Konrada Parola poznałam 1,5 roku temu (Boże, jak ten czas leci), kiedy przeprowadzałam z nim wywiad a propos jego wiosenno-letniej kolekcji na 2008 rok. Projekty miał piękne, romantyczne (takie jak te powyżej) i awangardowe (ozdobione długim włosiem). Pamiętam, że dziwiłam się, że jakoś od tamtego czasu mało o Konradzie słyszałam, szczególnie, że miał niezłego PR-owca 🙂 Później spotykałam go w przelocie na różnych imprezach, ale nie mieliśmy czasu dłużej porozmawiać. Umożliwił mi to dopiero facebook (bo w końcu założyłam oficjalne bananowe konto). Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że kolekcja, o której wtedy rozmawialiśmy, została skradziona. Otóż Konrad podpisał umowę z (niby)agentką z Wielkiej Brytanii, która zniknęła zaraz po tym, jak przekazał jej wszystkie swoje projekty…
Szczerze mówiąc to już któraś historia tego typu z polskiego świata mody, o której słyszę od projektantów. Stylistki niezwracające rzeczy, właściciele butików biorący niebotyczną marżę a do tego na koniec wmawiający, że mieli mniej ubrań danego projektanta niż w rzeczywistości dostali – horror, naprawdę. I to często spotyka młodych twórców ze strony znanych, a więc by się wydawało – uczciwych, osób. Jakby i tak nie było trudno się u nas wybić w tym zawodzie…
Na szczęście Konrad jakoś się z tego otrząsnął i nawet wyszło mu to na dobre – w końcu znalazł odwagę na zaprojektowanie pierwszej męskiej kolekcji, która już odnosi pierwsze sukcesy: spodobała się jury Złotej Nitki i dopuszczono ją do konkursu. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki!