Co to był za tydzień! Mimo że spędziłam go w mieście, w którym mieszkam na co dzień, był wyjątkowy. Dlaczego? Na małe wakacje przyleciały do mnie dwie, kochane istotki z Polski, z którymi dzieliłam swoją norweską codzienność.
Cały tydzień minął mi, a raczej nam, w mgnieniu oka!
Mieszkam w Bodø, w mieście, które, mimo że znane wśród Polaków, oddalone jest od naszego kraju o wieeeeele kilometrów. Niestety nie ma bezpośredniego lotu z Polski, do drugiego samolotu należy przesiąść się w Oslo. Trudno się nie domyślić, że gości z Polski nie mam zbyt wielu! Jednak na wakacje przyleciały do mnie dwie przyjaciółki, którymi jesteśmy od dzieciństwa. Paulina i Gosia, całuję!
Wiecie co? Nie zaskoczę Was żadną niesamowitą historią, wakacjami, które zapierają dech w piersi czy ekstremalnymi przeżyciami, które wywołają u Was przyśpieszone bicie serca. ALE! Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Spędziłyśmy z Grażynami wyjątkowy w swojej prostocie tydzień, gdzie czas na lenistwo, plotki, dobre jedzenie, oglądanie Rodzinki.pl czy porządny sen również się znalazł. Wszystko zależy od punktu widzenia i od tego, na czym danej osobie zależy, czego oczekuje.
Mimo że chciałam pokazać dziewczynom jak najwięcej, wrzuciłyśmy na luz i część dnia była po prostu błogim lenistwem w domowym zaciszu. Na szczęście pogoda była perfekcyjna, więc czas spędzony na świeżym powietrzu, był samą przyjemnością! Nie trzeba było dużo kombinować, żeby porządnie spożytkować każdy dzień.
W okolicach miasta, a nawet w samym Bodø znajdziemy miejsca, które należą do wyjątkowych!
Spacery, wspólna wyprawa na norweski uniwersytet, w której dziewczyny mi towarzyszyły, wyjścia na kawę, dobre jedzenie, gotowanie w domu, spokojne śniadania, rozmowy, głupawki, wspomnienia, a czasami, chwile CISZY i zwykłego zmęczenia, które każda przeżywała na swój sposób. Przecież jesteśmy tylko ludźmi!
Co udało nam się zobaczyć? Sporo pięknych miejsc i rzeczy. W tym wpisie dzielę się z Wami małą cząstką tego, co zachowało się w naszych wspomnieniach. Zaparz sobie herbatę, usiądź wygodnie i przekonaj się, jak mogą wyglądać krótkie wakacje w Norwegii!
Nie zawsze miałyśmy ze sobą aparat, dlatego też poniżej zobaczycie migawki, które uwieczniają część naszej pięknej, norweskiej przygody!
Jak wyglądały nasze małe wakacje w Norwegii?
Dzień po przylocie dziewczyn, wybraliśmy się pożyczonym autem na uroczą plażę Mjelle, gdzie połączenie morza, plaży, pięknych gór i rozległych polan robi ogromne wrażenie!
Przy okazji, udało nam się zaprzyjaźnić z uroczymi owcami, które pozowały idealnie! Zresztą zobaczcie sami.
Gdzie widzisz siebie na emeryturze? Mnie samej, taki obrazek odpowiada! Ukochana osoba u boku, ciepły sweter, piękne miejsce, ciepłe słońce i herbata z termosu. Czego chcieć więcej!
Woda i temperatura powietrza może nie zachęcały do spontanicznej kąpieli, ale sam widok czystej, błękitnej tafli, w zupełności nam wystarczył!
Kilka kilometrów od Mjelle, łatwo trafić do miejsca, z którego wypływają niewielkie promy na pobliskie wyspy. Widok jak z wakacyjnej pocztówki!
