depresja – Blog o świadomym i zdrowym życiu. http://klaudiakoldras.pl Blog o świadomej, zdrowej codzienności, która jest dla każdego na wyciągnięcie ręki! Wed, 20 Dec 2017 07:00:49 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.8.4 Nie bójmy się rozmawiać o tym, co ludzkie, choć trudne. Nie jesteśmy sami, nigdy. http://klaudiakoldras.pl/rozmowy-na-trudne-tematy/ http://klaudiakoldras.pl/rozmowy-na-trudne-tematy/#comments Tue, 28 Nov 2017 07:00:29 +0000 http://klaudiakoldras.pl/?p=5311 Czasami zastanawiam się, czemu życie, akurat mi, przynosi tyle ciężkich chwil. Pozostałości po depresji, załamaniu, zaburzeniach odżywiania czy jakkolwiek to nazywam, dają o sobie znać dosyć często. Łatwo nie jest,…

Artykuł Nie bójmy się rozmawiać o tym, co ludzkie, choć trudne. Nie jesteśmy sami, nigdy. pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
Czasami zastanawiam się, czemu życie, akurat mi, przynosi tyle ciężkich chwil. Pozostałości po depresji, załamaniu, zaburzeniach odżywiania czy jakkolwiek to nazywam, dają o sobie znać dosyć często. Łatwo nie jest, ale nie żałuję niczego. I całym sercem chcę mówić o tym otwarcie, bo to żaden wstyd. Czego uczą mnie te trudne doświadczenia? Jak sobie radzę z okruszkami po tym, co przeszłam?

 

Wczoraj byłam na spacerze. Spacerze, na którym poczułam wewnętrzny spokój i przestałam się bać.

Słowa boję się padają z moich ust całkiem często. Jestem normalną, 24-letnią kobietą, która przecież nie ma się czego bać. I ja to wszystko wiem. Wiem, że nie mam podstaw do lęku, ale mimo wszystko, pojawia się on u mnie całkiem często. Potrafię bać się przed snem, potrafię bać się przed wyjściem z domu, potrafię być niespokojna w ciągu dnia. Z lękiem już się nieco oswoiłam i nauczyłam się z nim żyć. Żyć normalnie, nie pozwalając mu przejmować kontroli. Iść do przodu, brać każdy dzień. Jednak… są dni, kiedy to on przejmuje kontrolę. Wtedy jest gorzej, wtedy jest ciężko, wtedy płaczę i pytam Kogoś wyżej, dlaczego akurat ja. Jednak… zawsze wracam, wypływam na powierzchnię, biorę oddech i jestem. Jestem znów, dla siebie, dla innych. Kiedyś było to dla mnie nie do wyobrażenia. Moja młoda głowa nie potrafiła pojąć, jak można przechodzić depresję, jak można nie być szczęśliwym człowiekiem, jak można nie chcieć obudzić się kolejnego dnia. Muszę się przyznać, że pewnie potraktowałabym osobę chorą inaczej. Lęk przed tym, co nieznane, często sprawia, że wolimy od takiego człowieka się oddalić. Nie wiemy, jak pomóc, jak zareagować, co zrobić. I ja to wiem, bo sama też tak kiedyś miałam.

 

Ten wczorajszy spacer uświadomił mi, jak bardzo się zmieniłam.

Z roku na rok zaczynam postrzegać życie zupełnie inaczej. To nie jest tak, że ja umiem cieszyć się z małych rzeczy codziennie, nieustannie. Bardzo bym chciała, ale niestety nie. Tak jak już napisałam, do mojego serca nadal wkrada się uczucie lęku, bezsilności, wściekłości na samą siebie. Jeśli miałabym opisać, jak się wtedy czuję, chyba najłatwiej byłoby napisać, że przestaję czuć cokolwiek. Patrzę na swoje odbicie w lustrze i moje oczy wyrażają jedno uczucie, obojętność. Obojętność, która jeszcze bardziej mnie przeraża i nie pozwala zaakceptować tego, co się ze mną znów dzieje, co ponownie wraca. Ale wiesz co? Te okruszki zaburzeń, w których jeszcze jakiś czas temu siedziałam całkiem głęboko, uczą mnie żyć. Żyć prawdziwie, mocno, szczerze. Uczą mnie radości z dni, w których jest dobrze. Radości z dni, w których spacer miastem otulonym przez biały puch sprawia, że śmieję się do utraty tchu. Radości z dni, kiedy mój Mateo widzi szczęście w moich oczach i sam nie potrafi się tym nacieszyć. Radości z dni, w których przyjmuję komplementy i znów dostrzegam swoje dobre strony. Radości z dni, w których widzę więcej pozytywów, we wszystkim, nawet w tym, co jeszcze wczoraj wydawało mi się czymś bez sensu. Radości z dni, w których słowa same przelewają się na klawiaturę, w których chcę pisać, opowiadać Wam, dzielić się dobrymi doświadczeniami, ale również tym, co trudne. Radości z dni, kiedy w środku budzi się dziecięca ciekawość, niecierpliwość kolejnego dnia, zmian, nowych wydarzeń. Wtedy wiem, że wygrałam życie, choć jeszcze muszę stoczyć parę bitew. 

 

Cieszę się, że tak szybko przewartościowałam swoje życie.

