Święta to czas wybaczania. Wybaczania innym, ale przede wszystkim, sobie. Napisałam do siebie list, który pomógł mi ubrać w słowa wszystkie smutki i radości 2018 roku. Czas pożegnać się z tym, co było. Nie zapomnieć, a przetrawić, poukładać, wyciągnąć wnioski i zakasać rękawy na kolejne 8 765,81277 godziny w 2019.
akceptacja
Blog przeżył ze mną już naprawdę sporo, ja przeżyłam z blogiem jeszcze więcej. Od dłuższego czasu to miejsce nie powala moich czytelników ilością nowych tekstów, a ja mniej chętnie opowiadam o tym, co jeszcze jakiś czas temu, przychodziło mi z łatwością. Jednocześnie ciepło mi w serduchu, kiedy widzę, że bloga czytacie i cały czas pojawiają się tu nowe osoby.
Tę chwilę pamiętam jak dziś, choć miałam wtedy może 8 lat. Wiedziałam, że mama była u doktora dla pań, a po wizycie zobaczyłam ją zapłakaną w kuchni. Od razu poczułam, że stało się coś poważnego, choć jako dziecko nie rozumiałam, o co tak naprawdę chodzi. Mama miała torbiel na macicy i jeszcze nie wiedziała, czy to może zagrozić jej życiu.
Tyle słyszymy o wsłuchiwaniu się w siebie, obserwacji nastroju, zachowań czy przyzwyczajeń. Od czego zacząć obserwowanie siebie? U mnie nie sprawdza się wchodzenie na głęboką wodę, a jedynie metoda małych kroczków. Dlatego pomyślałam, że do spisywania wniosków zmotywuję i Ciebie, dzieląc się tym, co zaobserwowałam ja.
Nosiło mnie, od rana mocno mnie nosiło, żeby wreszcie spisać przemyślenia, które ostatnio pulsują w mojej głowie. Wiem, że pytanie Gdzie widzisz siebie za 10 lat przewija się dosyć często, ale dopiero niedawno dotarło do mnie, że odpowiadając na nie, możemy bardzo sobie pomóc. Przecież osiąganie celów składa się właśnie z tych małych, niewinnych rzeczy, które robimy na co dzień.
Reklama na Instagramie podsuwa mi kolejny poradnik o tym, jak osiągnąć sukces. Może kupię, a nie, zaraz, nie zdążyłam jeszcze wdrożyć zmian z poprzedniej książki, którą nabyłam parę tygodni temu. Tu kolejna osoba przed 30-stką z dumą opowiada o swoim biznesie, a tam fotograf, którego zdjęcia wgniatają mnie w fotel. I jeszcze tamten, co podróżuje, utrzymując się z pracy zdalnej. I w ogóle same sukcesy dookoła. A zaraz obok ja, z moim lekko niepoukładanym życiem i poczuciem, że jestem w tyle.
Dawno nie było krótkich zapisków, a w tym zabieganym świecie, jak tlen potrzebna jest chwila na refleksję. Mam nadzieję, że znajdziecie ją właśnie tutaj. Dwie minuty lektury, nie dłużej, obiecuję!
Nie chcę uciekać od mojej wrażliwej natury. Wy też nie uciekajcie, nie warto. Część z Was zauważyła, jak często przewija się u mnie temat samoakceptacji i relacji z własnym ciałem. Ostatnio więcej nad tym pracowałam, zdarzały się też gorsze chwile, a pisanie często mi w nich pomagało. Taka osobista terapia.
Upływające lata potrafią przerażać. Szczególnie gdy człowiek do końca nie wie, jak ułożyć swoje życie. Ja też nie wiem, ale to jest w nim najbardziej ekscytujące, prawda? Dziś nieco o złych wyborach, których nie chcę żałować.
Poezji nie da się ocenić powierzchownie. W poezji autor oddaje czytelnikowi porządny kawał swojego serca, duszy i najgłębszych przeżyć. Każdy ma prawo odebrać poetycką twórczość na swój własny, wyjątkowy sposób i to jest chyba w niej najpiękniejsze.