Często powtarzam, że w każdym miejscu na ziemi, można dostrzec dobre strony. Wszystko zależy od punktu widzenia, nastawienia oraz naszych oczekiwań. Dziś opowiadam, jakie są dobre strony życia na północy Norwegii, a konkretnie, w miejscowości Bodø.
NORWEGII NIE MOŻNA OCENIAĆ JAKO CAŁOŚCI.
Przekonałam się o tym już jakiś czas temu, a więcej wspominałam w poprzednim wpisie, w którym opowiadam o wadach życia w Bodø. Zajrzyj koniecznie!
Z tego wpisu dowiesz się, jakie zalety życia w Bodø dostrzegam na co dzień. Bodø to stosunkowo duże, norweskie miasteczko, w którym mieszkam od lipca 2015 roku. Napisałam stosunkowo, bo zamieszkuje je około 50 tys. mieszkańców, co na tle Polski dużym miastem wcale nie jest. Bodø plasuje się na 14 miejscu wśród innych, norweskich miejscowości, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców.
Pamiętaj, by moje spostrzeżenia traktować z przymrożeniem oka. Tylu, ilu mieszkańców, tyle również i zdań. Mimo wszystko liczę, że moja opinia Cię zaciekawi i jednocześnie dowiesz się czegoś nowego o krainie fiordów.
ZALETY ŻYCIA W BODØ, MOJE SUBIEKTYWNE ODCZUCIA
ŚWIEŻE POWIETRZE, CUDOWNE POWIETRZE!
Powietrze… coś, o czym człowiek na co dzień nie myśli. Bo przecież świeże powietrze to coś naturalnego, oczywistego, co wszystkim się należy. Coś, do czego powinien mieć dostęp każdy człowiek, zwierzę, roślina. To, co ostatnio z powietrzem dzieje się w Polsce sprawia, że maksymalnie doceniam czyste powietrze tutaj, w Bodø. Kiedy wyjeżdżam z Norwegii, czy to do Polski, czy do innego kraju i po jakimś czasie wracam, pierwsze co robię po wyjściu z lotniska to… oddech pełną piersią! Jej, jakie to cudowne uczucie! To rześkie, wręcz lekko szczypiące płuca powietrze, którego człowiek nie ma obaw wdychać. Często zapominamy o kruchości natury… A niezanieczyszczone powietrze to jeden z powodów, dla których chciałabym w Norwegii zostać na dłużej!
BLISKOŚĆ NATURY
O norweskiej naturze mogę rozpisywać się w nieskończoność. Każdy region kraju ma swoje perełki, a takie znajdują się również w okolicach Bodø. Tak naprawdę 7 minut jazdy autem od wynajmowanego przez nas mieszkania, znajduje się parking, z którego zaczyna się piękna trasa na jeden z popularniejszych szczytów w okolicy (jeden z wielu). Zdjęcia z Keiservarden mogliście obejrzeć w poprzednim wpisie. Z kuchni mam piękny widok na pasmo szczytów górskich, spacerem mogę wybrać się na pobliskie fiordy, a posiadając auto, śmiało możemy eksplorować pobliskie szlaki, ukryte plaże i niesamowicie urokliwe miejsca, w których Norwegowie, mają poukrywane swoje chatki, czyli hytter. Ten klimat jest wyjątkowy, choć nie da się ukryć, że mieszkając tutaj i prowadząc zwykłe, codzienne życie, człowiek jakoś przestaje to doceniać… W okolicy jest również sporo magicznych wysepek, na które można dopłynąć promem. Fani natury, bylibyście zachwyceni! Choć znam ludzi, których wręcz to przytłacza.
Piękne jest również połączenie gór i morza w jednym miejscu. Z Polski wyniosłam przyzwyczajenie, że morze mamy na północy, a chcąc wybrać się w góry, trzeba jechać na drugi koniec kraju.
LOTNISKO ZLOKALIZOWANE 5 MINUT OD CENTRUM MIASTA
Nigdy jeszcze nie byłam w mieście, gdzie lotnisko znajdowałoby się tak blisko centrum. Z naszego mieszkania jedzie się na nie dosłownie 4 minutki, a spacer zajmuje mi 25-30 minut. Z kuchennego okna mogę podziwiać wznoszące się i lądujące samoloty. Pamiętam moje pierwsze dni tutaj, kiedy ten widok maksymalnie mnie zachwycał. Zostało mi to trochę do dziś.
KORKI, A RACZEJ ICH BRAK
Także i tutaj, niektóre ulice bywają lekko zakorkowane. Szczególnie w tzw. godzinach szczytu. Jednak odkąd mieszkam w Bodø, zdecydowanie zapomniałam, jak to jest stać w korkach. Chyba że wracam do Trójmiasta lub Warszawy, gdzie jazda autem potrafi wyprowadzić mnie obecnie z równowagi. Z natury jestem bardzo niecierpliwą osobą, a codzienne życie w miejscu, w którym korków praktycznie nie ma, przyzwyczaja człowieka do dobrego.