Te trudne doświadczenia pozwalają mi zajrzeć głębiej. Wiem, że to nie jest wygodne, wiem, że to nie jest łatwe, by przyjrzeć się dokładnie swoim pragnieniom, potrzebom i marzeniom, bo najczęściej człowiek zdaje sobie sprawę, że nie jest w miejscu, w którym chciałby być. Albo odkrywa, że wciąż nie wie, co ze swoim życiem zrobić. Myślisz, że mi z tym wygodnie? Pewnie, że nie! Jednak… naprawdę warto. Bo tylko tak pracujemy nad sobą, uczymy się siebie i zaczynamy żyć pod własne dyktando. Wiesz… tak mi dobrze z myślą, że nie potrzebuję najnowszego iPhone’a. Śmiałam się sama do siebie, kiedy okazało się, że już prawie 400 osób w naszym malutkim, norweskim miasteczku, czeka w kolejce po ten najnowszy model X. Ja bardzo doceniam fakt, że w ogóle mogłam sobie pozwolić na starszy model tego telefonu. Zrozumiałam, że to nie jest wstyd przechodzić drugi sezon w kurtce, szaliku i butach, które towarzyszyły nam zeszłej zimy. Pewnie, że lubię ładne wyglądać. Jednak lepiej mi bez tej pogoni za tym, co wypadałoby znów kupić i wcisnąć do swojej garderoby. Nauczyłam się, że szczęścia nie da się znaleźć w przedmiotach, ubraniach, gadżetach. One umilą nam życie, czasami je ułatwią, ale nie tam należy go szukać, zdecydowanie nie tam.

 

Dla osób, które zmagają się z problemami natury psychicznej, niesamowicie ważna jest obecność drugiego człowieka.

Ten drugi człowiek nie zawsze Cię zrozumie. Powiem szczerze, że ja nawet nie do końca rozumiem to, co czasami się ze mną dzieje. Skąd pojawia się smutek, przerażenie i niechęć do siebie samej? Ta druga osoba nie musi wiedzieć i pojmować wszystkiego. Ważna jest jej obecność, uścisk, ramię, w które możemy wylać sporo łez. Ważne jest to, że przytrzyma na powierzchni, kiedy spadamy naprawdę głęboko. Nigdy nie powinniśmy szukać szczęścia w drugim człowieku, bo musimy je znaleźć przede wszystkim w sobie, ale… relacja z bliską nam osobą, może okazać się zbawienna. Rozmowy na trudne tematy mogą okazać się zbawienne. Ja mam to szczęście, że nie idę przez życie sama.

 

Każdy dzień jest cudem, wiecie? Każdy dzień jest nieznaną, na którą człowiek powinien zacierać ręce.

Nie wiem, gdzie jesteś, co robisz ze swoim życiem i jaką masz relację z samym sobą. Chcę Ci tylko powiedzieć, że ja też wielu rzeczy nie wiem i nie rozumiem. Nie jestem chodzącym ideałem, a raczej przykładem osoby, która pomimo pozytywnego temperamentu, przeszła wiele, przechodzi wiele, ale powoli zamiata wszystkie złe okruszki. Chcę Ci dać nadzieję, że się da. Że można. Że cholera trzeba! Życie to taki ogromny dar… Pamiętajmy o tym, mimo że czasami życie nieźle nam to utrudnia.

 

Lubisz rozmowy na trudne tematy?

Chcesz, żebym pisała więcej o tych trudniejszych doświadczeniach? Bardzo bym chciała, żeby w Polsce mówiono o chorobach psychicznych zdecydowanie częściej.

Bo to nie wstyd.

Bo to normalne.

Bo to nie ujma.

Bo z nimi da się żyć.

Bo to nie bycie gorszym.

Bo to nie robi z Ciebie wariata.

Bo to coraz bardziej powszechne.

Bo to trudne.

Bo to może spotkać każdego.

Bo rozmowy na trudne tematy są cholernie ważne.

Bo to ludzkie, a w ludzkiej naturze leży chęć pomagania drugiemu człowiekowi.

Znajdziesz mnie na FacebookuInstagramie i BloglovinSzczególnie polecam Ci zajrzeć na moje instastories, gdzie dzielę się urywkami z mojej codzienności. Wpadaj i bądźmy w kontakcie, ściskam!

Artykuł Nie bójmy się rozmawiać o tym, co ludzkie, choć trudne. Nie jesteśmy sami, nigdy. pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
http://klaudiakoldras.pl/rozmowy-na-trudne-tematy/feed/ 17
Depresja, gdzie szukać pomocy? Kiedy warto poprosić o pomoc z zewnątrz? http://klaudiakoldras.pl/depresja-gdzie-szukac-pomocy/ http://klaudiakoldras.pl/depresja-gdzie-szukac-pomocy/#comments Fri, 23 Jun 2017 07:00:31 +0000 http://klaudiakoldras.pl/?p=3185 Każdy ma prawo do gorszego dnia, tygodnia, a nawet miesiąca. W życiu nigdy nie jest tak, że wszyscy jesteśmy nieustannie, permanentnie szczęśliwi. Życie to prawdziwa sinusoida, a my z tymi…

Artykuł Depresja, gdzie szukać pomocy? Kiedy warto poprosić o pomoc z zewnątrz? pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
Każdy ma prawo do gorszego dnia, tygodnia, a nawet miesiąca. W życiu nigdy nie jest tak, że wszyscy jesteśmy nieustannie, permanentnie szczęśliwi. Życie to prawdziwa sinusoida, a my z tymi wahaniami musimy nauczyć się funkcjonować. Jednak zdarza się, że schody w postaci problemów, zaczynają być za wysokie. Depresja, gdzie szukać pomocy? Kiedy warto udać się do specjalisty?

 

PO PUBLIKACJI WPISU WYZNAJĘ, WASZA ILOŚĆ KOMENTARZY NAPRAWDĘ MNIE ZASKOCZYŁA.

Ten wpis był dla mnie wręcz przełomowy. Jeśli jeszcze nie czytałeś, napiszę krótko, opisałam w nim moje przejścia związane z depresją. Wiązało się to z ogromnym lękiem, a nawet wstydem. Namawiam Cię, żebyś do niego zajrzał.

Zdecydowałam, że nie chcę zostawić Cię tylko z moją historią. Wierzę, że podzielenie się spostrzeżeniami i radami, które są sumą moich doświadczeń to najlepsze, co mogę zrobić! Przekonała mnie do tego również liczba prywatnych wiadomości, jakie dostałam po opowiedzeniu publicznie o tym, o czym tak rzadko się mówi.

 

ŻYCIE W NORWEGII JESZCZE BARDZIEJ UMOCNIŁO MNIE W PRZEKONANIU, ŻE WIZYTA U PSYCHOLOGA, PSYCHOTERAPIA CZY KONSULTACJA Z PSYCHIATRĄ JEST CZYMŚ NATURALNYM.