Co oprócz tego? Praktycznie codziennie bardzo dużo spacerowałyśmy. W porcie, który znajduje się w samym sercu miasta, dało się odczuć wakacyjne nastroje! Norwegowie i wciąż obecni tu turyści, korzystają z każdego dnia ładnej pogody. Razu udało nam się załapać na międzynarodowy targ, gdzie można było kupić produkty z różnych stron świata. Jednymi z nich były francuskie mydełka, które ujmowały swoim intensywnym zapachem. Francuz, który je sprzedawał, przyciągał wzrok przechodniów swoim głośnym i karykaturalnym: Bonżżżżżżuuuuur!
Uwielbiam lawendę! Ta suszona prezentowała się idealnie!
Wyjścia na pyszną, norweską kawę również były! Mam to szczęście, że większość kawiarni, nawet tych kameralnych, zaopatrzona jest tutaj w mleko roślinne, więc wyjścia na wspólną kawkę były jak najbardziej wpisane w nasz plan dnia! Nie ma to, jak pyszne latte w cudownym towarzystwie!
Codziennie przyrządzałam dziewczynom domowe śniadanie, a raz udało mi się stworzyć wegańskie burgery, które o dziwo, skradły ich serca! Kotlet z białej fasoli i z batata pochodzą z tego przepisu, który gorąco Wam polecam!
Podczas jednego spaceru po centrum miasta, chciałam pokazać dziewczynom cudowną, miejską bibliotekę. Okazało się, że jest w niej obecnie wystawa, która ukazuje, jak zmieniało się norweskie mieszkanie na przestrzeni lat, w szczególności pod względem elektroniki. Można było zobaczyć tam zabytkowe sprzęty marki TANDBERG, która była inicjatorem całego wydarzenia.
Cudowne detale idealnie prezentują się na zdjęciach. Taka niewielka rzecz, a cieszy!
A co na deser? Na deser zabieram Was na szczyt Keiservarden, gdzie widok na panoramę miasta i całą okolicę, był naprawdę imponujący!
Chwila odpoczynku w pobliżu parkingu dla samochodów, na który my dostałyśmy się na pieszo. Do szczytu mamy jeszcze 2,2 km, ale spacer w tak pięknym otoczeniu, minął niesamowicie szybko, choć nie da się ukryć, że każda poczuła zmęczenie!
W całym Bodø, na ulicach porozstawiane są rowery, które pomalowane zostały różnego kolory farbami/sprejami. W wielu miejscach ozdabiają one wejście do sklepu albo po prostu, ulicę. Jeden tych z rowerów znalazł się również na szczycie! Koniecznie trzeba było go uwiecznić, oczywiście na czele z szalonym kierowcą!
Najprostszy i najczystszy zachwyt nad tym, jak potężną siłę ma Matka Natura!
Nie obyło się bez pamiątkowego wpisu do zeszytu, znalezionego w prowizorycznym schronisku na szczycie. Wrócimy tam jeszcze!
A po całej podróży, dziewczyny kupiły pamiątkowe, lokalne piwo w pobliskim sklepie, właśnie z nazwą szczytu na etykiecie.
Co jeszcze? Było pyszne, wegańskie sushi, grill na uniwersytecie, na który otwarcie zostały zaproszone również moje towarzyszki, grill na balkonie z innymi, polskimi znajomymi, słuchanie spokojnej muzyki, kieliszek wina, łzy śmiechu, tony zmywania po wiecznym obżarstwie i wiele innych, niezapomnianych, choć najczęściej, najprostszych, codziennych czynności, które w takim towarzystwie, nabierały jednak wyjątkowego charakteru!
Podobają się Wam moje migawki tygodnia? Zdecydowalibyście się na wakacje w Norwegii, a może mieliście okazję już ją odwiedzić? Koniecznie dajcie znać komentarzach, jestem również bardzo ciekawa, jak Wam minął zeszły tydzień!
Dawno nie było wpisu fotograficznego, ale myślę, że to świetna odmiana i uzupełnienie mojego bloga! Zdjęcia robię tylko i wyłącznie amatorsko, ale uwielbiam ten sposób utrwalania wspomnień, które są przecież bardzo ulotne!