Kolejny miesiąc za nami, kolejne 30 dni ląduję na kupce, którą nazywamy wspomnienia. Mam nadzieję, że początek roku zaliczysz do udanych. Ja miałam swoje wzloty i upadki, ale trzymałam się całkiem nieźle! Dziś czas na styczniowe inspiracje, na które jak zawsze, bardzo zacieram rączki! Będzie film, książka, świetny planner, kosmetyk idealny i wyjątkowa świeca. Gotowi?
Nie jestem fanką wielkich, przełomowych postanowień i zmian w nowym roku, jednak wierzę, że każdy moment jest dobry, by zrobić coś w kierunku realizacji swoich celów! W 2017 roku postanowiłam więcej… pisać i planować. Jestem dosyć staromodną osobą, która uwielbia sobie wszystko ręcznie wypisywać, podkreślać, robić listy i planować niektóre dni. Dlatego postanowiłam kupić planner, który jest jednocześnie kalendarzem na 2017 rok.
ZDECYDOWAŁAM SIĘ NA MINIMAL PLANNER TYGODNIOWY.
Swój planner kupiłam stacjonarnie, w niewielkim sklepiku w Gdańsku, gdzie byłam akurat po Nowym Roku. Mogłam zamówić go online, ale wiedziałam, że będę w okolicach sklepu i bardzo chciałam sprawdzić to, jak planner prezentuje się na żywo. I mimo że koszt plannera do najtańszych nie należy, uważam, że jest on warto swojej ceny. W plannerze tygodniowym podoba mi się naprawdę wszystko. Jest przejrzysty i w środku ma to, co mi samej jest potrzebne. Jak na razie używam go codziennie i coś czuję, że niebawem ciężko mi będzie się bez niego obejść. Po więcej informacji zajrzyjcie na stronę Teresy i Klaudii, twórczyń Minimal Plannera. Ja zdecydowałam się na kolor pudrowy, choć nie ukrywam, że łatwo go pobrudzić. Strasznie polubiłam to, że w plannerze znajduje się mnóstwo inspirujących cytatów!
STYCZEŃ BYŁ MIESIĄCEM MOJEGO PIERWSZEGO W ŻYCIU, WŁASNEGO… PIÓRA!
Pióro jest wyjątkowym prezentem pod choinkę, które okazało się w 100% trafionym podarunkiem! Do tego właśnie pióra wzdychałam na blogu Kasi i nie wiem jak, ale Mikołaj dowiedział się o moich pragnieniach! Powiem Wam, że początki pisania piórem były dla mnie nieco ciężkie. Nie mogłam się przestawić ze zwykłego długopisu, przerywałam, robiłam sporo niedociągnięć. Jednak jak się okazało, wszystko jest kwestią wprawy i obecnie, pisanie piórem jest dla mnie ogromną przyjemnością! Posiadam pióro Kaweco Sport, które jest malutkie, ale bardzo poręczne. W komplecie dostałam 6 nabojów, z których od Świąt, zostały mi tylko dwa. Jednak jak na kogoś, kto naprawdę sporo piszę, to i tak nieźle. Piszecie piórem? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!
W STYCZNIU ODKRYŁAM TAKŻE CUDOWNY KOSMETYK, KTÓRY ZACHWYCA ZAPACHEM, SKŁADEM, A PRZEDE WSZYSTKIM, DZIAŁANIEM!
Mowa o scrubie marki Hagi Cosmetics, który skradł moje serduszko. Jeśli jesteś fanką korzennych zapachów w połączeniu z cytrusami, będziesz zachwycona! Ten scrub właśnie tak pachnie. Polubiłam go przede wszystkim, za świetny skład, który jest dla mnie najważniejszy przy zakupie nowego produktu. Już długi czas nie używałam peelingów do ciała i nie byłam przekonana, czy warto go kupić, ale nie żałuję. Ten produkt ma nieco zbitą konsystencję, jednak rozprowadzony na wilgotnej skórze, zaczyna się rozpuszczać i łatwo go wmasować w skórę. Drobinki po chwili masażu rozpływają się, a po spłukaniu, skóra jest naprawdę gładsza i nawilżona! Scrub stosuję najczęściej na ramiona, uda, pośladki i stopy. Sięgam po niego 1-2 razy w tygodniu i wiem, że starczy mi na całkiem długo. Polecam, zdecydowanie!
A PO AROMATYCZNEJ KĄPIELI, KSIĄŻKA, CIEPŁE ŁÓŻKO I AROMATYCZNA ŚWIECA. JAKĄ POLECAM?