Czuję, że w Polsce nieustannie zachodzą ogromne zmiany, jeśli chodzi o podejście do zaburzeń psychicznych, nie tylko samej depresji. Zaburzenia odżywiania, bulimia, anoreksja, nerwica, schizofrenia… to terminy, które w samych mediach odbijają się coraz większym echem. Jednak czy to oznacza, że ludzie przestali podchodzić do tych problemów z dystansem? Część z nas na pewno, jednak wciąż ciągniemy za sobą durne stereotypy i pochopne oceniamy ludzi, którzy z tymi problemami się zetknęli.

W Norwegii wygląda to zupełnie inaczej. Wizyta u psychoterapeuty nie jest niczym dziwnym, a wręcz traktowana jest na równi z wizytą u zwykłego lekarza, który pomaga nam przy problemach stricte zdrowotnych. Ostatnio spotkałam pewną Polkę, która w Norwegii pracuje w swoim zawodzie i jest psychologiem. Pytając ją, jak porównuje podejście do tych spraw w Polsce i Norwegii, uśmiechnęła się delikatnie i stwierdziła, że dostrzega sporą przepaść.

Tutaj, nawet będąc studentem, masz ogromne zniżki na psychoterapię.

 

WARTO ZACZĄĆ OD TEGO, ŻE PSYCHOLOG, PSYCHOTERAPEUTA I PSYCHIATRA TO ZUPEŁNIE INNI SPECJALIŚCI.

Nie spodziewaj się książkowych definicji, raczej tłumaczę to na chłopski rozum, po ludzku. Psycholog to osoba po studiach psychologicznych. Żeby psycholog stał się psychoterapeutą, musi przejść przez kolejną szkołę, która zrobi z niego psychoterapeutę. Psychiatra to lekarz po medycynie. To właśnie on może przepisać nam receptę na leki, czego nie ma prawa zrobić psycholog. Z własnego doświadczenia wiem, że dobry psychiatra może być także świetnym psychoterapeutą, który oceni Twoją sytuację, a także podpowie, co byłoby dla Ciebie najlepszym rozwiązaniem.

 

NA POCZĄTEK CHCĘ CI POWIEDZIEĆ, ŻE NIEZALEŻNIE JAK ZŁA JEST TWOJA SYTUACJA, WSZYSTKO DA SIĘ NAPRAWIĆ, CHOĆ MOŻE WYDAWAĆ SIĘ TO NA TEN MOMENT… NIEWYKONALNE.

Zaufaj mi, że tak jest. Największą inwestycją, jaką człowiek może sobie zapewnić, to inwestycja w samego siebie. Jeśli czujesz, że coś jest nie tak, nie przeciągaj tego. Lepiej usłyszeć (od specjalisty), że nie dzieje się z nami nic złego, a problemy są tylko przejściowe, niż doprowadzić do momentu, kiedy ciężko będzie pozbierać siebie samego, bo zdążymy rozpaść się na malusieńkie, drobniutkie kawałki.

 

KIEDY ŁAMIESZ RĘKĘ, OD RAZU KIERUJESZ SIĘ DO LEKARZA.

Nie próbujesz składać jej samemu, nie mieszasz gipsu w domu ani nie powtarzasz w kółko: Przeczekam ten ból, na pewno sam przejdzie. Po prostu wiesz, że tak nie będzie, a najbliżsi uznaliby Cię za wariata, jeśli do lekarza byś nie poszedł.

Kiedy boli Cię brzuch, dajesz sobie 2-3 dni na obserwacje swojego stanu, próbujesz domowych sposobów, zastanawiasz się, czy zjadłeś coś nieświeżego, co mogło Ci zaszkodzić. Jeśli dolegliwości nie mijają, decydujesz się na wizytę u specjalisty. Przecież coś jest nie tak z Twoim ciałem! To naturalne, że chcesz się wyleczyć i wrócić do normalności. Otoczenie martwi się o Ciebie i namawia, żebyś wziął zwolnienie z pracy, odpoczął, zregenerował organizm.

Naturalna jest dla nas troska o zdrowie i kondycję fizyczną (choć nie dla wszystkich jest to tak oczywiste), ale psychika często idzie w odstawkę.

 

SKĄD MAMY WIEDZIEĆ, ŻE TO JEST ODPOWIEDNI MOMENT NA SIĘGNIĘCIE PO POMOC Z ZEWNĄTRZ?

Nie istnieje coś takiego, jak idealny moment i przekonanie, że właśnie teraz jest czas na działanie! Każdy z nas jest kompletnie innym człowiekiem i nie mi to oceniać! Jedyna rada, jaką mogę Ci dać, to przestań oszukiwać siebie i zamiatać problemy pod dywan. Nie wmawiaj sobie, że to minie. Jeśli w Twojej głowie pojawiają się myśli, że coś jest nie tak, jak najszybciej coś z tym zrób. Niezależnie czy dotykają Cię zaburzenia odżywiania, permanentny stres, napady złości, problemy ze snem, poczucie lęku, niebezpieczeństwa… cokolwiek, co nie powinno mieć miejsca w życiu zdrowego człowieka.

Warto wiedzieć, że życie w nieustannym stresie jest dla nas zabójcze, dosłownie. Stres na krótką metę jest bardzo dobry, pobudza nasz organizm, może działać wręcz mobilizująco, o ile nas nie paraliżuje. Jednak problem zaczyna się wtedy, gdy przestajemy sobie z nim radzić lub puka do naszej codzienności zbyt często, a może wręcz z niej nie znika?

 

NIE JESTEM SPECJALISTKĄ, KTÓRA POWIE CI, ŻE NA PEWNO POTRZEBUJESZ POMOCY Z ZEWNĄTRZ. JESTEM ZWYKŁYM CZŁOWIEKIEM, KTÓREMU DEPRESJA NIE JEST OBCA.

