Motwór to pseudonim artystyczny Moniki Zajączkowskiej, projektantki i asystentki kreatywnej Dawida Wolińskiego. Ostatnio radosne kolorowe ubrania jej autorstwa można było zobaczyć w poznańskiej Cafe Miesna podczas wystawy Designer Toys.
– Co robiłaś na Designer Toys Exhibition?
– Jakiś czas temu brałam udział w pokazie NO WOMAN NO ART w poznańskim SPOT i tam zauważyła mnie Paulina Kurowiak, makijażystka. Moja kolekcja spodobała jej się tak bardzo, że nie mogła przestać o niej myśleć. W końcu zadzwoniła i zaproponowała mi współpracę. Miała zlecenie od Designer Toys na zdjęcia i pomyślała, że moje ciuchy się do tego świetnie nadają – miała rację. Wiem, że jest zadowolona ze zdjęć, które robiło Photo Heaven, a ja również nie mam się do czego przyczepić. Wystawa pojawiła się najpierw w Galerii nad Cafe Miesna w Poznaniu, a następnie w BWA Design we Wrocławiu. Nawet nie wiem jak wyszło, bo ze względu na pracę nie miałam czasu na nią pójść.
– Myślisz, że zabawki dla dorosłych mają przyszłość?
– Ciężko jest mi się wypowiedzieć w tym temacie. Jeśli chodzi o mnie, a w końcu jestem dorosła, to raczej nie. Mam natomiast dziwne wrażenie, że jednak jest taka grupa ludzi i to wcale niemała, którym podobają się takie designerskie cudeńka.
– Tworzysz recyclingowe kreacje. Na czym to polega?
– To prawda, tworzę takie ciuchy. Od dawna mnie to kręci, chociaż mam wrażenie, że w Polsce jestem jedną z niewielu w tym stanie :). Pomysł powstał kopę lat temu, gdy zaczynałam projektować i uczyłam się szyć. Wykorzystywałam stare ciuchy ze względów finansowych, nie opłacało mi się bowiem kupować tkanin na coś, czego formy nie byłam pewna. Okazało się, że wychodzą z tego bardzo oryginalne i (co się ceni) niepowtarzalne ciuchy! Tak to się zaczęło, natomiast prawdziwe apogeum nastąpiło na wyspach Brytyjskich. Jeździłam tam zarabiać na studia, a przy okazji naoglądałam się modowych freaków co nie miara. Znalazłam kilka przerabialni ciuchów, a także trochę sklepów takich jak chociażby TRAID MARKET czy JUNKY STYLING, które sprzedają przerabiane ubrania. W Londynie jest cała ulica poświęcona takim właśnie sklepom, można tam spotkać Kate Moss i Pete’a Doherty… Tak mnie to wkręciło, że napisałam nawet pracę licencjacką o tym zjawisku na całym świecie.