W tym roku zrobiłam sporo zdjęć, które znaczą dla mnie szczególnie dużo. Zdjęć, za którymi kryją się dobre wspomnienia i cudowni ludzie. Chcę Wam pokazać chociaż część z nich. Nie te najlepsze pod względem technicznym czy klikalności na Instagramie, a właśnie najbliższe memu sercu.
STYCZEŃ
Bo widok na piękną część Bodø.
Bo pierwsze zlecenie.
Bo cudowna rodzinka i pies, który potrafi latać.
Bo maślane oczy przyjaciółki.
Bo wspólne godziny spędzone w miejskiej bibliotece.
Bo tęsknie za tym człowiekiem.
LUTY
Bo jej uśmiech.
Bo kawa na 17 piętrze z widokiem takim, że trampki spadają.
Bo przepiękny szczyt, który mieści się w samym sercu Bodø.
Bo ja zadowolona i oddychająca pełną piersią.
Bo M. zrobił wreszcie zdjęcie i zachował podręcznikową kompozycję!
Bo pierwszy wypad na deskę z przyjaciółką i jej tatą.
Bo portrety przez okno w sercu mam zawsze.
MARZEC
Bo M. śmieje się do kuzynki, której dawno nie widział.
Bo wspomnienia z Hamburga, w którym mieliśmy fajny czas.
Bo te oczy nie mogą kłamać.
Bo zdjęcie z samotnego spaceru po Bodø, które na północy szczególnie polubiłam.
Bo panowie z łódki sobie majstrowali i przy okazji ładnie się uśmiechali.
Bo w tym miejscu wylałam niejedną łzę, ale i śmiałam się jak dziecko.
KWIECIEŃ
Bo lubię fotografować fiordy w połączeniu z obcymi ludźmi (chyba oni nie do końca to lubią).
Bo mało w kwietniu było zdjęć.
Bo urokliwe miejsce na północy Norwegii.
Bo złota godzina i pierwsze, dłuższe dni.
Bo wspólne wypady wspominam najlepiej.
Bo on się zawsze opiera zdjęciom, a ja i tak swoje.
MAJ
Bo pierwszy spacer w klapkach, bez grubych skarpet.
Bo ławeczka z widokiem na Bodø.
Bo mam niewiele zdjęć siebie, a na tym widać moje długie włosy.
Bo portret w minutę.
Bo znam tego człowieka i wiem, co kryje się pod jego uśmiechem.
Bo kolejne zlecenie i jedne z pierwszych, zarobionych na fotografii pieniędzy.
CZERWIEC
Bo wesele przyjaciółki.
Bo plecy, które znam od lat.
Bo przyglądanie się szczęściu dwóch, bliskich mi osób, którzy w sercu mym od gimnazjum.
Bo ukochany syn mojego brata.
Bo jedynki i dwójki brakuje.
Bo umorusany po jedzeniu arbuza.
Bo lato i Polska.
LIPIEC
Bo Jola, czyli przyjaciółka, którą poznałam w internecie.
Bo piękny Kraków i spełnione marzenie.
Bo cudowne, trzy dni, których lepiej nie mogłam sobie wymarzyć.
Bo zdjęcie w ulubionej kawiarni w Bodø.
Bo to jeden z ulubionych portretów w 2018 roku.
Bo rudowłosa dziewczyna, która powaliła mnie swoją urodą.
Bo godzinny spacer z chorą znajomą, która była niesamowicie dzielna przed obiektywem.
Bo tymi zdjęciami wywołałam łzy w jej oczach.
Bo piękny bokeh, naturalna uroda i ciepłe światło.
Bo to portret psiaków, które mają takie ADHD, jakiego jeszcze nie widziałam.
Bo jęzory dłuższe niż u krowy.
Bo złapać tych nicponiów w kadrze graniczyło z cudem, a co dopiero pamiętać o ostrości.
Bo sesja u norweskiej rodziny, która przerażała, ale udała się bardzo!
Bo gilgotki.
Bo miłość między mamą i córką nie zna granic.
Bo moczenie stopek w lodowatym morzu.
Bo gorące dni w Bodø.
Bo aparat zawsze w gotowości, a ona nigdy nie odmawia.
Bo uwielbiam ludzi z pasją.
SIERPIEŃ
Bo znajomi, którzy urodzili zdrową pociechę.
Bo szczere emocje i łapanie chwil.
Bo niebieska ściana, w której od razu się zakochałam!
Bo miłość wygra wszytko.
Bo ludzie, za którymi również tęsknie.
Bo sesja w polu to najlepsza sesja!