Człowiekiem, który nie czuje wstydu, by namawiać Cię, że warto sięgnąć po pomoc, jeśli czujesz, że coś jest nie tak. Nie wstydź się, masz prawo zawalczyć o siebie. Niezależnie od pieniędzy, tego, co powiedzą inni i jak mocno wywrócisz swoje życie do góry nogami. Nie ma nic ważniejszego niż Twoja zdrowa psychika.

 

 

DEPRESJA, GDZIE SZUKAĆ POMOCY?

 

ZACZNIJ OD… SIEBIE. WEŹ NA POWAŻNIE NAPŁYWAJĄCE MYŚLI, KTÓRE KRZYCZĄ O POMOC. PYTANIE O NIĄ NIE JEST NICZYM ZŁYM.

Choć to trudne, musisz zacząć od samego siebie. Musisz być przekonany, że chcesz sięgnąć po pomoc, choć początkowo, może Ci się to wydawać bez sensu. Sięganie po nią nie jest powodem do wstydu. Jest to powód do dumy i akt ogromnej odwagi. Tak, odwagi! Wiele osób nie chce dopuszczać do siebie myśli, że coś jest nie tak. Ja też tak miałam. Chociaż nie… ja wiedziałam, że sporo rzeczy w moim życiu idzie w złym kierunku, ale chęć udawania przed całym światem, że wszystko jest w porządku, była silniejsza. Nie chciałam uwierzyć, że mam prawo do słabości. Przecież jestem silną, radosną Klaudią, która nigdy nie upada. A tu niespodzianka! Upadłam i ja! I podnoszę się do dziś. Wiem, że byłoby inaczej, gdybym po pomoc sięgnęła dużo wcześniej. Jednak nie było to dla mnie czymś naturalnym. Był to powód do wstydu, coś, do czego nie miałam prawa. Tylko wiesz co? Zaszła we mnie ogromna zmiana i naprawdę przestałam się przejmować tym, co powiedzą inni. Powiem więcej! Mam w swoim życiu przyjaciół, partnera i rodzinę, która doskonale wie, co było nie tak, a wciąż jest ze mną. Nikt się nie odwrócił, a wręcz odwrotnie. Ludzie, którzy mają być, w moim życiu są.

 

RODZINA, NAJBLIŻSI PRZYJACIELE

Mimo że bliscy często bagatelizują nasze problemy, zdarza się również tak, że to oni jako pierwsi zauważają zmiany, jakie w nas zachodzą. Często bliskie nam osoby, ale tak naprawdę bliskie, na których nam mocno zależy, a nie tylko łączy nas z nimi pokrewieństwo, dają nam sygnały, że coś jest nie tak. Wszystko zależy od sytuacji, relacji, nie ma idealnego wyjaśnienia, jak to działa.

Wiele ludzi nie potrafi rozmawiać o depresji. Bardzo często, mając oczywiście dobre intencje, próbujemy pocieszać bliską osobę w zły sposób. Hej, weź się w garść. Inni mają gorzej, nie wymyślaj sobie problemów. Przecież masz idealne życie, czemu nie potrafisz się z niego cieszyć? Takie słowa mogą wzbudzać w chorym ogromne wyrzuty sumienia i pogrążać go w jeszcze większym bólu, niemocy oraz nienawiści do samego siebie. Nie szukaj pomocy u takich osób. Nie odwracaj się od nich, bo często takie zachowania są nieświadome. Jednak poszukaj wsparcia u osoby, która przede wszystkim wysłucha. Wysłucha, weźmie na poważnie to, co czujesz, a przede wszystkim powie Ci, że musisz coś z tym zrobić i to nie Twoja wina.

 

POMOC ONLINE, MATERIAŁY DOSTĘPNE ONLINE

Nie popieram szukania pomocy w internecie, a konkretnie czytania opinii innych chorych, których sytuacja nie musi być taka, jak nasza. Na pewno miałeś w swoim życiu moment, kiedy nietypowy ból głowy czy kłucie w brzuchu sprawiło, że zacząłeś szukać informacji w sieci. Wujek google jest pomocny, to prawda, ale czasami podrzuca nam informacje, które zamiast pomóc, wprawiają w osłupienie. Nie marnuj swojego czasu, wertując opinie i porady innych internautów. Ludzie piszą przeróżne rzeczy, szczególnie jeśli mogą robić to anonimowo. Jednak internet może być także bardzo pomocny! Często nie mamy pomysłu, do kogo zwrócić się o pomoc i jak w ogóle zacząć. Co mogę Ci polecić? Warto poczytać historię innych osób, posłuchać rozmów z doświadczonymi psychoterapeutami lub poszukać miejsca, gdzie otrzymamy pomoc, nawet online. Nie wiem, czy wiesz, ale istnieją nawet darmowe telefony zaufania, pod które może zadzwonić każdy, kto potrzebuje pomocy!

 

Rozmowa z psychoterapeutką, która podpowiada, jak i gdzie szukać pomocy.

Zaburzenia psychiczne, jak rozmawiać? 

E-porada, czyli konsultacje online. 

Internetowy telefon zaufania. 

Mapa ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce, gdzie możemy liczyć na bezpłatną pomoc. 

Depresja- moja historia, czyli Hania Es opowiada o swoich przeżyciach. 

Wywiad z depresją.

Moja depresja w kilku akapitach, historia autorki bloga Riennahera.

 

WIZYTA U SPECJALISTY

To chyba najlepsze, co mogę Ci polecić. Rozejrzyj się, udaj się nawet do swojego lekarza rodzinnego, który będzie mógł wysłać Cię dalej. Wiem, że w Polsce, na bezpłatną pomoc czy konsultację z psychoterapeutą, czeka się naprawdę długo. Również na wizyty prywatne! Nie musisz od razu przekopywać internetu w poszukiwaniu najlepszych specjalistów w okolicy. Pamiętaj, że nawet jeśli Twój najlepszy przyjaciel poleca Ci kogoś sprawdzonego, nie oznacza to, że ten specjalista będzie odpowiedni również dla Ciebie. Nie zrażaj się po pierwszym niepowodzeniu. Najważniejsze jest powiedzenie komuś z zewnątrz, że mamy problem. Później wszystko potoczy się w dobrym kierunku, jestem przekonana, że wreszcie trafisz na odpowiednią osobę.