Kolejny produkt od Hagi Cosmetics, czyli świeca zrobiona z ekologicznego wosku sojowego, z dodatkiem naturalnych olejków eterycznych z lawendy oraz cytryny. Ja zdecydowałam się na słodką wanilię. Dlaczego zrezygnowałam ze świec parafinowych? Po lekturze tekstu na blogu Marty właśnie na temat świec, nieco zmieniłam podejście do tak szeroko popularnych, świec parafinowych. Straszne jest to, jak bardzo manipulowani jesteśmy przez globalny marketing i nikt nie mówi o szkodliwości łatwo dostępnych i popularnych produktów, za które nieświadomi konsumenci, czasami płacą spore pieniądze. Zachęcam do lektury i zainteresowania się tym tematem.
Co do samej świecy, sprawdza się super! Zapach bardzo przyjemny, ale nie duszący. Do tego piękny design i pewność, że sobie nie zaszkodzimy. Jedynym problemem jest dla mnie jej zapalenie. Nie mam w domu takiej specjalnej, długiej zapalniczki i zazwyczaj pomaga mi Mateo, który rozpala knot przy użyciu drewnianego patyczka. Jednak cała reszta jak najbardziej na plus! Ta mała rzecz bardzo umila mi wieczory przy komputerze lub bardziej leniwe chwile z książką.
A JAKĄ KSIĄŻKĘ WARTO PRZECZYTAĆ?
Przepięknie wydaną, napisaną w lekki i zabawny sposób, Modoterapię! Modoterapia, czyli po co Ci tyle ubrań. Jeśli jesteś kobietą, która wciąż szuka swojego stylu i tego, jak wyrażać siebie, bardzo polecam Ci tę pozycję! I mimo że autorka często wspomina o bardzo oczywistych sprawach, moim zdaniem, właśnie dlatego warto po nią sięgnąć, bo to o nich najczęściej zapominamy. Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza część to przemyślenia i porady autorki wraz z cudownymi, czasami przezabawnymi ilustracjami! Jak pisze sama Antonina, pierwsza część książki to instrukcja obsługi mody. Część druga to zbiór 11 wywiadów z różnymi kobietami, które o modzie wiedzą całkiem sporo.
Autorką Modoterapii jest założycielka polskiej marki Risk made in Warsaw, która specjalizuję się w szyciu kobiecych i szykownych ubrań… z dresu. Książkę czyta się bardzo szybko, ja pochłonęłam ją w podróży z Gdańska do Bodø. Super jest to, że łatwo można do niej wracać! Niezależnie na której stronie ją otworzymy, zawsze znajdziemy inspirujące i dające do myślenia słowa.
JEŚLI NIE KSIĄŻKA, TO MOŻE LEKKI I WZRUSZAJĄCY FILM?
Jeśli takiego szukasz, koniecznie obejrzyj Mr. Church! Opowieść o wieloletniej przyjaźni, która zainspirowana jest prawdziwą historią. Utalentowany kucharz, śmiertelna choroba i Los Angeles. Nie chcę za dużo zdradzać, więc napiszę tylko tyle, że sama uroniłam kilka łez. Film idealny na leniwy wieczór.
To już kolejny miesiąc mojego życia, w którym starałam się, przynajmniej dwa razy w tygodniu, praktykować jogę.
SERDECZNIE POLECAM 30-MINUTOWĄ JOGĘ, KTÓRA POPRAWI NASZĄ POSTAWĘ I WZMOCNI CAŁE CIAŁO.
Sekwencję znajdziecie na kanale mojej ulubionej, jogowej instruktorki, Sary. Na mnie samą, te 30 minut praktyki, działa naprawdę świetnie. Wracałam już do niej 3 razy. Często, kiedy mam do pracy na po południe i wiem, że czeka mnie ciężki wieczór, stawiam właśnie na jogę. Chcę zrobić coś dla swojego ciała, ale nie mam zamiaru się forsować. Dlatego trening siłowy wykonuję w dni bez pracy.
Co do samej jogi, to nie jest tak, że jestem już profesjonalistką. Wiem, że nadal popełniam wiele błędów, jednak pamiętam moje pierwsze praktyki i widzę, jaki progres już wykonałam! I chyba to jest najważniejsze.
KONIECZNIE NAPISZCIE W KOMENTARZU, CZY MACIE JAKIEŚ SWOJE STYCZNIOWE INSPIRACJE!
Jakiś dobry film, książka, wyjątkowy kosmetyk, artykuł, a może inny blog? Podziel się swoimi ulubieńcami!
BĘDĘ SUPER WDZIĘCZNA, JEŚLI PODZIELISZ SIĘ TYM WPISEM ZE SWOIM OTOCZENIEM.
Znajdziesz mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. Szczególnie polecam Ci zajrzeć na moje InstaStory, gdzie dzielę się urywkami z mojej codzienności. Wpadaj i bądźmy w kontakcie, ściskam!