Bo piękni ludzie i jeszcze trzeci ludź w brzuchu!
Bo lubię czarno-białą fotografię.
Bo piękna, dzielna mama, która weszła w kujące krzaki!
Bo brzuchol taki, że oh!
Bo jej radość w oczach nie wymaga komentarza.
Bo Gdańsk.
Bo Werka, czyli super bohater.
Bo uwielbiam kolory na tym zdjęciu!
WRZESIEŃ
Bo Warszawa i uciekanie przed ulewą.
Bo dwie przyjaciółki, które poznałam dzięki Taekwon-do ITF i z którymi znam się od… dobrych 13 lat, jak nie dłużej.
Bo mimo że każda w innym kraju, jedno serce, jeden mózg.
Bo potrafimy sobie powiedzieć mało przyjemne rzeczy, ale i wyznać miłość.
Bo uśmiech tej kobiety uwielbiam.
Bo ciepły, wrześniowy wieczór w Gdyni, który do dziś wywołuje u mnie gęsią skórkę.
Bo spacery po bulwarze.
Bo bezcenny czas z bliską mi osobą.
Bo piegi i ich właścicielka.
Bo koleżanka z podstawówki.
Bo spontaniczna sesja, która przyniosła piękne rezultaty.
Bo pobudka o 6 i spotkanie o wschodzie słońca.
Bo gdański park Oliwski i wychodzenie ze strefy komfortu.
Bo najsłodsza mina, jaką świat widział!
I Ania cudowna, z którą łączyło mnie więcej, niż myślałam!
Bo spotkanie osoby, z którą nie widziałam się 4 lata.
Bo kolory, uśmiech, gorąca jesień.
Bo stolica i lekkie ubrania.
Bo rozmowy do zdartego gardła.
Bo piękna, wzruszająca sesja.
Bo Teoś, który skradł show.
Bo rodzinne zdjęcia, które kocham najmocniej.
Bo Stocznia w Gdańsku i zwariowana para weganów (moi Ludzie)!
Bo były salta, przytulasy, dużo śmiechu i inne cudawianki!
Bo lubię takich ludzi i poszło z nimi gładko!
PAŹDZIERNIK
Bo pierwsza sesja dla agencji modelek.
Bo świeżutka modelka, dla której byłam pierwszym fotografem.
Bo świetna współpraca, która dała boskie efekty!
Bo oczy kobiety, która przecudownie szuka siebie!
Bo internetowa znajomość, która przerodziła się w dużo więcej!
Bo jedna z pierwszych osób, która bardzo pomogła mi w Oslo.
LISTOPAD
Bo mój parapet (no dobra, wynajęty).
Bo boska kobieta, którą mogłabym fotografować bez końca!
Bo wspólne 10 minut na warsztatach foto zaowocowało fajnymi kadrami.
Bo to kobieta, która wie, jak wygląda, czego chce i co może od siebie dać!
Bo lubię ten portret.
Bo dawno nie spotkałam tak naturalnej kobiety przed obiektywem!
Bo jest na tym zdjęciu bardziej cool, niż ja przez całe moje życie.
Bo spotkałam Magdalenę Cielecką w Oslo!
Bo Patka, która jest SUPER człowiekiem.
Bo mniej obróbki i więcej naturalności!
GRUDZIEŃ
Bo przeuroczy Freedie, który przyleciał na jeden dzień z Anglii do Oslo.
Bo wzrok, który na mnie działa.
Bo śmiechu mnóstwo i rozmów więcej, niż zdjęć!
Bo te dwa szkraby mają 100 razy więcej energii , niż 25-letnia ciotka emerytka.
Bo sprawiają, że Święta nie są już takie same.
Bo przynoszą mnóstwo radości i śmiechu całej rodzinie.
UFFF, CIEKAWA JESTEM, CO PRZYNIESIE 2019, JEŚLI CHODZI O FOTOGRAFIĘ!
Wierzę, że sporo dobrego. Zima to zawsze trudniejszy czas dla fotografii. Brak światła, krótkie dni, niskie temperatury i słabsze samopoczucie, które dopadło i mnie. Jednak! Tak spadek energii jest potrzebny, by znów ruszyć z kopyta i po prostu, robić swoje. Taki mam plan. Robić swoje, bo zrobione lepsze od doskonałego! A wiecie co? Ten wpis chciałam już usunąć… chyba ze sto razy. Bo z czym do ludzi, bo to bez sensu. Jednak sama sobą potrząsnęłam i pomyślałam: Kobieto, bądź z siebie dumna, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi!
Dajcie znać, czy lubicie uwieczniać codzienne momenty na fotografii!