W porządku jest to, że nie radzisz sobie z tym, co przynosi Ci życie. Nie w porządku jest to, że wstydzisz się, nawet przed samym sobą, swoich słabości, tego, co powiedzą inni i jak zareagują na Twoje problemy. Nikt nie ma prawa Cię osądzać! Ty to Ty, nikt inny. Twój problem, choć dla kogoś innego może być nieistotnym szczegółem, dla Ciebie może okazać się barierą nie do przejścia.

 

NA KONIEC PODKREŚLĘ, ŻE BLOGER, YOUTUBER CZY ZNANA OSOBA Z SIECI, KTÓRA PRZESZŁA PRZEZ DEPRESJĘ CZY INNE ZABURZENIA, NIE JEST OSOBĄ, KTÓRA BĘDZIE W STANIE CI POMÓC.

Nie chcę nikogo urazić, ale pisanie do osoby, którą znamy tylko z sieci, wcale nie jest rozwiązaniem. Czego wymagasz od takiej osoby? Pocieszenia, dobrej rady, a może złotego środka na rozwiązanie Twoich problemów? Coś takiego, niestety, nie istnieje. Najlepsza rada, jaką dostaniesz, to przekonanie Cię, że warto iść do specjalisty. Warto zrobić coś ze swoim problemem, zostawiając grę aktorską aktorom w teatrze i telewizorni.

Pewnie, że wielokrotnie, każdy z nas, mimo gorszego dnia, musi zaciskać zęby i po prostu brać kolejny dzień ze wszystkimi wyzwaniami, które ma nam przynieść. I w tym nie ma nic złego. W normalnym życiu zawsze zdarzają się gorsze dni, które są wpisane w naszą codzienność. Problem zaczyna się, kiedy udawanie staje się naszą codziennością, a rozpacz, ból, brak równowagi, lęk, problemy z podstawowymi potrzebami człowieka czy apatia, wypełniają całe nasze wnętrze, próbując bezgłośnie wydostać się na powierzchnie. My, próbując oszukiwać siebie samych, upychamy to wszystko jak najgłębiej, z powrotem. Jednak to nie jest rozwiązanie.

 

DEPRESJA, GDZIE SZUKAĆ POMOCY I JAK SOBIE PORADZIĆ Z INNYMI ZABURZENIAMI PSYCHICZNYMI? NIE ISTNIEJE UNIWERSALNA ODPOWIEDŹ NA TO PYTANIE, ALE TO, O CZYM PRZEKONANA JESTEM NA PEWNO… NIE BÓJ SIĘ PROSIĆ O POMOC.

Walcz o siebie, walcz o to, by dobrze czuć się we własnej skórze i dogadać się z samym sobą. Nie ma sytuacji bez wyjścia, no po prostu nie ma. Mam nadzieję, że ten wpis okażę się pomocny, również dla osób, które w swoim otoczeniu mają kogoś, kto zmaga/zmagał się z podobnymi problemami.

 

KAŻDY LAJK, UDOSTĘPNIENIE CZY KOMENTARZ SĄ DLA MNIE NA WAGĘ ZŁOTA. DLA CIEBIE TO CHWILA, A DLA MNIE, BEZCENNA POMOC W ROZWOJU BLOGA.

Znajdziesz mnie na FacebookuInstagramie i BloglovinSzczególnie polecam Ci zajrzeć na moje InstaStory, gdzie dzielę się urywkami z mojej codzienności. Wpadaj i bądźmy w kontakcie, ściskam!

Artykuł Depresja, gdzie szukać pomocy? Kiedy warto poprosić o pomoc z zewnątrz? pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
http://klaudiakoldras.pl/depresja-gdzie-szukac-pomocy/feed/ 8
Wyznaję. http://klaudiakoldras.pl/depresja/ http://klaudiakoldras.pl/depresja/#comments Sun, 07 May 2017 09:00:47 +0000 http://klaudiakoldras.pl/?p=2601 Dziś wpis od serca, dla serca. Bo prawdą i tym, co czasami w człowieku siedzi bardzo głęboko, dzielić się trzeba. Mimo że każdy z nas jest inny, wszyscy w życiu…

Artykuł Wyznaję. pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
Dziś wpis od serca, dla serca. Bo prawdą i tym, co czasami w człowieku siedzi bardzo głęboko, dzielić się trzeba. Mimo że każdy z nas jest inny, wszyscy w życiu mamy gorsze chwile. A doświadczenie innej osoby, słowa otuchy i poczucie, że nie jesteśmy z tym wszystkim sami, naprawdę mogą pomóc.

 

CHOĆ ZABRZMI TO GŁUPIO, CZUJĘ, ŻE JESTEM TU DLA CIEBIE.

Chcę, żebyś wiedział, że jestem taką rzeczywistą Klaudią, która ma często pod górkę, sporo przeszła i wciąż przechodzi. Klaudią, która nie raz musi walczyć, by zebrać siebie samą do kupy. Dziś właśnie o tym, bo wierzę, że dzielenie się tym, co często w sobie niepotrzebnie skrywamy, może pomóc drugiej osobie.

 

NA BLOGU JUŻ O TYM CICHUTKO WSPOMINAŁAM, ALE ZAWSZE BAŁAM SIĘ  NAPISAĆ O WSZYSTKIM OTWARCIE.

Nie dojrzałam do tego, żeby mówić o moich problemach bez większego skrępowania. W głowie wciąż miałam myśl, że przeczyta to ktoś znajomy, ktoś z mojego otoczenia. Jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Uznałam to za moją prywatność, za coś, o czym nie powinien wiedzieć nikt. Za słabość, która nie powinna ujrzeć światła dziennego.