PUNKT WYPADOWY NA LOFOTY
Na pewno część z Was słyszała o popularnych na całym świecie, norweskich wyspach Lofoty. Chcąc się na nie dostać, musimy przyjechać właśnie do Bodø, skąd na Lofoty dolecimy niewielkim samolotem lub dopłyniemy promem (rejs trwa około 4 godziny). To właśnie dzięki temu do Bodø trafia sporo turystów. Sama na Lofotach jeszcze nie byłam, ale mamy plan wybrać się tam w najbliższe lato. Nie znam osoby, która nie byłaby zachwycona Lofotami. To miejsce polecają wszyscy, dosłownie wszyscy, którzy tam byli. Pewnie, że ogromną rolę gra tutaj pogoda, ale jej w Norwegii przewidzieć się za bardzo nie da.
PAŃSTWOWY, BEZPŁATNY UNIWERSYTET NORD
W Norwegii jest 8 państwowych uniwersytetów, a jeden z nich znajduje się właśnie w Bodø. Mowa o Uniwersytecie NORD, na którym miałam okazję już studiować. Jest to miejsce bardzo przyjazne obcokrajowcom z racji tego, że w swojej ofercie ma całkiem sporo kierunków w języku angielskim. Nie jest to największy, norweski Uniwersytet, a jego oferta nie należy do najbogatszych, ale nadal uważam, że dodaje temu miastu ogromną wartość.
SZYBKI ROZWÓJ MIASTA
Bodø rozwija się naprawdę szybko. Od momentu, w którym się tutaj przeprowadziłam, pojawiły się nowe akademiki dla studentów, mieszkania, dwie galerie handlowe, a spora część innych projektów jest w trakcie tworzenia. Zmiany widać na każdym kroku i to właśnie sprawia, że da się dostrzec w tym miejscu potencjał. To jest właśnie największy paradoks Bodø. Człowiek potrafi nie znosić tego miasta za to, że momentami nie dzieje się tutaj kompletnie nic, to miejsce jakby umiera, ale jednocześnie, widać zmiany.
BIAŁE NOCE
Tak, wiem, wiem. Białe noce wylądowały ostatnio na liście wad życia na północy Norwegii, ale dla mnie są one również ogromną zaletą i zjawiskiem, którego warto w swoim życiu doświadczyć. Białe noce potrafią mocno rozregulować dobę każdego człowieka, ale jeśli przygotujemy się na nie mentalnie, zaopatrzymy się w porządne kotary czy rolety na okna, a porę snu na chwilę przestaniemy kojarzyć z ciemnością za zewnątrz, zaczyna się robić naprawdę przyjemnie! Bo wyobraźcie sobie… druga w nocy, a Wam chcę się na spacer! A proszę bardzo! Słońce nadal w pełnej okrasie, jasno, bezpiecznie, przyjemnie!
KOMUNIKACJA PO ANGIELSKU? NIE MA PROBLEMU!
To jest zaleta, która dotyczy całej Norwegii. Również i w Bodø, rozmowa po angielsku nie stanowi większego problemu. W kawiarni, w banku, na uniwersytecie, w restauracji, w sklepie, u lekarza czy dentysty. Pamiętam, że na początku naprawdę mocno ułatwiało mi to życie. Kiedy człowiek nie potrafi powiedzieć nawet najprostszego Hei (cześć) czy Ha det bra (do widzenia, na razie, trzymaj się), angielski bardzo upraszcza codzienne funkcjonowanie czy załatwianie formalności, przed którymi nie da się przecież uciec.
ZORZA POLARNA
Zjawisko, które nie przestanie mnie zachwycać nigdy. Wstyd mi, że jeszcze ani razu nie zrobiłam porządnego zdjęcia pięknej zorzy, ale zazwyczaj nie mam przy sobie aparatu i statywu w komplecie. Jednak zorza polarna na zawsze zostanie w moim serduchu. Pamiętam zeszłoroczną jesień, kiedy pracowałam jeszcze w restauracji i zdarzało mi się wracać do domu bardzo późno. Zmęczona, wściekła i głodna. Aż tu nagle, nad głową piękna gra świateł, która lubi pojawić się znienacka. I człowiek stoi, gapi się, zachwyca. Smutki gdzieś ulatują, a na ich miejsce pojawiają się myśli, że natura jest cudem! Wiele osób przyjeżdża do północnej Norwegii właśnie ze względu na zorze, jednak rozmawiałam już nie raz z zawiedzionym turystą, który wraca stąd z niczym, bo nie udało mu się na nie trafić. Tutaj możecie zobaczyć kolaż zdjęć z Bodø i jego okolic, które zrobione zostały podczas ostatniego najazdu zórz polarnych. Bodø jest na liście miejsc określanych jako jedno z lepszych do obserwacji zórz polarnych. Istnieje aplikacja na telefon, która pomaga sprawdzić warunki pogodowe sprzyjające widoczności zórz. Więcej możecie przeczytać na stronie Visit Bodø. Na zorzę możemy trafić w okresie od września do kwietnia (zorzy polarnej nie da się przecież zobaczyć, gdy jest jasno, a pamiętajmy o białych nocach w okresie letnim).
