Dziś wpis typowo kobiecy. Postanowiłam opowiedzieć Wam nieco więcej o tym, jak dbam o skórę twarzy. Wciąż szukam nowych rozwiązań, które będą dobre dla mojej skóry, ale wypracowałam już pewien schemat sprawdzający się u mnie naprawdę dobrze. Ciekawa, jak wygląda moja wieczorna pielęgnacja twarzy?
Zacznę od tego, że nigdy nie miałam ogromnych problemów z cerą.
Gimnazjum, liceum, a nawet studia to czasy, kiedy koleżanki często zazdrościły mi cery. Oczywiście, pojawiały się na niej zmiany, młodzieńcze krostki, zaczerwienienia, ale nie było to nic, co rzucałoby się mocno w oczy lub było dla mnie samej problematyczne. Zawsze starałam się dbać o skórę, ale przyznaję się, że nigdy nie przywiązywałam dużej uwagi do produktów, które wybierałam, ani tego, czy robię to dobrze. W gimnazjum prawie wcale się nie malowałam, w liceum makijażu pojawiło się nieco więcej, ale nadal był on raczej delikatny. Na studiach było podobnie.
Zmiany zaczęły się pojawiać wraz z przejściem na dietę wegańską. Wtedy też zaczęłam interesować się naturalną pielęgnacją.
Wciąż daleko mi do ideału, a składy niektórych produktów nadal są dla mnie czarną magią i nie potrafię rozszyfrować ich na własną rękę. Jednak mogę powiedzieć, że przez dwa lata przetestowałam naprawdę sporo produktów, odkryłam wiele wspaniałych, polskich, ale również zagranicznych marek i zaczęłam bardziej świadomie robić zakupy.
Co się zmieniło w moich wyborach?
Przede wszystkim, w 90% decyduję się na produkty nietestowane na zwierzętach, które nie zawierają produktów odzwierzęcych. Pewnie, że wciąż zdarzają mi się wpadki (dlatego też nie napisałam 100%), ale nie przejmuję się tym, bo robię to tylko i wyłącznie dla siebie. Warto pamiętać, że wegański kosmetyk to nie zawsze naturalny kosmetyk. Wiele kosmetyków dostępnych w popularnych drogeriach, jest wegańskich, a my kupujemy je regularnie i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że takie są. Nie zawsze muszą to być produkty ze świetnym składem. Na początku zmian wywierałam na sobie ogromną presję, żeby wybierać kosmetyki jak najbardziej naturalne. Jednak nie zawsze się to u mnie sprawdza i naprawdę warto zachować zdrowy rozsądek we wszystkim, w kosmetycznych wyborach także.
Mniej znaczy więcej, również w kosmetyczce i na półce w łazience.
Kiedyś łapałam się na tym, że potrafiłam mieć otwartych kilka kremów do twarzy jednocześnie. W mojej łazience było zdecydowanie za dużo kosmetyków i sama w tym wszystkim się gubiłam. Obecnie, od dłuższego czasu staram się nie otwierać nowego opakowania danego typu kosmetyku, dopóki nie skończę poprzedniego. Jasne, że mam szafkę, w której trzymam sporo produktów czekających na swoją kolej. Robię to głównie ze względu na mieszkanie w Norwegii i fakt, że zapasów w Polsce nie mogę robić za często, dlatego zazwyczaj przywożę więcej produktów, które wiem, że zużyję. Jeśli czuję, że dany kosmetyk mi nie służy, po prostu go odstawiam, ale nigdy nie otwieram nowego opakowania, tylko dlatego, że jestem ciekawa zapachu czy mam nagłą potrzebę używania dziesięciu kremów na raz.
Dziś opowiem Ci o tym, jak wygląda moja wieczorna pielęgnacja twarzy oraz jej oczyszczanie.
Jak widzisz na zdjęciach poniżej, które odważyłam się dodać, (tak, jestem na nich bez makijażu) moja skóra idealna nie jest, ale nie powinnam także na nią narzekać. Moje problemy z tarczycą i hormonami na pewno mają na to duży wpływ, ale staram się cieszyć z tego, co mam, bo jest naprawdę dobrze. Moim głównym problemem jest fakt, że od zawsze kocham grzebać we wszystkim, co pojawi się na mojej skórze, szczególnie na nosie. Stąd też blizny i delikatne przebarwienia, które są tego konsekwencją.
Raz na jakiś czas stan mojej skóry lubi się mocno pogorszyć. Dzieje się to głównie w podróży, a także związane jest to z większą ilością stresu w moim życiu. Wtedy poszkodowana jest moja broda, na której zmian pojawia się najwięcej.
Nauczyłam się także, że nie wszystko, co służy innym, musi służyć i mi.
