Ostatnie zapiski mocno przypadły Wam do gustu. Przełamując opory i wewnętrzne lęki, wracam do Was z czymś nowym. O czym? O miłości, ale tej wyjątkowej, bo do siebie samego. Poświęć minutkę, przeczytaj, odnieś do siebie.
Automiłość.
Chcę kochać siebie,
z każdym pryszczem na czole,
z szorstkimi piętami,
z nogami, które nie zawsze są wydepilowane do perfekcji.
Z ciałem, które jest pięknie, niezależnie od cyfry, jaką wskazuje waga.
Chcę kochać się za to,
że żyję,
że jestem,
że chcę dobrze dla innych, a także dla samej siebie,
a nie przez pryzmat tego, co mam i ile tytułów stoi przed moim nazwiskiem.
Chcę patrzeć na siebie z czułością i wyrozumiałością.
Chcę być sobą,
chłonąć,oddychać,
potykać się,
zawracać oraz upadać,
by podnosić się i zaczynać na nowo.Chcę krzyczeć, kiedy trzeba,
płakać, kiedy na płacz mi się zbiera,
mówic, co mnie gryzie, uwiera i nie dawać sobie wejść na głowę.
Chcę umieć prosić o pomoc, bo nie jestem niezniszczalna,
a niesienie pomocy ludzkie jest.
Chcę pokochać siebie, bo tej nienawiści było już zdecydowanie za wiele.
Chcę zasypiać z poczuciem: ‚Tak, to był kolejny, dobry dzień.’
Chcę wierzyć, że spotka mnie jeszcze wiele dobrego.
A przede wszystkim, to całe ‚chcę’, zamieniam na ‚robię, odmieniam, próbuję’.
Mówią, że wystarczy chcieć, ale chyba nie w moim przypadku.
Tobie też polecam. Dbanie i troska o samego siebie to chyba najlepsze, co może nas w życiu spotkać.