I tak przy okazji, jak robić zdjęcia zorzy polarnej? W linku poniżej znajdziecie naprawdę ciekawy i dokładny poradnik.
How to photograph the Northern Lights.
PIĘKNA, MIEJSKA BIBLIOTEKA
Dla kogoś być może mało istotny szczegół, a dla mnie miejsce, gdzie mam potrzebę zajrzeć chociaż raz w tygodniu. Piękna, przestronna, jasna i dobrze wyposażona miejska biblioteka, z cudownym widokiem na port. Czy można wymarzyć sobie lepsze miejsce, by zaszyć się z kubkiem dobrej kawy, magazynem lub książką, a nawet komputerem, by nieco popracować? Uwielbiam tam zaglądać! To miejsce zostało otwarte około 3 lata temu, więc jest naprawdę nowe.
BRAK AUTA TO ŻADEN PROBLEM
Auto kupiliśmy rok temu, ale prawie 1,5 roku świetnie nam się bez niego funkcjonowało. Mamy o tyle dobrze, że mieszkamy w części miasta, z której spacerem dojdziemy praktycznie wszędzie. Jeśli nie, zawsze można wsiąść do miejskiego autobusu lub latem, na rower. Największy problem stanowiły dla nas zakupy, które lubimy robić hurtowo, raz w tygodniu. Jak już Wam wspominałam, pogoda w Bodø potrafi dać w kość. Kiedy za oknem dzieją się szalone rzeczy, również i w takich chwilach auto potrafi uratować życie, dosłownie! Jednak znam wiele osób, które auta tutaj nie posiadają i radzą sobie naprawdę świetnie. Nie jest ono niezbędne do życia, zdecydowanie nie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: O szczęściu Norwegów z nieco innej perspektywy.
SPOKOJNE TEMPO ŻYCIA
Wyglądam za okno, pusto. Kompletna cisza i spokój. Doskonale pamiętam moje początki w Bodø, gdzie przeprowadziłam się przecież z Trójmiasta. Byłam tym spokojem przytłoczona. Nie mogłam się przestawić, choć i tak dwa lata mieszkałam na sopockim Przylesiu, czyli dzielnicy, gdzie Sopot to tak jakby nie Sopot. Spokój, las, brak turystów. Jednak przyzwyczajona do życia w większym mieście, nie było mi wcale łatwo. Wiem, że taki styl życia nie jest dla każdego. Sama, przynajmniej raz na miesiąc, miewam kryzys i mam ochotę na przeprowadzkę. Jednak zawsze za tym spokojem tęsknie. Czy to wracając z Polski, czy z innego miejsca.
BEZPIECZEŃSTWO
W Bodø czuję się bardzo bezpieczna. Tutaj także można spotkać ubogich, którzy zbierają pieniądze na ulicy, alkoholików czy ludzi, którzy pozornie wyglądać mogą na niebezpiecznych. W weekend, w centrum miasta, mijamy mnóstwo pijanych osób, nie tylko licealistów czy studentów. Jednak nigdy nie bałam się wracać do domu sama, nawet nocą. To miasto sprawia, że o bezpieczeństwie nawet nie myślę. Jest to dla nas coś tak oczywistego, że na co dzień łatwo o tym zapomnieć. A Ty, czujesz się w miejscu, w którym mieszkasz, bezpiecznie?
TO WSZYSTKO, JEŚLI CHODZI O ZALETY ŻYCIA W BODØ, KTÓRE DOSTRZEGAM NA CO DZIEŃ.
Tak jak wspomniałam na początku, to są plusy, które zauważam ja. Nie będę pisała Wam przecież o świeżych krewetkach czy rybach, które można kupić prosto od rybaka, dobrej jakości przedszkolach czy o moich wspomnieniach związanych z porodem w Norwegii. Opowiadam Wam o tym, czego udało mi się tutaj doświadczyć.
A CO TY LUBISZ W MIEJSCU, W KTÓRYM OBECNIE MIESZKASZ, NAJBARDZIEJ?
Łatwo narzekać, doszukiwać się złych stron i minusów miejsca, w którym obecnie żyjemy. A może warto spojrzeć na nie nieco łagodniej? Nie wiem jak Wy, ale ja dopiero po długiej nieobecności w Bodø doceniam, za iloma aspektami życia tutaj zaczynam tęsknić i czego mi brakuje… Wydaję mi się, że każdy z nas potrzebuję zmian, nowości, wyrwania się z codziennych rutyn (ja na pewno). Warto jednak pamiętać, że to zazwyczaj nie miejsce zamieszkania jest powodem naszego niezadowolenia. Łatwo zrzucić na nie wszystkie troski, które nam doskwierają. Jednak, bardzo często, przyczyny nie warto upatrywać tylko i wyłącznie w tym, gdzie obecnie żyjemy.
A może również mieszkasz w Norwegii? Daj znać, jakie największe plusy życia w Twojej okolicy, dostrzegasz na co dzień.