa, wygląda to tak, że zawsze możesz zrobić każde nich po swojemu. Nieważne, czy fotografujesz produkt, czy wykonujesz sesję brzuszkową, rodzinną. W każdej z nich da się przemycić pierwiastek Ciebie, Twojej wrażliwości, Twojego stylu, Twojego sposobu patrzenia na świat. Podobnie będzie z innymi branżami. Mimo tego, że zlecenie nie do końca Ci pasuje, staraj się dostarczyć klientowi produkt, z którego jesteś zadowolony i który podkreśla Twój styl. Opiszę to na moim przykładzie. Staram się mocno nakierowywać ludzi na charakter sesji ze mną. Zawsze przygotowuję mood board przed zdjęciami, podsyłam moją stronę, by konkretna osoba miała 100% pewność, że odpowiada jej mój styl. Wspólnie wybieramy lokalizację, stylizację. Zawsze staram się doradzić w taki sposób, by obie strony były zadowolone. Przed obiektywem każdy zachowuje się inaczej. Zdarza się również nadmierne pozwanie i zupełny brak naturalności. Zawsze staram się podpowiadać, rozluźniać atmosferę czy wyłapywać te naturalne momenty. Czasami tymi momentami są zdjęcia pomiędzy, nieplanowane. Przy selekcji wybiorę właśnie je, zamiast nadmiernie wykreowanych póz, których fanką nie jestem, szczególnie w fotografii rodzinnej. To również selekcja leży w Twoich rękach. Podchodzenie do zleceń z entuzjazm, otwartością, ale i poszanowaniem własnych zasad, z czasem zaowocuje. Stopniowo odnajdziesz swój styl i kierunek, w którym chcesz zmierzać, bo już teraz podświadomie wiesz, co Ci się podoba, a co nie do końca.
•
ZA DARMO? OCZYWIŚCIE, ALE Z SZACUNKIEM
DO SIEBIE SAMEGO ORAZ WŁASNEGO CZASU.
Jeśli robisz piękne rzeczy, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą w stanie zapłacić za Twoją sztukę, za Twój styl, za Twoje doświadczenie, za Twój czas. Oczywiście, że można robić rzeczy za darmo, jednak szanuj siebie oraz swój czas. Szczególnie w momencie, kiedy wiesz, że Twoje umiejętności są warte pewnej ceny. Czym innym jest branie każdego zlecenia, ale czym innym jest dać sobie wchodzić na głowę.
Ja nadal podejmuję się zleceń, z których nie mam żadnych korzyści finansowych. Jednak najczęściej angażuję się tylko i wyłącznie w takie projekty, które czuję całym sercem. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że to właśnie te sesje z mojej inicjatywy, z których nie miałam żadnych korzyści, przyniosły mi najwięcej.
•
NIE WIEM, CZEGO DOKŁADNIE CHCĘ, ALE ROZPOZNAJĘ,
CO MI SIĘ NIE PODOBA I CZEGO ROBIĆ NIE CHCĘ.
Mimo że nie wiesz, jaki kierunek jest Twoim kierunkiem, nie bój się eliminować i mówić głośno o tym, co Ci się nie podoba. Jako twórcy jesteśmy różni i to jest zupełnie w porządku. W porządku jest również poczucie zagubienia i niepewność co do tego, co tak naprawdę nam się podoba. Z czasem, stopniowo, człowiek odnajduje swoją estetykę. To nie przychodzi od razu, ale warto obserwować, patrzeć na twórczość innych i otwarcie mówić, również przed samym sobą, co nam się N I E podoba. Warto zacząć od tego, bo nigdy nie da się określić od A do Z, czego tak naprawdę chcemy.
•
INSPIRUJ SIĘ, ALE MOŻE WYJDZIEMY Z NASZEJ BAŃKI?
