Jestem kaszomaniakiem! W tym wpisie zapraszam Was do mojej kuchni. Przedstawię Wam najprostszy przepis na bezglutenowe, wegańskie, a do tego, proteinowe placuszki, które są banalne w wykonaniu i możecie je dowolnie modyfikować.
Znacie kaszę gryczaną niepaloną? Nie raz wspominałam już o niej na blogu. Dziś powracam z kolejną wariacją z NIĄ w roli głównej! Kasza gryczana biała ma tę właściwość, że po namoczeniu, można wyczarować z niej cudowne ciasto, z którego z łatwością zrobimy naleśniki czy pancakes. Tym razem, zdecydowałam się na drugą opcję, w nieco innej odsłonie! Do zblendowanej kaszy, postanowiłam dorzucić sojową odżywkę białkową, która oprócz walorów smakowych i poprawy konsystencji ciasta na placuszki, dodaje niezłą dawkę białka!
W ramach wyjaśnienia nie jestem wielką zwolenniczką odżywek białkowych. Jednak uważam, że wszystko jest dla ludzi i jeżeli stosujemy ją z umiarem, a głównym źródłem białka w naszej diecie jest po prostu pełnowartościowe jedzenie, śmiało możemy dodać ją do któregoś z posiłków. Będąc na diecie wegańskiej, stanowi ona dla mnie fajne uzupełnienie jadłospisu. Staram się zwracać uwagę na skład odżywek, jednak o tym szerzej w oddzielnym wpisie.
Na blogu pojawiły się już dwa przepisy, z kaszą gryczaną niepaloną w roli głównej! Jeśli macie ochotę, zajrzyjcie. Oba są równie banalne w przygotowaniu i wychodzą zawsze!
Śniadaniowa gryczanka jako idealna alternatywa owsianki: http://klaudiakoldras.pl/gryczanka-alternatywa-owsianki/
Chlebek gryczany z dodatkiem ziemniaków, bezglutenowy i wegański: http://klaudiakoldras.pl/bezglutenowy-weganski-chleb-gryczany/
Kaszę gryczaną białą, zawsze przywożę ze sobą, będąc w Polsce. Ostatnio dorwałam wersję ekologiczną, ale znajdziecie ją również obok innych kasz czy ryżów, w lepiej wyposażonych sklepach. Niekoniecznie zawsze trzeba szukać jej na dziale z ekologicznymi produktami. W Norwegii jest bardzo trudno dostępna, ja wręcz nigdy jeszcze nie znalazłam jej na sklepowej półce!
Przepis na bezglutenowe, wegańskie, proteinowe placuszki śniadaniowe
SKŁADNIKI:
· 50 g. kaszy gryczanej niepalonej, którą należy namoczyć przez noc
· 20 g. odżywki białkowej, u mnie izolat soi My protein *
· opcjonalnie cynamon, kakao
* Smak placuszków będzie zależał od odżywki białkowej. Ja dorzuciłam wegańskiej, sojowej, o smaku waniliowym.
Do polania i posypania:
· owoce, u mnie gościły mrożone owoce leśne podduszone z odrobiną stewii
· orzechy włoskie, u mnie 20 g.
WYKONANIE:
Najważniejszym elementem całego przepisu jest namoczenie kaszy gryczanej białej, najlepiej przez całą noc. Kaszę zalewamy wodą, ponad jej poziom, pamiętając, że nieco napęcznieje. Rano wszystko płuczemy i wymieniamy wodę na świeżą. Początkowo, lepiej dolać mniej wody, by ciasto nie wyszło za rzadkie. Najpierw zblenduj kaszę na gładką masę, ja użyłam blendera ręcznego. Następnie dorzuć odżywkę i ponownie wszystko blenduj, dolewając stopniowo wody. Ciasto powinno mieć gładką, dosyć gęstą konsystencję, by nie rozlewało się zbyt mocno na patelni. Można doprawić cynamonem i kakao, ja pominęłam, wystarczył mi waniliowy posmak odżywki. Placuszki smażyłam na rozgrzanej patelni, jednocześnie zmniejszając ogień na średni. Mam dobrą, ceramiczną patelnię, do której placuszki mi nie przywierały. Dodatek tłuszczu do smażenia był zupełnie zbędny. Myślę, że podobnie będzie, jeśli użyjecie nawet najzwyklejszej patelni. Ważne, by jej powłoka nie była mocno zniszczona, właśnie to jest główną przyczyną przywierania.
Placuszki usmażyłam w dwóch partiach. Moja rada! Warto przykryć usmażone już placuszki jakąś miseczką czy kubkiem, będą bardziej miękkie i sprężyste.
U mnie królował dodatek orzechów włoskich i polewa z mrożonych, lekko podduszonych owoców leśnych, do której dodałam szczyptę stewii. Śmiało możecie użyć innych składników, a nawet je pominąć. Jednak w ten sposób, udało mi się stworzyć pełnowartościowy, pyszny, a jednocześnie lekki posiłek! Taka porcja idealnie sprawdzi się na drugie śniadanie, pierwszy posiłek jest u mnie NIECO większy!
Na koniec tabelka z rozkładem makroskładników. Nie uwzględniłam w niej tylko dodatku owoców, ale u mnie była to naprawdę niewielka porcja, około 3 łyżki stołowe. Oczywiście, każda odżywka ma nieco inną kaloryczność i zawartość białka.
Jednak zobaczcie, malutkie, niepozorne placuszki, a tu aż 26 g. białka w porcji!
Mam nadzieję, że przepis przypadł Wam do gustu! Dajcie znać, czy próbowaliście i jak udało Wam się go zmodyfikować. Zdaję sobie sprawę, że niewielka część osób, które mnie czytają, jest na diecie wegańskiej. Dlatego też podpowiadam, że śmiało możecie zamienić odżywkę na taką, której sami używacie. A gdyby tak, zamiast orzechów włoskich, wysmarować te maleństwa masłem orzechowym? Próbujcie do woli!
Przy okazji, przypominam, że znajdziecie mnie również na Facebooku oraz Instagramie, gdzie na bieżąco informuję, co u mnie, a także dzielę się dodatkowymi treściami!