Jednak czuję, że najwyższy czas o tym pogadać, tak zupełnie otwarcie, bez skrępowania. Rozliczyć się z przeszłością i pokazać, że takie problemy mogą dotknąć naprawdę każdego. Mimo że w Polsce wiele się zmienia, tematy chorób psychicznych wciąż są bardzo tabu. Łatwo mówić nam o złamanej nodze, grypie czy chorym kręgosłupie, ale kiedy słyszymy słowo depresja, zaburzenia odżywiania, schizofrenia, nerwica… zaczynamy czuć dziwny niepokój, a w większości uznajemy, że przecież nas to NIGDY nie dotknie. Wiesz, ja też tak myślałam.

Nie chcę więcej ukrywać, że do mojej codzienności zapukała kiedyś… właśnie depresja. Jak ja bałam się tego słowa, wciąż się boję! Jednak nie wstydzę się przyznać do tego, że przez to przeszłam. Depresja, która była nieco nietypowa, bo mój silny charakter nie dopuścił do tego, bym rozsypała się zupełnie. Jednak psycholog, psychoterapia, psychoterapeuta nie są mi obcy.

 

WSZYSTKO SPADŁO NA MNIE NAGLE I NIEOCZEKIWANIE, CHOĆ BYŁ TO EFEKT WIELU ELEMENTÓW, KTÓRE KUMULOWAŁY SIĘ WE MNIE PRZEZ CAŁE ŻYCIE.

Bardzo ciężko mi to wszystko rozdrapywać, ale chciałabym Ci nieco opowiedzieć o tym, jak to było u mnie. Nie będę ukrywać, że początek depresji, lęków i nerwicy był ściśle związany z brakiem samoakceptacji, dużą utratą wagi i zaburzoną relacją z jedzeniem, jaka również pojawiła się w moim życiu. Nigdy nie miałam anoreksji czy bulimii, ale wiem, co to znaczy zbyt intensywne przywiązywanie uwagi do tego, co jem. Ćwiczenia fizyczne, które często wykonywane były ponad moje siły, nie zwracając uwagi na to, jak ma się obecnie mój organizm, też nie są mi obce.

 

KAŻDY POWINIEN MIEĆ KOGOŚ,

Z KIM MÓGŁBY SZCZERZE POMÓWIĆ,

BO CHOĆBY CZŁOWIEK BYŁ NIE WIADOMO JAK DZIELNY,

CZASAMI CZUJE SIĘ BARDZO SAMOTNY.

E. HEMINGWAY

W moim życiu nie było jednego, wielkiego załamania, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak. Przez dłuższy czas byłam świetną aktorką, która bała się przyznać do tego, że coś idzie źle, bardzo źle. Moje problemy ciągnęły się tak naprawdę przez cały okres studiów, a część z nich, jest ze mną niestety aż do dziś. Długo broniłam się przed wizytą u specjalisty, nie wspominając nawet o wspomaganiu się lekami, na które też musiałam się finalnie zdecydować. Moja wersja depresji nie doprowadziła mnie do stanu, w którym nie dbałabym o siebie, całe dnie spędzałabym w łóżku czy nie miałabym siły nawet z niego wstać, choć takie chwile też się zdarzały. Starałam się trzymać wszystko w rydzach i byłam cholernie zorganizowaną osobą, w której życiu wręcz zabrakło spontaniczności, a jeśli już się pojawiała, nie była szczera. To były raczej moje nieudolne próby udawania, że wszystko jest w porządku. Obok tego porządku, towarzyszyło mi wieczne poczucie niebezpieczeństwa i tego, że moje życie to jeden, wielki chaos, którego nie potrafię ogarnąć. Wszystko mnie przerastało, dosłownie wszystko.

 

TO, CO DLA NORMALNEGO CZŁOWIEKA MIAŁO SENS, DLA MNIE TEN SENS TRACIŁO.

Kiedy myślę o najczarniejszym okresie z mojego życia, jest mi bardzo źle i do oczu napływają łzy. Ja przestałam widzieć sens, we wszystkim. Na wszystko, co dobre, miałam złe wytłumaczenie. Często bywało tak, że nic mnie nie obchodziło, czułam przerażającą obojętność. Było mi obojętne, czy potrąci mnie samochód albo, czy ktoś mnie okradnie. Nie czułam nic, choć teraz nie potrafię pojąć, jak mogłam w ten sposób myśleć.

Najbardziej mi smutno, kiedy myślę o mojej mamie. Mamie, która chciała pomóc najmocniej ze wszystkich, ale była bezsilna. Często pytała mnie: Dziecko, czego się boisz? Nie musisz martwić się o nic. Dobrze idzie Ci w szkole, masz przyjaciół, finansowo sobie poradzimy, a zdrowie też się unormuje. Nie musisz się bać i zamartwiać. I wiesz co? Wtedy bałam się jeszcze bardziej. Bałam się samej siebie, bo nie potrafiłam zrozumieć lęku, który się we mnie pojawiał i sprawiał mi wręcz fizyczny ból, którego normalnie funkcjonujący człowiek zrozumieć nie umiał. Do tego raniłam swoich bliskich, którzy chcieli pomóc, ale nie wiedzieli jak.

 

MIMO ŻE NA ZEWNĄTRZ WYGLĄDAŁAM NA DZIEWCZYNĘ, KTÓREJ NAPRAWDĘ UKŁADA SIĘ IDEALNIE, W ŚRODKU NIE RADZIŁAM SOBIE Z NICZYM.

Pewien okres z mojego życia, kiedy stany lękowe, załamania, obwinianie siebie o wszystkie bolączki tego świata i ogromny, wewnętrzny ból dawały o sobie znać najmocniej, pamiętam jak przez mgłę. Do dziś nie wiem, jak udało mi się skończyć studia i to z takim świetnym rezultatem. Moja możliwość koncentracji była w opłakanym stanie, czytając jedno zdanie, potrafiłam wracać do niego dziesięć razy, kompletnie nie wiedząc, o co w nim chodzi. Oprócz studiów świetnie radziłam sobie w kuchni, trenowałam, umiałam o siebie zadbać i dobrze wyglądać, wręcz do perfekcji.