Na moim Instagramie często pokazuję Wam seriale i filmy, które mocno mnie zainspirowały. Wrzucam zdjęcia z tych produkcji, które mnie poruszyły. Już od jakiegoś czasu szukam inspiracji właśnie w filmach, serialach, książkach, magazynach, a także na ulicy. Łatwo można zamknąć się w swojej branżowej bańce, czy to w bańce fotografii ślubnej, czy każdej innej. Ja do takiej bańki w pewnym momencie trafiłam, właśnie na Instagramie. Jednak odkąd obserwuję przeróżne konta i wprowadziłam tam nieco świeżości, w social mediach funkcjonuję mi się znacznie lżej.
Pomyśl o tym w odniesieniu do branży, w której pracujesz. Czy nie czujesz się zamknięty w bańce inspiracji, która zamiast dodawać skrzydeł, wręcz Cię przytłacza?
•
POKAZUJ ŚWIATU TO, CO CHCESZ BY DO CIEBIE WRÓCIŁO.
Jak już pisałam powyżej, nie ma nic złego w chwytaniu się różnych zleceń. Warto wkładać w nie całe serducho i dawać z siebie wszystko, niezależnie od okoliczności. Jednak kto powiedział, że każde z tych zleceń musi od razu wylądować na naszej stronie czy Instagramie? Pokazuj ludziom to, co chcesz, by do Ciebie wracało. Wszystko to, z czego jesteś szczególnie dumny.
•
CZY ZASTANAWIASZ SIĘ, ILE KONSUMUJESZ, A ILE TAK NAPRAWDĘ SAM KREUJESZ?
Często łapię się na tym, że chłonę. Chłonę treści, które serwuje mi internet. Pod przykrywką rozwoju, słucham przeróżnych podcastów, czytam blogi, oglądam twórczość innych na YouTube, przyglądam się pracom fotografów. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że bilans konsumpcja-produkcja wcale mi się nie zgadza. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, że zdecydowanie za dużo energii i miejsca w mojej głowie poświęcam temu, co wykreowali inni. To jest mocno kuszące, bo przecież tyle wartościowych treści wali do nas drzwiami i oknami. Jednak łatwo w tym przepaść. Jako skutek nadmiernej konsumpcji wkrada się również brak czasu i poczucie, że za dużo, za dużo mamy wszystkiego. Tak, zdarza się to i mnie. Jednak próbuję dbać o to, by przede wszystkim znajdować miejsce na własną twórczość. Czasami jest nią najprostsze spisywanie moich myśli, przelewanie ich na papier. Przyglądanie się moim emocjom, pragnieniom. Poświęcenie samej sobie czasu, bo przecież to ja wiem najlepiej, co w sercu gra.
Pomyśl, czy konsumpcja tego, co tworzą inni, nie przegoniła u Ciebie ilości czasu, jaki poświęcasz samemu sobie? Odpowiedzenie sobie na kilka szczerych pytań potrafi być niewygodne, ale warto. Warto, jeżeli sam/sama chcesz zacząć tworzyć więcej, a nie jedynie konsumować i z podziwem zerkać na innych.
WIELE RZECZY JUŻ ZOSTAŁO STWORZONYCH, ALE PAMIĘTAJ, ŻE NIKT NIE PRZEDSTAWI TEGO Z TAKĄ WRAŻLIWOŚCIĄ, JAKĄ MASZ TY.
Z tą myślą chciałabym Cię zostawić. Tak, to prawda, że konkurencja w branży kreatywnej jest teraz ogromna. Jako fotograf wielokrotnie miałam obawy, że jest tyle zdolnych, tworzących wspaniałe rzeczy ludzi, więc dla mnie miejsce się już nie znajdzie. Nieprawda! Miejsce znajdzie się zawsze. Warto dać sobie czas i nie próbować na siłę naśladować innych. Inspirować się, ale wciąż z nutką tego, co nosimy w sercu. Wtedy zawsze, z naszych działań, wyjdzie coś wyjątkowego.