Drugi wpis z cyklu: Norway, show Your face! Dzisiaj pod lupę biorę to co często budzi wiele emocji, czyli moneymoneymoney, ceny, sklepy i wszystko co z tym związane! Ciekawe informacje o Norwegii – dawka druga, zainteresowani?
Jeżeli nie widziałeś jeszcze pierwszej części moich ciekawostek, zapraszam Cię nadrobienia! Było o sporcie, zdrowiu i aktywności Norwegów. Dzisiaj troszkę z innej beczki, ale równie ciekawie. Nie przedłużając, zaczynam.
- Mieszkając w Norwegii, zdecydowanie trzeba skończyć z przeliczaniem i porównywaniem cen do tych, które są w Polsce! Moje początki życia tutaj prawie skończyły się wrzodami żołądka, a każde wyjście do sklepu depresją… Przecież w Polsce to wszystko kupiłabym dużo taniej! Prawda, ale zarobki też są inne, a przy odrobinie wprawy i chęci, zakupy okażą się czystą przyjemnością.
- W sieciach supermarketów często można trafić na bardzo korzystne oferty. Co tydzień pojawiają się takie promocje, jak -40% na wszystkie owoce i warzywa, 2 produkty w cenie 1, wybrany asortyment sklepu za 10 Kr, trzeci produkt gratis etc. Warto na początku tygodnia przewertować gazetki i oferty różnych sieci sklepów, bo niektóre ceny są obniżane nawet kilkukrotnie.
- Opłaca się porównywać ceny tych samych produktów w różnych sklepach. Bywa, że różnica ceny tego samego towaru jest naprawdę bardzo wysoka. Wszystko zależy od tego, jakie produkty nas interesują. Sprawdza się zasada: dla chcącego nic trudnego! Jednym słowem, da się tu żyć. Szczególnie ja, będąc na diecie roślinnej nie mam na co narzekać, ale to już temat na oddzielny wpis. ( W planach mam tekst o uniwersalnych zasadach, które pozwolą Ci nie stracić głowy wśród sklepowych półek. ) Dodam tylko, że tak jak w Polsce, zwracam uwagę na produkty marki własnej sklepu. Często są dużo tańsze, a co więcej, ich jakość biję na łeb na szyję znane, droższe marki.
- Energia jest tutaj stosunkowo tania. Rachunki za prąd oscylują na poziomie naszego kraju. Bardzo często idąc ulicą, można dostrzec nieustannie zapalone światła w norweskich domach. Widać, że energii raczej się tu nie oszczędza.
- Ceny ubrań, sprzętów elektrycznych i całej reszty są również nieco wyższe, ale uwarunkowane jest to także wahaniami kursu walutowego, szczególnie gdy za jedną koronę możemy dostać mniej złotówek. Tutaj powrót do pierwszego wniosku, koniec z przeliczaniem! Warto dodać, że mimo wyższych cen, bardzo często można trafić na promocje, które wręcz wydają się nieprawdopodobne. Mając trochę szczęścia, możesz kupić blender zelmera za 25 zł, albo automat do kawy Nespresso za 100 zł. To samo tyczy się ubrań.
- W Norwegii warto szukać sklepików prowadzonych przez obcokrajcowców, gdzie znajdziemy żywność głównie importowaną z Azji, ale też m.in. z Polski. Możemy tam wyłowić wiele produktów, które są tańsze niż odpowiedniki w norweskich sklepach. Dla mnie to raj, za dużo mniejsze pieniądze, mogę kupić dobrej jakości produkty, których często używam w mojej kuchni, ale o tym w oddzielnym wpisie.
- Państwowe uczelnie w Norwegii są bezpłatne. Jednak osoba, która chcę zacząć przygodę z norweskim uniwersytetem musi mieć spore zaplecze finansowe. Przykładowo Uniwersytet, na który osobiście aplikuje, wymaga potwierdzenia, że mamy na koncie minimum 40 tys. koron. To daje uczelni pewność, że jesteśmy w stanie spokojnie się tu utrzymać. Dotyczy to osób, które chcą przyjechać do Norwegii jedynie na studia. Ja, mając umowę o pracę, numer personalny i zgodę na pobyt stały, nie jestem już objęta tym wymogiem.
- W Norwegii ciężko spotkać typowe sklepy mięsne, warzywniaki czy drogerie. Na pewno w większych miastach jest to dostępne, ale nie tak powszechne jak w Polsce. Strasznie brakuje mi osiedlowych warzywniaków, gdzie u Pani Basi mogę kupić kilogram najlepszych jabłek czy parę dorodnych ziemniaczków… Ahhh!
Co ciekawe, stoiska z kosmetykami takich marek jak Maybelline, MaxFactor, L’oreal etc. znajdziemy w sieciówkach typu H&M czy Cubus.