 

WIEM, ŻE WIELE OSÓB CHCIAŁO MI POMÓC, ALE POWTARZANIE, ŻE PRZECIEŻ NIE MAM SIĘ CZYM MARTWIĆ, BO MAM IDEALNE ŻYCIE, TYLKO BARDZIEJ MNIE DOBIJAŁO I NISZCZYŁO.

Słysząc takie słowa, karałam siebie jeszcze mocniej. Jeszcze bardziej zamykałam się przed światem i nie mówiłam otwarcie tego, co czuję, bo wiedziałam, że i tak nikt mnie nie zrozumie. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś może mieć takie problemy, jak ja, a okazuje się, że takich osób jest naprawdę dużo. Dziś wiem także, że najbliższe mi osoby, wiedziały, co jest na rzeczy.

W tym okresie, każda, nawet najmniejsza decyzja, była dla mnie czymś nie do przejścia. Jak dziś pamiętam moment, kiedy kupiłam sobie wymarzony rower, który dodatkowo był przeceniony. Nie za pieniądze rodziców, a za własne, odłożone oszczędności, które zdobyłam dzięki stypendiom i dorywczej pracy w trakcie studiów. I wiesz co? Przez tydzień płakałam, bo nie byłam pewna czy to dobrze wydane 800 zł. A kiedy stwierdziłam, że chyba tak, pojawiał się problem, że przecież ja na taki rower nie zasługuję I wszystko zaczynało się od nowa. Spróbuj wyobrazić sobie, w jakim byłam stanie, kiedy miałam do podjęcia nieco ważniejsze, życiowe decyzje, kiedy dla mnie najmniejsze, codzienne wybory, były czymś nie do przejścia. Potrafiłam stać godzinę przy półce w drogerii i wybierać odżywkę do włosów, jakby miała to być najważniejsza decyzja w moim życiu. I nie chodziło o analizowanie składów, świadome porównywanie produktów czy radość z tej czynności, a brak poczucia, czego tak naprawdę potrzebuję, co lubię i co będzie mi odpowiadało.

 

GUBIŁAM SIĘ W SWOICH MYŚLACH, A WRĘCZ ATAKOWAŁY MNIE ICH NATŁOKI.

Pojawiały się lęki, problemy ze snem, a z czasem, dotknęły mnie również objawy somatyczne. Lęk nie był już tylko lękiem, czułam go całą sobą, ból w klatce piersiowej nie pozwalał normalnie oddychać.

Mam za sobą dwie różne psychoterapie, które w jakiś sposób pomogły, bo dały mi narzędzia, które ułatwiły mi naukę siebie na nowo. Jednak żadna nie była na tyle długa i intensywna, by pomóc mi poukładać wszystko całkowicie.

Nawet w najgorszych okresach byłam osobą, która potrafiła pocieszyć i pomóc wszystkim dookoła. Doradziłam, przytuliłam, pocieszyłam, podzieliłam się słowem otuchy i wsparcia. Tylko wiesz co? Kompletnie nie umiałam pomóc sobie samej.

2-3 miesiące przed wyjazdem do Norwegii, musiałam zdecydować się na przyjmowanie leków. Broniłam się przed nimi 3 lata, ale z perspektywy dnia dzisiejszego, nie żałuję tej decyzji. Wiem, że w tamtym momencie były mi naprawdę potrzebne. Leki sprawiły, że znalazłam w sobie siłę do zbudowania wszystkich fundamentów na nowo. Odstawiłam je po około 7 miesiącach, już będąc w Norwegii. Nie odczułam żadnych skutków ubocznych i wszystko przebiegło zupełnie normalnie, bez większych zmian w moim samopoczuciu itp.

 

KIEDY PRZESZŁAM PRZEZ TO WSZYSTKO SAMA, ZDAŁAM SOBIE SPRAWĘ, DLACZEGO TAK CIĘŻKO ZROZUMIEĆ TEN STAN INNYM. OSOBA, KTÓRA NIGDY NIE MIAŁA PROBLEMÓW PSYCHICZNYCH, NIE POTRAFI POJĄĆ, CO CZUJESZ, NAWET PRZY NAJLEPSZYCH INTENCJACH I OGROMNEJ CHĘCI NIESIENIA POMOCY.

Nie mam do nikogo o to pretensji. Jednak pamiętajmy, że osobie, która cierpi na depresję, na pewno nie pomogą słowa: dzieci w Afryce głodują, a Ty masz tak dobrze i wciąż narzekasz. 

Osobie chorej na depresję na pewno pomoże… Twoja obecność. Oprócz tego, a raczej przede wszystkim, dobry specjalista, który oceni sytuację i podpowie, co robić z tym wszystkim dalej.

 

GDYBYM MOGŁA COFNĄĆ CZAS, NIE ZREZYGNOWAŁABYM Z TEGO, PRZEZ CO PRZESZŁAM I WCIĄŻ PRZECHODZĘ.

Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wiem, że bez tych wydarzeń nie byłabym tym samym człowiekiem. A jak jest teraz? Wszystko lubi wracać jak bumerang. Jednak jak napisała jedna z moich czytelniczek:

 

Kiedyś myślałam, że nie poradzę sobie z tym, ale coraz częściej, gdy bumerang wraca, ja go łapię, ale szybko odrzucam. On wróci, ale ja na chwilę odetchnę i im będę silniejsza, tym mocniej i dalej będę rzucać, więc więcej czasu będzie wracał.

Te słowa tak idealnie odzwierciedlają moją obecną sytuację, że aż mam gęsią skórkę.

 

JESTEM SILNIEJSZĄ KLAUDIĄ, Z DNIA NA DZIEŃ ZACHODZĄ WE MNIE RÓŻNE ZMIANY.

Jednak czasami ten bumerang wraca, zmiatając mnie z ziemi, rozkładając na łopatki, a wręcz na milion małych kawałków. Wiem, że dla osób, które nigdy nie zetknęły się z depresją, to wszystko jest nieprawdopodobne i niezrozumiałe. Dla mnie też było. I byłam przekonana, że jestem ostatnią osobą, którą może to spotkać.