Przykład? Polska, cudowna marka Mokosh i jej malinowy hydrolat z aloesem, który wiele osób poleca. U mnie wywołuje efekt pieczenia, szczypania, a wręcz zaczerwienienia! Ostatnio chciałam dać mu kolejną szansę, ale skończyło się na tym, że musiałam bardzo szybko usuwać kosmetyk z twarzy… Podobnie miałam z demakijażem olejem, który sprawdzał się u mnie dobrych kilka miesięcy (używałam popularnego olejku Resibo, który uwielbiałam). Nagle stało się coś złego, moja skóra zaczęła mieć tak silne reakcje alergiczne, że nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Swędzenie, czerwona, wręcz pulsująca twarz. Myślałam, że chodzi o jedzenie, ale ewidentnie była to wina kosmetyków. Ten problem wrócił do mnie 2-3 razy w okresie zimy. Demakijaż olejem odstawiłam i mimo że nie jestem przekonana, czy to on był winowajcą, boję się do niego wrócić.
Moja cera jest mieszana i raczej nie wymaga ogromnej uwagi, ale czasami dzieją się z nią dziwne rzeczy.


To nie jest tak, że sposób, w jaki dbam o twarz, jest stały i się nie zmieni. Jednak ten obecny naprawdę dobrze się u mnie sprawdza!
Zdałam sobie sprawę, że naprawdę podstawą jest porządny demakijaż i oczyszczenie twarzy, bez tego ani rusz! Nie jestem również zwolenniczką używania zbyt dużej ilości kosmetyków. Czasami zbyt mocno ufamy obietnicom producentów, zapominając przy tym, że najprostsze rozwiązania są naprawdę najlepsze. Dziś opiszę, jak wygląda moja wieczorna pielęgnacja i oczyszczanie twarzy, ale wspomnę też, co robię rano.
1. WSTĘPNY DEMAKIJAŻ OCZU
To jest pierwszy krok w demakijażu. Zmywam makijaż oczu przy pomocy wacika kosmetycznego oraz płynu micelarnego. Ostatnio bardzo dobrze sprawdza się u mnie Ulga od Ziaja. Niziutka cena, łatwo dostępny i u mnie nie wywołuje efektu szczypania powiek. Robię to bardzo delikatnie, dając czas na to, by makijaż się rozpuścił, bez zbyt gwałtownego ciągnięcia skóry powiek.
2. DEMAKIJAŻ RĘKAWICĄ GLOV Z UŻYCIEM CIEPŁEJ WODY 
Rękawicę Glov przywiozłam ze sobą z Polski. Zwróciła moją uwagę w Rossmannie i była akurat mocno przeceniona. Kupiłam jej mniejszą wersję. Jak obiecuję producent, rękawicę wystarczy namoczyć wodą (u mnie ciepła) i delikatnymi, okrężnymi ruchami, umyć twarz, zmywając z niej resztki makijażu. Nie do końca wierzyłam, że to się uda, ale powiem Wam, że jej działanie jest naprawdę dobre! Zmywa makijaż i przygotowuje ją do dalszych etapów pielęgnacji. Rękawicę piorę w ręku po każdym użyciu najzwyklejszym mydełkiem, nie zabiera to dużo czasu. Można jej używać aż do 3 miesięcy (choć nie jestem przekonana, czy mikrowłókna, z których jest zrobiona, aż tak długo zachowają swoje właściwości) i mimo że używam jej dopiero od 2 tygodni, naprawdę polecam ten produkt.
Przed przygodą z rękawicą, zmywałam cały makijaż płynem micelarnym, a następnie oczyszczałam twarz żelem, ale aż dwukrotnie. Wspominałam już, że do demakijażu używałam oleju, a także mam szczoteczkę marki Clarisonic, do której na pewno niebawem wrócę. Jednak jak na razie zostaję przy rękawicy, bardzo odpowiada mi jej działanie.
3. OCZYSZCZANIE TWARZY PŁYNEM/ŻELEM DO MYCIA TWARZY

Po wstępnym demakijażu przychodzi czas na oczyszczanie. Stosuję różne płyny i żele do mycia twarzy, ale obecnie używam rumiankowego od Sylveco. Jest bardzo delikatny, nie szkodzi mojej skórze, nie wysusza jej, nie powoduje tzw. efektu ściągnięcia. Jego zapach również mi odpowiada. Nie jest to jedyny żel, którego używam. Zmieniam je systematycznie, ale do tego wracam już po raz trzeci. Kolejną rzeczą, którą zmieniłam w mojej pielęgnacji, jest zamiana zwykłego materiałowego ręcznika wielokrotnego użytku na ręczniki papierowe, ale o tym napiszę na koniec.
4. TONIZACJA

Przyznam się, że toniku nie używałam bardzo długo. Jednak od roku, ponownie włączyłam go do mojej pielęgnacji skóry twarzy. Po demakijażu i oczyszczaniu skóra potrzebuję produktu, który przywróci jej odpowiednie pH. Różany tonik marki Evrēe sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Uwielbiam formę aplikacji, czyli dozownik. Po spryskaniu nim twarzy delikatnie wklepuję produkt opuszkami palców. Przed tym tonikiem używałam produktu kupionego na iHerb, a konkretnie toniku Thayers, Witch Hazel, którego również lubiłam i był bardzo wydajny.
Daje skórze chwilę odpocząć i dopiero po chwili nakładam krem.
