Od momentu, kiedy przeprowadziłam się do Norwegii, w Polsce bywam co dwa, trzy miesiące. Za każdym razem, moje powroty równoznaczne są z dodatkowym bagażem, ze względu na zapasy niektórych produktów, które zawsze staram się ze sobą zabierać. Ciekawi, co dokładnie przywożę ze sobą do Norwegii? Zapraszam na wegański (i nie tylko) haul zakupowy z Polski.
W Norwegii mleko roślinne czy soczewicę dostaniemy w każdy sklepie spożywczym. Dostępność podstawowych produktów, które ułatwiają życie osobom na diecie roślinnej, jest naprawdę spora. Również ceny, w porównaniu do tych standardowych artykułów, wypadają naprawdę dobrze! Z drugiej strony, jest sporo produktów, których w Norwegii nie ma, są trudno dostępne lub po prostu, piekielnie drogie. Przykład? Za 500 g. kaszy jaglanej muszę zapłacić około 25 zł!
Jeśli chodzi o dostępność kosmetyków, jest ona już dużo mniejsza. W sklepach najczęściej znajdziemy znane marki globalnych producentów, rzadko można trafić na dobrej jakości, naturalne kosmetyki, nie wspominając już o tych, które nie zawierają składników odzwierzęcych.
W tym wpisie jednak nie o tym, co dostanę, a czego nie znajdę na sklepowych półkach w Norwegii. Chciałabym podzielić się z Wami artykułami, które najczęściej lądują w mojej walizce, kiedy wracam z Polski. Wydaję mi się, że może to być świetna inspiracja dla osób, które poszukują zdrowych produktów na sklepowych półkach, a także zwracają uwagę na to, jakie kosmetyki lądują w ich łazienkach i kosmetyczce. A może jesteś osobą, która planuje lub żyje w Norwegii? Tym bardziej daj się zainspirować!
Wegański haul zakupowy z Polski, co zabieram ze sobą do Norwegii?
Jedzenie
Kasza gryczana prażona oraz biała, kasza jaglana
Kasza jaglana ląduje w mojej walizce, kiedy okazuje się, że mam na nią jeszcze miejsce. W Norwegii, mimo że bardzo droga, dostępna jest, dlatego wolę zabrać ze sobą większą ilość kaszy gryczanej białej, która ma w mojej kuchni szerokie zastosowanie. Wspomniana przed chwilą kasza gryczana niepalona, jest praktycznie niedostępna w Norwegii. Przynajmniej ja się z nią nie spotkałam. Wiem, że na pewno inaczej jest w większych miastach, jednak w Bodø, na północy kraju, jest to produkt, którego jeszcze nie uraczyłam na sklepowej półce.
Płatki jaglane, gryczane, ryżowe, płatki quinoa, amarantus ekspandowany (ten kupuję w Rossmannie)
Idealne urozmaicenie moich śniadań czy posiłków po treningowych! Przecież nie samą owsianką człowiek żyje! W Polsce są to produkty bardzo łatwo dostępne i powszechne. W Norwegii, w przeciętym supermarkecie znajdziesz tylko i wyłącznie płatki owsiane, które na szczęście są w bardzo atrakcyjnej cenie! Jednak cała reszta śniadaniowych umilaczy, zazwyczaj ląduje w moim bagażu w masowych ilościach, płatki jaglane pokochał również mój chłopak, a goszczą one w moim menu już od paru ładnych lat! Z Polski przywożę także amarantus ekspandowany czy płatki quinoa firmy Melvit.
Mąka sojowa, z ciecierzycy, orzechowa, kokosowa itp.
Mimo że w kuchni najczęściej używam mąki z własnoręcznie zmielonej kaszy gryczanej lub płatków owsianych, lubię mieć zapas innych jej rodzajów. Nie używam ich codziennie, jednak mąka z ciecierzycy czy sojowa, często okazuje się fajnym urozmaiceniem przy niektórych przepisach. Zawsze kupuję chociaż jeden rodzaj mąki, by później, w każdej chwili móc ją wykorzystać w kuchni.