 

TEN BUMERANG POTRAFI WRÓCIĆ NAWET WTEDY, KIEDY KOMPLETNIE SIĘ GO NIE SPODZIEWAMY.

Ostatnio wrócił do mnie na wakacjach. W ciągu całego prawie 2-tygodniowego wyjazdu zdarzyły się dwa dni, kiedy byłam w kompletnej rozsypce.

 

W moim życiu nadal pojawia się dużo lęku, który potrafi uderzyć z podwójną siłą.

W moim życiu nadal jest dużo pytań, na które cholera nie znam odpowiedzi.

W moim życiu wciąż jest dużo niewiadomych i zbyt intensywnego rozmyślania o przyszłości.

W moim życiu wciąż jest dużo łez i mniej uśmiechu.

W moim życiu wciąż są dni, gdzie obok euforii i radości, pojawia się nieoczekiwany smutek i bezpodstawne wyrzuty sumienia.

W moim życiu wciąż uczę się radości z małych rzeczy oraz patrzenia z zachwytem na to, co zachwycać powinno.

W moim życiu wciąż pojawiają się dni, kiedy chcę zniknąć, zapaść się pod ziemię i nie interesuje mnie nic, wszystko jest mi obojętne.

I choć najgorsze mam już za sobą, wciąż bardzo dużo energii zużywam na to, by stać się silną Klaudią, która uwierzy, pokocha siebie w całości i zacznie brać życie takie, jakie jest.

 

UDAWANIE, ŻE WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU, WCALE NIE JEST W PORZĄDKU!

Uczę się śmiać, kiedy chcę się śmiać, krzyczeć, kiedy chcę krzyczeć i płakać, kiedy chcę płakać. Za dużo w moim życiu było tłumienia skrajnych emocji, co zabierało najwięcej mojej energii.

Jednak nie da się ukryć, że część przykrych objawów jest ze mną do dziś. Problemy ze snem, z którymi radzę sobie coraz lepiej i planuję o tym napisać. Ból w klatce piersiowej, duszności, lęk, dziwne blokady i apatia, zbyt intensywne rozmyślanie o nieistotnych szczegółach… To wszystko przeplata moją codzienność, choć z coraz mniejszą intensywnością.

 

KOCHAM ŻYCIE,

BO CÓŻ INNEGO NAM POZOSTAŁO.

A. HOPKINS

NA SAM KONIEC CHCIAŁABYM WSPOMNIEĆ O SOCIAL MEDIACH, KTÓRE NAPRAWDĘ POWINNIŚMY TRAKTOWAĆ Z DYSTANSEM.

Mimo że mój Instagram, blog czy profil na Facebooku, mogą wyglądać dla Ciebie idealnie, pamiętaj, że ja traktuję je jako formę upustu dla swojej kreatywności. Lubię łapać piękno w codziennych, zwykłych momentach, ale nie oznacza to, że moje życie jest idealne. Wręcz odwrotnie.

 

NA BLOGU I W SOCIAL MEDIACH CHCĘ BYĆ WIARYGODNA, ALE JEDNOCZEŚNIE, WCIĄŻ SZUKAM GRANICY MIĘDZY ŚWIATEM ONLINE I MOJĄ PRYWATNOŚCIĄ.

Dodając ten wpis, nieco przesuwam tę granicę, ale jest mi z tym bardzo dobrze. Nie wstydzę się moich przeżyć, a wręcz jestem z nich bardzo dumna. I w głowie mi się nie mieści, jak wiele osób ma/miało podobne problemy, choć wciąż nie mówi się o tym wystarczająco dużo.

 

MOJE DOŚWIADCZENIA NAUCZYŁY MNIE,  BY NIGDY NIE OCENIAĆ NIKOGO POCHOPNIE, KAŻDY ZASŁUGUJĘ NA SWOJĄ SZANSĘ.

Nigdy nie wiesz, ile łez musiało się pojawić, by na czyjejś twarzy, wreszcie zagościł uśmiech.

 

TO, CO NAPRAWDĘ SIĘ LICZY,

NIE ZAWSZE MOŻE BYĆ POLICZONE.

TO, CO MOŻNA POLICZYĆ,

NIE ZAWSZE SIĘ LICZY.

A. EINSTEIN

Polecam Ci również lekturę najpopularniejszego wpisu na blogu, który dotyczy akceptacji i miłości do siebie samego, a opowiadam w nim również moją historię.

 

JAK ZAWSZE NA KONIEC, CZEKAM NA TWÓJ KOMENTARZ, A POD TYM WPISEM, LICZĘ NA NIEGO WYJĄTKOWO MOCNO.

Ten tekst jest chyba najważniejszym i najtrudniejszym tekstem w całej historii mojego blogowania. Zbierałam się do jego napisania od dawna i wciąż mam mieszane uczucia, kiedy myślę o jego publikacji. Jednak czuję, że jestem gotowa na otwarte mówienie o tym, co może spotkać każdego z nas. Pamiętaj, że jestem i możesz napisać do mnie w każdej chwili. Odpisuję na wszystkie wiadomości, komentarze, oczywiście w miarę możliwości, przede wszystkim czasowych.

 

KAŻDY LAJK, UDOSTĘPNIENIE CZY KOMENTARZ SĄ DLA MNIE NA WAGĘ ZŁOTA. DLA CIEBIE TO CHWILA, A DLA MNIE, BEZCENNA POMOC W ROZWOJU BLOGA.

Znajdziesz mnie na FacebookuInstagramie i Bloglovin. Szczególnie polecam Ci zajrzeć na moje InstaStory, gdzie dzielę się urywkami z mojej codzienności. Wpadaj i bądźmy w kontakcie, ściskam!

Artykuł Wyznaję. pochodzi z serwisu Blog o świadomym i zdrowym życiu..

]]>
http://klaudiakoldras.pl/depresja/feed/ 37