5. NAWILŻANIE

Ostatnim krokiem, który zamyka moją pielęgnację skóry twarzy, jest jej nawilżenie. Obecnie używam bardzo specyficznego kremu marki Derma e, który na pewno nie sprawdzi się u wszystkich, ale nie chcę się teraz o nim rozpisywać. Dobór kosmetyków to naprawdę indywidualna sprawa. Ja nie przepadam za tłustymi kremami, ale nie lubię też, gdy są zbyt wodniste. Muszę mieć produkt pomiędzy, choć to zmienia się wraz z porą rok czy stanem mojej cery. Czasami moja skóra jest wyjątkowo przesuszona i muszę zaaplikować jej porządne nawilżenie!
Zazwyczaj mam jeden krem, który sprawdza się na noc, ale mogę go również używać pod makijaż.
Do samego kremu dodaję często różne sera. Obecnie wciąż zużywam serum wygładzające Resibo, które naprawdę bardzo lubię. Producent zaleca, by stosować 4-5 kropli, tak też robię. Porządnie oczyszczona skóra przyjmie takie cudo z miłą chęcią! Takie sera to dodatkowe wzmocnienie właściwości kremu, którego używamy. Niedługo będę rozglądała się za nowym serum, jest coś, co polecacie?
DODATKOWE INFORMACJE
Co jeszcze mogłabym Wam powiedzieć o mojej pielęgnacji twarzy? Poniżej znajdziecie kilka rad, które mogą pomóc i Wam.
- Jak już wspomniałam, zrezygnowałam z wycierania twarzy zwykłym, materiałowym ręcznikiem wielokrotnego użytku, a używam do tego ręczników papierowych. Mam pewność, że na mojej twarzy ląduje mniej bakterii i nie psuję efektu, który przecież chciałam uzyskać- porządne oczyszczenie! Zawsze w mojej szafce w łazience mam rolkę z ręcznikiem papierowym.
- Staram się pamiętać o maseczkach głębiej oczyszczających, peelingach itp., ale będę szczera, czasami jestem regularna, ale zdarza się, że mam dłuższą przerwę w stosowaniu jakichkolwiek, dodatkowych produktów. Jednak staram się raz w tygodniu nałożyć na twarz kosmetyk o głębszym działaniu.
- Rano zawsze myję twarz żelem, osuszam ją, tonizuję i nakładam krem. Jeśli wychodzę na słońce, (szczególnie latem) dodatkowo nakładam krem z filtrem UV, obecnie używam tego z filtrem mineralnym marki Coola.
- Staram się spędzić przynajmniej jeden dzień bez żadnego makijażu i dać skórze odpocząć. Czasami zdarza się tak, że są to nawet 3-4 dni w tygodniu. Nie mam problemu z wyjściem do sklepu, na spacer, rower bez podkładu czy tuszu do rzęs, nawet jeśli moja cera nie wygląda idealnie.
- Nigdy nie byłabym w stanie zasnąć w makijażu. Demakijaż i oczyszczanie to podstawa, z której nigdy nie rezygnuję!
- Czy polecam coś na niedoskonałości? U mnie dobrze sprawdza się np. olejek z czarnuszki, który nakładam na noc na zmianę, wyprysk. Delikatnie łagodzi i mam wrażenie, przyśpiesza gojenie się wszystkiego, co na naszej skórze niechciane.
- Przede wszystkim, nie przejmuję się, że wiecznie robię coś nie tak! Ideałów nie ma, ja też nim nie jestem, ale staram się zrobić coś, by moja skóra miała się dobrze, a to już naprawdę dużo!
- Bardzo chcę skończyć z moim uzależnieniem od atakowania wszystkiego, co pojawi się na mojej skórze twarzy. Ratunku, macie na to sposób, jak się tego oduczyć?
Na dziś to wszystko. Kobietki, a jak Wy dbacie o swoją skórę twarzy? Czy Wasza pielęgnacja jest bliska tej mojej? Macie jakieś ukochane kosmetyki, bez których nie wyobrażacie sobie życia?
Koniecznie podzielcie się wszystkimi informacjami w komentarzu. Wciąż się uczę i odkrywam wszystko, co mi służy. Chętnie dowiem się, jak jest u Was! Może w kolejnym wpisie kosmetycznym napiszę więcej o konkretnych produktach, które się u mnie sprawdziły/sprawdzają? Dziś miałam na celu pokazanie, jak zazwyczaj przebiega moja wieczorna pielęgnacja twarzy.
Jeśli mój wpis jest dla Ciebie wartościowy, koniecznie podziel się nim ze swoim otoczeniem.
Pamiętaj, że każdy komentarz, polubienie czy udostępnienie, są dla mnie bardzo ważne. Cholernie mnie motywują i dają nadzieję, że to, co robię, chociaż trochę pomaga i inspiruje drugą osobę! Znajdziesz mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. Szczególnie polecam Ci zajrzeć na moje Instastories, gdzie dzielę się urywkami z mojej codzienności. Wpadaj i bądźmy w kontakcie, ściskam!