Makarony, głównie bezglutenowe (gryczany, ryżowy), ale również orkiszowy i żytni
Podczas ostatniej wizyty w Polsce, zdecydowałam się na większe zakupy online, konkretniej były to zakupy w sklepie internetowym UrbanVegan. Tam właśnie, pierwszy raz kupiłam makarony, które widzicie na zdjęciu powyżej. Świetna alternatywa dla osób, które unikają glutenu (tutaj mówię o makaronie gryczanym i ryżowym, orkisz i żyto zawierają gluten), a nie do końca przekonani są do najłatwiej dostępnych makaronów kukurydzianych. Oczywiście, smak nieco odbiega od tych klasycznych, pszennych odpowiedników, ale mi to kompletnie nie przeszkadza!
Nietypowe mieszanki przypraw
Jasne, że w Norwegii dostanę podstawowe przyprawy i takie kupuję tutaj, na miejscu. Jednak w polskich sklepach dostępnych jest naprawdę wiele przypraw, które są świetnym dodatkiem do nawet najzwyklejszego dania. Warto dodać, że niektóre z mieszanek mają naprawdę fajne składy i kupując np. przyprawę gyros, możemy wyczarować ze zwykłej, pieczonej marchewki, nietypowe danie!
Oprócz tego, w Polsce zawsze zaopatruję się w orientalne i te nieszablonowe mieszanki. Garam masala, kardamon, zioła tajskie, mieszanki chińskie, papryka wędzona, czarna sól, pieprz cytrynowy… Planuję na blogu wpis o przyprawach, które naprawdę odmieniają kuchnię i gotowanie!
Herbaty
Jestem herbaciarą, tego nie da się ukryć. Często przywożę sobie z Polski spory zapas różnych mieszanek. Najczęściej decyduję się na herbaty ziołowe z dodatkiem owoców, herbaty białe czy inne mieszanki. Z mojej diety staram się wykluczać herbatę zieloną, czarną i czerwoną (wszystko ze względu na autoimmunologiczne zapalenie tarczycy), ale obecnie, na rynku, jest dostęp do tylu innych, wspaniałych substytutów, że kompletnie mi to nie przeszkadza. W Norwegii łatwo dostępne są herbatki Rooibos, Yogi Tea czy Pukka, które uwielbiam! Jednak w Polsce zawsze wynajduję jakieś nowości albo sprawdzone mieszanki, które zawsze przylatują ze mną do Skandynawii.
Granulat sojowy, kotlety sojowe
Mimo że są to produkty, których używam rzadko, są bardzo lekkie i naprawdę tanie, więc często także je ze sobą zabieram. W Norwegii cena granulatu sojowego jest kilka, a nawet kilkanaście razy wyższa niż w Polsce! Czasami lubię zaszaleć w kuchni i zjeść spaghetti, właśnie z granulatem sojowym, który świetnie imituje mięso mielone!
Nowości, zdrowe przekąski, słodycze, gotowe pasty, hummusy
Muszę Wam się do czegoś przyznać… Uwielbiam odkrywać spożywcze nowości! Robiąc zakupy w sklepach internetowych, a nawet stacjonarnych, często wyszukuję zdrowe nowinki, które w niewielkich ilościach, urozmaicą mój jadłospis. Podczas ostatniego wypadu do Polski, zaopatrzyłam się w batony polskiej marki ZmianyZmiany czy hummus ze świetnym składem, który widzicie na zdjęciu. Zawsze zabieram ze sobą również gorzką czekoladę, ostatnio przywiozłam również masło migdałowe.
Kosmetyki
Na początku chciałam podkreślić, że jestem osobą, która nadal uczy się robić zakupy i wybierać produkty, które nie są testowane i nie zawierają składników odzwierzęcych. Jednak nie ukrywam, że takowe jeszcze posiadam i czasami, nawet nieświadomie również kupię. Nie podchodzę do tego bardzo fanatycznie, zmian chcę dokonywać stopniowo. I co najważniejsze, nikogo nie krytykuję za jego odmienne poglądy i inne wybory!