- W restauracjach bardzo często małżeństwa czy pary proszą o oddzielne rachunki.
- Podobno jest strona, na której każdy może sprawdzić, ile zarabia jego przysłowiowy sąsiad. Sama nie mogłam jej znaleźć, chcąc upewnić się, że to dalej aktualne, ale da się zauważyć, że Norwegowie nie robią tajemnicy ze swoich zarobków. Przykładowo, w restauracji, w której pracuje, właściciele często informują nas, jaki był obrót, ile udało się zarobić etc.
- Wielu Norwegów zupełnie nie obnosi się ze swoim bogactwem. Często zamożne osoby są przeciętnie ubrane, ich domy nie wyróżniają się niczym szczególnym, a swoim zachowaniem nie starają się udowodnić, że są wyżej niż reszta. Oczywiście zawsze zdarzają się wyjątki. Jednak widać, że to społeczeństwo zdecydowanie woli przeznaczać pieniądze m.in. na podróże niż na uzewnętrznianie swojego bogactwa, czego myślę strasznie brakuje Polakom.
- Alkohol czy papierosy są tutaj naprawdę drogie. Za jedną paczkę jedzonka dla swojego raka musisz zapłacić około 50 zł. Co do procentów, coś o zawartości większej niż 40% to już Bozie Drogi przestępstwo! Planujesz sobotni wieczorór i przydałoby się kupić butelkę wina do kolacji? Lepiej się pośpiesz. W tygodniu sklepy z alkoholem otwarte są do 17, w sobotę do 15, a w niedzielę nieczynne. Jednak to zależy od regionu i ustaleń danej komuny, w moim mieście tak właśnie to wygląda.
- Wyobraź sobie, pracujesz w norweskim barze i ktoś zamawia kawę z koniakiem. Jeżeli do naczynia wlejesz w pierwszej kolejności kawę, a dopiero później koniak, za kraty z Tobą! Musisz zrobić to w odwrotnej kolejności, wtedy wszystko odbywa się legalnie. Co więcej, w restauracjach, nie można jednorazowo serwować więcej niż 40 ml alkoholu. Chciałbyś zamówić mojito z podwójnym rumem? Nieralne. Oczywiście ta zasada nie dotyczy wina. Naprawdę, wszystko co związane z alkoholem jest tutaj bardzo skomplikowane. Mimo to, Norwegia ma ogromny problem ze spożyciem zbyt dużej ilości napojów alkoholowych. Lubią sobie luzie wypić!
- W Norwegii osoby, które ukończyły 18 lat mają możliwość legalnego picia tylko tzw. lekkich alkoholi, czyli piwo, wino etc. Wszystko o wyższym procencie jest dla nich w dalszym ciągu nielegalne. Dopiero po 21 roku życia mogą chlasnąć sobie kielicha! Yyyy, ale jak to, 18-stka bez rudej żołądkowej?!
- W Norwegii są produkty, które szczególnie wyróżniają się wysoką ceną. Najczęściej są nimi towary globalnych marek typu Pepsi, Coca Cola, Snickers etc., które w innych krajach możemy kupić dużo taniej. Drogi jest również chleb, mięso, nabiał. Czyli produkty, które stanowią fundament diety większości osób.
- To teraz gwóźdź programu! Ile tak naprawdę można tu zarobić? Nie mam pewności, ale myślę, że minimalna stawka netto, jaką możemy dostać na godzinę wynosi około 40 zł. Jasne, to dużo! Jednak dopóki ktoś nie zacznie tutaj normalnego życia, wychodząc czasami do kina czy na kawę, kupując to, co mu potrzebne, płacąc czynsz, rachunki, robiąc zakupy, które nie będę składały się tylko z chleba i dżemu, zda sobie sprawę, że to bardzo niewiele na norweskie warunki. Wszystko zależy od Twojego podejścia, celu przyjazdu i priorytetów.
Temat życia w Norwegii jest niesamowicie obszerny, przykładów mogłabym wymieniać naprawdę wiele. Jednak mam nadzieję, że wymienione informacje o Norwegii obrazują mniej więcej jak to wszystko wygląda, ale na tym jeszcze nie koniec! Na deser zostawiam ciekawostki, których miał dotyczyć powyższy wpis, ale pieniądze wzięły górę! Jednak nie bójcie się, głowa owcy też będzie! Do tego, mistrzowie robienia z igły widły, brunost i kobieta hydraulik!
P.S. Na deser dorzucam kilka zdjęć, które udało mi się zrobić latem moim smartfonem. Tęsknię na wycieczkami, które na zawsze skradły moje serce! Rower, krótkie spodenki, dobry kompan podróży, trochę słońca i humor – niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba!
Książka, cudowny widok, kocyk i ramię drugiej osoby. Da się lepiej?