Dobrze, wróćmy do zakupów. Zapas kosmetyków jest robiony zawsze! W Norwegii niesamowicie ciężko o tanie, lepszej jakości kosmetyki, które w Polsce, dostępne są na wyciągnięcie ręki! Zazwyczaj wybieram polskie marki takie jak Sylveco, Ziaja, Zielone Laboratorium itp. , ale zawsze w mojej walizce ląduje sporo produktów z Rossmanna, a konkretniej marki Rival de Loop, Alterra i ISANA. Duża część kosmetyków tych marek jest wegańska i nie zawiera składników odzwierzęcych, do tego ceny tych produktów są naprawdę niskie! Oprócz kosmetyków pielęgnacyjnych często uzupełniam swoją kolorówkę. Podkład i róż, którego obecnie używam, to mineralne kosmetyki Anabelle Minerals, które jak na razie, sprawdzają się u mnie idealnie! Jednak oprócz tego, sięgam również po łatwo dostępne produkty Essence, GOSH, Catrice, bo marki te, mają w swojej ofercie również produkty wegańskie, które od pewnego czasu, staram się wybierać. Założę się, że nie wszyscy z Was byli tego świadomi. Jednak warto pamiętać, że skład każdego produktu może zmieniać się błyskawicznie.
Odżywki sportowe
Od pewnego czasu, polubiłam się z roślinną odżywką białkową, która doskonale uzupełnia moje zapotrzebowanie na białko. O moim podejściu do tego typu suplementacji pisałam tutaj. Nie chciałabym się powtarzać, ale wspomnę tylko, że odżywka białkowa stanowi jedno z wielu innych źródeł białka w mojej diecie. Gdzie ją zamawiam? Pierwszą kupiłam właśnie na iHerb, a ostatnio zdecydowałam się sojową odżywkę My Protein o smaku waniliowym. Z racji tego, że nieco poważniej zaczęłam podchodzić do treningu na siłowni, w mojej diecie powoli pojawia się, w niewielkich ilościach, kreatyna oraz aminokwasy, ale zdecydowanie za wcześnie, by o tym mówić! Z dużym dystansem traktuję każdy proszek i nie zmienię zdania, że pełnowartościowa dieta to podstawa.
Książki
To jest moje zakupowe must-have! Każdy wyjazd do Polski, wiążę się z zakupem minimum trzech książek, a do tego, najczęściej również czasopism, do których mogę wracać przez dłuższy czas! Co kupiłam ostatnio?
Joanna Glogaza, Slow life. Zwolnij i zacznij żyć
Robert Rutkowski, Oswoić narkomana
Julieanna Hever Dieta roślinna na co dzień
I wiecie co? Wszystkie trzy pochłonęłam momentalnie! Jednak już za kilka dni, przylatują z Polski moje kochane przyjaciółki, więc może uda mi się odświeżyć biblioteczkę o jakieś nowe pozycje! Książka Joasi pojawiła się już w lipcowych ulubieńcach, a o dwóch pozostałych pozycjach, na pewno jeszcze wspomnę!
Czy wymieniłam wszystko? Na pewno nie! Lista moich zakupów zmienia się nieustannie. Jednak wymienione produkty to te, które najczęściej zabieram ze sobą do Norwegii.
Koniecznie dajcie znać, czy któreś z wymienionych produktów są Wam znane, a może regularnie ich używacie? Albo ktoś z Was mieszka za granicą i jego haul zakupowy z Polski wygląda zupełnie inaczej? Czekam na Wasze opinie, a ja mam nadzieję, że udało mi się kogoś zainspirować!
Dodam tylko, że nie chciałam, aby wpis okazał się zbyt długi i przepełniony informacjami, dlatego też, większość produktów po prostu wypunktowałam, bez dłuższego opisu ich zastosowania czy wymieniania konkretnych marek. Jednak kilka pozycji zasługuje na oddzielny wpis i tak też będzie! Na pewno planuję post o mojej wegańskiej suplementacji, w którym podzielę się z Wami moimi efektami łykania pewnych witaminek oraz ogólną opinią na ten temat.
Pamiętajcie, że aktywna jestem na Facebooku i Instagramie, wpadnijcie i bądźcie ze wszystkim na bieżąco!